Rząd PiS – u idzie w zaparte i będzie do końca walczyć z Donaldem Tuskiem na stanowisku przewodniczącego Rady Europejskiej. Komitet Polityczny PiS zobowiązał premier Beatę Szydło, by wojnę Tuskowi wydała na posiedzeniu szefów państw i rządów unijnych 9 marca w Brukseli.
I w takiej sytuacji może zajść potrzeba przeprowadzenia głosowania, choć dotychczas zakładano, że odnowienie mandatu Tuska na drugie dwa i pół roku odbędzie się przez aklamację. Gdyby było głosowanie, za kandydaturą, by przeszła, potrzeba głosów 55 proc. państw unijnych, czyli 16-u, w których mieszka 65 proc. ludności.
Nadto ciągle padają zapewnienia kolejnych państw, że są za Tuskiem. Może tylko Węgry – jeśli wierzyć zapewnieniom ministra Waszczykowskiego – zmieniły zdanie i rozważają pozbycie się Tuska. Najmocniej zabrzmiał prezydent Francji, Farncois Hollande – o którym mówiono, że jako socjalista były idealny na miejsce Tuska. A Hollande, że chce Tuska i cześć.
W takiej sytuacji sprawa wydawałby się oczywista, gdyż po pierwsze kandydatura rządu PiS-owskiego, czyli Jacka Saryusz-Wolskiego ma szanse zerowe – bo ani to były premier, a choćby minister, a poza tym wszyscy wiedzą, że byłby narzędziem PiS-u do rozbijania Unii. (Holenderski minister spraw zagranicznych dworował sobie, że takiego nazwiska nigdy nie słyszał).
A po drugie, szukanie kandydatury alternatywnej i uzgadnianie jej z państwami członkowskimi to zajęcie na kilka tygodni. Zaś po trzecie, z Tuskiem wszystkim było, z wyjątkiem rządu PiS-u, wygodnie, a nie wiadomo, jak będzie z nowym przy tych wszystkich kryzysach unijnych.
Wszak jednego nie można wykluczyć przy tej kulturze kompromisu panującej na zachodzie Europy: po co nam ten cały kłopot z Polakami? Nie skończy się przecież po odnowieniu kadencji Tuska; PiS będzie dalej bruździć. Weźmy lepiej swojego. I już w kuluarach krąży jakoby kandydatura jakiejś Dunki.
Tu jednak mocny opór mogłyby zgłosić kraje wschodniego skrzydła Unii, rozumiejące, że Tusk to ich łącznik z Brukselą. Łotewski minister spraw zagranicznych, Edgars Rinkevics powiedział twardo: „Tusk powinien kontynuować pracę na stanowisku szefa RE”. „Uważamy, że wykonuje dobrą pracę, utrzymuje jedność Unii i przewodzi w czasach wyzwań, zarówno tych wewnętrznych, jak i zewnętrznych”. To Tusk najbardziej bronił wespół z Merkel sankcji wobec Rosji. Najlepiej rozumienie sytuację Ukrainy.
Ponadto przywódcom powstałego właśnie w Paryżu czworokąta wersalskiego musi przychodzić do głowy jedna myśl: PiS nie będzie rządzić po wsze czasy i może dobrze byłoby wzmocnić Tuska drugą kadencją RE, by w 2020 r. wrócił do Polski, stworzył nową formację, wygrał wybory prezydenckie i zaczął przywracać Polskę Unii, co przecież leży jak najbardziej również w interesie starej Unii.
Krążący po Brukseli minister Waszczykowski i zachęcający innych ministrów do obalenia Tuska używa argumentu, że jedynym kandydatem do stanowiska szefa RE jest Saryusz-Wolski, bowiem jego kandydaturę prezydencji maltańskiej zgłosiło państwo unijne, a kandydatury Tuska nie zgłosił nikt. Tyle tylko, że Traktat Lizboński nie przewiduje takiej potrzeby wobec urzędującego przewodniczącego RE.
Poprzednik Tuska na stanowisku szefa RE, Herman Van Rompuy jest przekonany, że Tusk zostanie wybrany mimo sprzeciwu rządu polskiego, a Joseph Daul – szef Europejskiej Partii Ludowej, z której usunięto Saryusza – powiedział, że nie ma on żadnych szans na objęcie stanowiska szefa Rady.