Przedstawiciele totalitarnej monarchii zasiadają już w Radzie Praw Człowieka ONZ – teraz zadbają również o prawa kobiet. Absurdalna decyzja zapadła w głosowaniu Rady Ekonomicznej i Społecznej, przy współudziale przynajmniej piętnastu krajów szczycących się swoją „rozwiniętą demokracją”.
Arabia Saudyjska zapracowała solidnie na reputację jednego z najbardziej antykobiecych państw świata. W kraju tym kobiety nie mogą podejmować właściwie żadnych poważnych decyzji bez męskiego opiekuna – ojca, męża, brata, dorosłego syna. Nie wolno im samodzielnie podróżować i prowadzić samochodu. Obowiązkowo noszą zakrywający niemal całe ciało strój. Kilka razy wstrząsały światem przypadki śmierci Saudyjek, którym nie udzieliła na czas pomocy karetka pogotowia obsługiwana przez samych mężczyzn. Nic dziwnego, że na wieść o tym, że kraj ten wybrano do komisji ONZ ds. statusu kobiet organizacje broniące praw człowieka zareagowały z oburzeniem.
Wśród zadań komisji jest „promocja praw kobiet, dokumentowanie realiów życia kobiet na całym świecie, budowanie globalnych standardów w zakresie równości płci”. W jaki sposób miałaby wykonywać je Arabia Saudyjska, w której społeczna rola kobiety w całości oparta jest na wskazaniach wahhabickiej interpretacji Koranu? – Wybrać Arabię Saudyjską do obrony praw kobiet to tak, jakby postawić podpalacza na czele miejskiej straży pożarnej – skomentował Hillel Neuer, dyrektor wykonawczy organizacji UN Watch. – To absurd – dodała. W mediach społecznościowych swoim oburzeniem dzielą się również arabskie działaczki na rzecz praw człowieka, w tym kobiety, którym udało się wyjechać z Arabii Saudyjskiej.
Szczególnie oburza fakt, że wybór Ar-Rijadu do komisji nigdy by nie przeszedł, gdyby nie fakt, że – jak wynika z prostej arytmetyki – kandydaturę tę poparło przynajmniej 15 państw szczycących się swoją demokracją. Czyżby uwierzyły w oficjalną broszurę informacyjną Arabii Saudyjskiej, w której kraj ten bez cienia zażenowania zapewnia, że jego prawo, oparte na szariacie, daje kobietom pełną swobodę?