12 listopada 2024

loader

Po Rzymie, przed Rzymem

WYWIAD. Podczas niedawnego, rzymskiego spotkania szefów parlamentów państw Unii Europejskiej, poprzedzającego przyszłotygodniowe, główne obchody jubileuszu 60-lecia Traktatów Rzymskich, marszałek Senatu Stanisław Karczewski powiedział: „Celebrując nasz wspólny sukces, powinniśmy wyciągnąć wnioski z tego nieszczęśliwego doświadczenia, jakim jest Brexit. Pokazuje ono nam dobitnie, że europejska integracja nie jest procesem nieodwracalnym, dlatego nie możemy lekkomyślnie zakładać, że jeśli nasza wspólnota pokonała w swej historii wiele kryzysów, to pokona każdy następny (…) To jest ostrzeżenie dla nas: rozpad Unii jest możliwy i gdyby nastąpił, byłaby to nasza wspólna klęska.”

Zapytaliśmy wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego, europosła SLD, prof. Bogusława Liberadzkiego, jak odebrał jego wystąpienie i w ogóle, jakie są jego refleksje po tym spotkaniu. W naszym odczuciu bowiem, w dalszej części swojej mowy, marszałek Karczewski bardzo wyraźnie podkreślił, że dążeniem obecnych władz Polski jest Unia silnych państw narodowych z dużą rolą narodowych parlamentów, co kłóci się jednak z coraz wyraźniej zarysowującą się tendencją do zacieśniania integracji europejskiej.

Prof. Bogusław Liberadzki: Marszałek Karczewski podkreślił wolę rządu polskiego, podtrzymania naszego członkostwa w Unii Europejskiej – to były marzenia pokoleń Polaków, mówił. Pan marszałek powiedział jednak, że nie ma gwarancji, że Unia będzie zawsze, i że musimy się z tym liczyć. Trzeba w związku z tym robić wszystko, żeby państwa i ich obywatele czuli się w Unii dobrze. To było wyważone wystąpienie.
Natomiast to, co podczas tej rzymskiej dyskusji wybrzmiało najsilniej, opisałbym tak: każde z państw Unii Europejskiej, każde z oddzielna, w grze globalnej jest małym i słabym bytem. Nie ma szans w konkurowaniu ze Stanami Zjednoczonymi, Chinami czy Rosją. Z tego musimy sobie zdawać sprawę – w wymiarze globalnym jesteśmy słabi.
Unia jest projektem, który odniósł sukces. Unia to czas pokoju, to czas stworzenia bardzo silnej, liczącej się gospodarki świata. Unia jest wciąż atrakcyjna dla wielu państw, które chcą do niej dołączyć.
Unia Europejska musi się jednak zmieniać. Jedyną drogą jest wzmocnienie współpracy wewnątrz Unii i każdy, kto chce w ten sposób w Unii istnieć, jest jak najbardziej mile widziany. Kto natomiast takiej drogi nie widzi, to już jest jego wybór.
Unia Europejska musi być postrzegana przez obywateli jako ta, która ich broni, wyraża ich interesy – Unia, jako całość, a nie tylko rządy narodowe.
Z tego muszą wypływać jasne wnioski. Z uznaniem odnoszono się więc do rezolucji podjętych w Parlamencie Europejskim właśnie w sprawie wzmocnienia instytucjonalnego, w tym wzmocnienia Eurostrefy. Wypowiedziano przy okazji pogląd, że może istnieć państwo bez własnej waluty, natomiast dużo gorsza jest sytuacja, gdy istnieje waluta bez poczucia państwowości. To oczywiście dotyczy Euro i konsekwencji z tym związanych.

Czy jest więc dysonans między stanowiskiem marszałka Karczewskiego, a tym, co wypowiadano podczas tego spotkania?

Wypowiadali się przewodniczący parlamentów. W tym duchu wystąpili praktycznie oni wszyscy. Zabierało głos prawie 30 osób, wypowiedział się każdy przewodniczący każdego parlamentu. Kierunek zmian jest przez zdecydowaną większość przesądzony. Właśnie w imię tej silniejszej Unii w globalnym świecie.

Czyli, kto chce dalej budować wspólną Unię – proszę bardzo, a kto nie, to trudno, czyż tak?

Tak. Kto nie chce, to jego wybór i będzie się musiał liczyć z konsekwencjami.

Pan marszałek Karczewski mówił również, że Polska nie zgodzi się na Unię dwóch prędkości. Czy to ma jakieś znaczenie?

Jest wspólna deklaracja wszystkich uczestników spotkania, jednoznacznie mówiąca, że nie chcemy Unii dwóch prędkości. I jeśli państwa zgodzą się na mechanizmy zacieśniające dalszą współpracę, to Unii dwóch prędkości nie będzie. Te jednak, które nie będą się godzić, znajdą się na swoje własne życzenie w tej Unii drugiej prędkości. A jak długo w ogóle będą w Unii, to też będzie od nich zależeć.

W gruncie rzeczy więc wybór naszej przyszłości w Unii zależy wyłącznie od nas?

Tak. Od nas zależy, czy chcemy znaleźć się w gronie państw, które widzą swoją szansę w nowym zmieniającym się świecie poprzez wzmocnienie mechanizmów współpracy, czy też będą to kwestionować i w związku z tym znajdą się poza głównym nurtem.
Przy okazji podano informację w sprawie miejsca Unii w globalnym świecie. Budżet Unii Europejskiej, to jest jeden procent całego PKB państw członkowskich. A budżet federalny Stanów Zjednoczonych, to jest 25 proc. PKB Stanów Zjednoczonych. Stąd moc sprawcza Stanów Zjednoczonych i moc sprawcza Unii instytucjonalnie są tak rozbieżne. To powinno być przedmiotem dużej troski, jeśli chcemy być partnerem równoważnym, wygrywającym konkurencję globalną.

Czy pańskim zdaniem w podobny duchu będzie się toczyć się dyskusja w najbliższy piątek i sobotę, podczas tego głównego, jubileuszowego posiedzenia Rady Europejskiej z udziałem Komisji Europejskiej i prezydium Parlamentu Europejskiego?

To będą uroczystości jubileuszowe, ale połączone z przyjęciem stanowiska dotyczącego przyszłości Unii Europejskiej.

Dziękujemy bardzo za rozmowę.

trybuna.info

Poprzedni

Polatali na mamucie

Następny

Bogatym nawet doping nie szkodzi