Policja włoska ustaliła, że 24-letni Tunezyjczyk, Anis Amri, sprawca zamachu w Berlinie, zastrzelony w Sesto San Giovanni niedaleko Mediolanu, strzelał do policjantów włoskich (jednego lekko ranił) – gdy ci chcieli go wylegitymować –z tego samego pistoletu, z którego zabił polskiego kierowcę, Łukasza Urbana.
A potem jego ciężarówką rozjechał ludzi na jarmarku bożonarodzeniowym. Jak utrzymuje „Bild”, Polak został zastrzelony jakiś czas przed użyciem przez mordercę ciężarówki z zabitym w szoferce.
Przy okazji wyszło, że Amri, który zbiegł po zamachu, bez trudu dotarł z Berlina do granicy francuskiej, a poprzez Francję do Włoch, tam zaś do Sesto San Giovanni. Ponieważ żył przez kilka lat we Włoszech i znał kraj, gdzie spędził jakiś czas w więzieniu, powstało pytanie, czy miał zaplecze w małym Sesto San Giovanni?
Włoska opinia publiczna zaniepokoiła się dlatego, że do organizacji zamachu przyznało się Państwo Islamskie (PI) i dlatego, czy czasem z misją do Niemiec nie wysłała Amriego włoska komórka (PI) w lipcu zeszłego roku, kiedy kanclerz Angela Merkel otworzyła granicę dla tzw. uchodźców?
Szef policji mediolańskiej podał, że policjanci, którzy zastrzelili Tunezyjczyka, nie wiedzieli, że mógł znajdować się w ich mieście. Senator Maurizio Gasparri z opozycyjnej Forza Italia byłego premiera Silvio Berlusconiego, mówił: „Nie możemy nie być zaniepokojeni łatwością, z jaką mordercy dostają się do Włoch i wyjeżdżają z kraju. Jesteśmy bazą dla kryminalistów, którzy tutaj ewidentnie czują się chronieni i tolerowani. Czy Włochy są odskocznią logistyczną terrorystów? – pytał.
Przywódca Ligi Północnej, Matteo Salvini zażądał natychmiast wstrzymania imigracji do Włoch i wydawania pozwoleń na zakładanie ośrodków kultu islamskiego. Uznał, że to „ostatnia szansa, by się obudzić”. Domagał się rozpisania w 2017 r. wyborów przedterminowych.
Amri po wjeździe do Niemiec w 2015 r., krążył po kraju, ale przebywał głównie w Berlinie. Złożył wniosek o azyl, ale w czerwcu br. wniosek odrzucono i miał zostać wydalony. Lecz do wydalenia nie doszło, bo nie miał paszportu. Wjechał bez paszportu (który pewnie wyrzucił, albo ukrył), ale bez paszportu wyjechać nie mógł. W międzyczasie, rejestrując się w różnych urzędach niemieckich posługiwał się – jak teraz ustalono – sześcioma tożsamościami.
Minister spraw wewnętrznych Niemiec, Thomas de Maiziere zapowiedział w niedzielę, że zamierza przedłużyć „przez znaczny okres” wprowadzone we wrześniu zeszłego roku kontrole na granicy państwowej. Obecne obostrzenia kończą się w lutym. Opozycyjna Alternatywa dla Niemiec (AfD) mówi, że życie dowiodło, iż działania ministra są bezwartościowe. Minister zapewnił, że uwzględni interesy Austrii: wymogi małego ruchu granicznego, turystyki i obrotu gospodarczego. To przez Austrię weszło do Niemiec od początku 2015 r. ok. miliona migrantów, zasadniczo bez okazania dokumentów.