Po dwudniowych protestach podczas których doszło do ostrych starć z policją w wyniku których zostało rannych ponad 500 osób w Libanie został powołany nowy rząd. Na jego czele stanął były profesor Amerykańskiego Uniwersytetu w Bejrucie Hassan Diab. Został on przez prezydenta desygnowany na to stanowisko jeszcze w grudniu ubiegłego roku. W październiku pod naciskiem społecznych protestów podał się do dymisji poprzedni premier Saad Hariri.
W skład nowego gabinet wchodzi 20 ministrów w tym dwie kobiety. Jedna z nich została wicepremierem a druga będzie, po raz pierwszy w historii Libanu, kierować resortem obrony.
Poszczególni ministrowie choć są w większości specjalistami nie należącym formalnie do partii politycznych, to są jednak z nimi powiązani. Sam premier ma poparcie ze strony proirańskiego ugrupowania Hezbollah.
W swoim pierwszym wystąpieniu nowy premier pozdrowił rewolucję, która „uczyniła Liban zwycięskim” mówiąc jednocześnie, że rząd reprezentuje aspiracje demonstrantów, którzy „mobilizowali się w ogólnonarodowych protestach w okresie ponad trzech miesięcy”.
Zapowiedział ponadto, że jego rząd będzie dążyć do spełnienia żądań protestujących co do niezależnego sądownictwa, odzyskania sprzeniewierzonych pieniędzy i walki z uzyskiwaniem nielegalnych dochodów.
Jak oświadczył, rząd „będzie działał szybko, lecz nie pochopnie”. Zaznaczył też, że jego ministrowie będą wolni od kumoterstwa i dążenia do osiągania osobistych korzyści czego dowodem ma być to, że nie będą kandydować w najbliższych wyborach parlamentarnych.
Pomimo takiej pojednawczej retoryki we wtorek 21 stycznia na ulicach Bejrutu ponownie zebrały się tłumy protestujących. Domagali się ustąpienia nowego rządu oraz prezydenta Michela Aouna, skandując „rewolucja, rewolucja!”. Głównym postulatem protestujących jest przeprowadzenie wcześniejszych wyborów parlamentarnych i utworzenie pozapartyjnego technicznego rządu fachowców, który będąc wolnym od partyjnych układów jako jedyny mógłby uporać się z problemami gospodarczymi i socjalnymi kraju takimi jak wysokie bezrobocie czy niskie zarobki. Niektórzy demonstranci zapowiadają, że będą kontynuować siedzący protest dopóki ich żądania nie zostaną spełnione.
Jednak eksperci dobrze znający polityczne realia Libanu, którego system od lat oparty jest na układach pomiędzy partiami nie pozostawiają złudzeń. Profesor Hilal Khashan z Amerykańskiego Uniwersytetu w Bejrucie twierdzi, iż postulat utworzenia całkowicie apolitycznego, technokratycznego rządu to przejaw myślenia życzeniowego, ponieważ za każdym kandydatem na ministerialne stanowisko stoi jakaś partia, która wspiera jego nominację.
Zapowiada się zatem kolejna fala protestów.