(151125) — BEIJING, Nov. 25, 2015 (Xinhua) — Chinese President Xi Jinping (R) holds talks with Polish President Andrzej Duda at the Great Hall of the People in Beijing, capital of China, Nov. 25, 2015. (Xinhua/Ju Peng) (lfj)
Niekwestionowaną zasadą i fundamentem długofalowych relacji między Polski i Chinami powinien być prymat współpracy gospodarczej i cywilizacyjnej. Niezakłócanej przez bieżące spory polityczne i ideologiczne różnice.
Strony polska i chińska powinny respektować porozumienie o strategicznym partnerstwie polsko-chińskie podpisane w Pekinie 20 grudnia 2011 roku przez prezydentów Bronisława Komorowskiego i Hu Jintao oraz porozumienie o pogłębieniu tego partnerstwa podpisane przez prezydentów Andrzeja Dudę i Xi Jinpinga w czerwcu 2016 roku w Warszawie.
Zakładające poszanowanie dla różnic ideologicznych, różnych systemów politycznych, dróg rozwoju realizowanych w obu państwach. Nieingerowania w ich polityki wewnętrzne. Preferowanie współpracy na rzecz rozwiązywania globalnych problemów. Tworzenie wspólnej polityki klimatycznej, „zielonej gospodarki”, technologii oszczędzających zużycie energii.
Krok pierwszy
Polska ma za mały potencjał gospodarczy, aby prowadzić ekspansję gospodarczą wobec całych Chin. Globalnego gospodarczego mocarstwa. Jednego z najludniejszy państw świata. Zróżnicowanego geograficznie, klimatycznie, narodowościowo. Dlatego państwo polskie powinno wybrać któraś z chińskich prowincji i uczynić z niej „polską prowincją”. Skupić się na budowaniu współpracy z nią.
Oczywiście nie oznaczałoby to ograniczenia dotychczasowej współpracy politycznej na linii Warszawa – Pekin, czy dotychczasowej kooperacji gospodarczej polskich firm z partnerami z innych chiński prowincji. Ale każdy kto próbował zaistnieć na chińskim rynku wie, że polskie firmy nie mają aż tylu skumulowanych środków finansowych aby szybko podbijać bogate rynki Pekinu, Szanghaju, Kantonu, Shenzhen. Panuje tam już tak wielka konkurencja globalnych firm, że nowym polskim firmom trudno zaistnieć.
Polskie firmy powinny wchodzić na rynki chińskie poczynając od którejś z „biedniejszych” prowincji. Ale posiadającej wielki rozwojowy potencjał. Leżącej na „Nowym Jedwabnym Szlaku”, bo wtedy polskie firmy mają szansę na dodatkową współpracę przy projektach finansowych ramach tego wielkiego geopolitycznego zamierzenia.
Dobrym kandydatem na taką „polską prowincję” jest prawie stumilionowa prowincja Syczuan. Ze stolica w Chengdu, piętnastomilionową już metropolią. Syczuan to kolebka chińskich kultur, hydro inżynierii, ojczyzna jednej z czterech podstawowych typów kuchni chińskich, ekspresyjnego rodzaju chińskiej opery. Zamieszkała przez wielce gościnnych ludzi i otwartych na międzynarodowe kontakty ludzi.
Przyszła „polska prowincja” powinna mieć specjalny status i prymat w polskiej polityce wobec Chin. Każda polska delegacja państwowa przybywająca do Pekinu, lub innej chińskiej metropolii, powinna odwiedzać też „polską prowincję”. Każde polskie wydarzenie kulturalne odbywające się w Chinach powinno być tam obecne. Każde większe polskie miasto powinno mieć tam swojego partnera. Podobnie każda polska uczelnia, prestiżowa instytucja kultury, stowarzyszania współpracujące z Azją.
Każda polska firma planująca działalność gospodarczą w Chinach powinna rozpoczynać tam swą działalność. Mieć swoją siedzibę lub przynajmniej filię. Powinna tam najpierw promować swoje produkty, rejestrować swe marki i stamtąd dystrybuować je na całe Chiny.
Jeśli władze polskie zdecydowałyby się „wybrać” prowincję Syczuan, to nie będziemy startować tam od zera. W Chengdu jest już polski konsulat, na tamtejszym uniwersytecie są już studia polonistyczne. Jest potencjał by budować propolskie środowisko. Tam też zaczyna się jeden z najważniejszych szlaków kolejowych biegnących do Europy. Przez środkową Azję, Kazachstan, Rosję, Białoruś. Część wielkiego, międzynarodowego już projektu infrastrukturalnego Nowego Jedwabnego Szlaku.
Krok drugi
Polska ma obecnie historyczną szansę, aby korzystnie wykorzystać swe położenie geopolityczne. Sprawić, że polskie ziemie będą bramą i wielkim przeładunkowym portem łączącym szlaki kolejowe i drogowe między Azją a Europą.
Powinniśmy rozbudować w Małaszewiczach i innym przygranicznych miejscowościach wielkie centrum tranzytu Europa – Azja. Hub przeładunkowy dla transportowanych towarów. Centrum magazynowe i logistyczne wspierające ich rozsyłkę po całej Europie. Ale ten małaszewicki projekt nie powinien ograniczyć się tylko do stworzenia sprawnego przeładunku przesyłanych towarów i budowy nowoczesnych magazynów. Powinno powstać tam „Miejsce spotkań” przeróżnych firm azjatyckich i europejskich. Start up-ów, firm projektowo-dizajnerskich, promocyjnych, logistycznych, kurierskich, handlowych itp. Taki wielki XXI-wieczny Bazar.
Dla stworzenia takiego międzynarodowego przedsięwzięcia można wykorzystać środki finansowe z polityk spójności Unii Europejskiej, chińskie fundusze z programu Nowego Jedwabnego Szlaku. Można pozyskać wsparcie finansowe kooperując z firmami białoruskimi, kazachskimi, japońskimi, brytyjskimi, które już tworzą tam sieci transportowe.
Skutecznie, bo w ciągu dwóch ostatnich lat przewozy z wykorzystaniem już istniejącej infrastruktury podwoiły się. Nawet działania wojenne na Ukrainie nie zahamowały przewozów na linii Chiny – Europa przez Małaszewicze i sąsiednie przejścia graniczne.
Aby zrozumieć potencjał i możliwości tego międzynarodowego projektu trzeba przypomnieć czym był stary „Jedwabny Szlak”. Była to droga handlowa, która łączyła Chiny z Bliskim Wschodem i Europą od III wieku przede naszą erą aż do XVII wieku naszej ery. Po roku 1650, po odkryciu przez Europejczyków drogi morskiej do Chin stary, lądowy szlak stracił na znaczeniu.
W latach rozkwitu miał ponad 12 tysięcy kilometrów długości. Prowadził z Xi’an, dawnej stolicy Chin, przez Lanzhou do oazy Dunhuang. Tam rozgałęział się na elastyczny system dróg handlowych. Bazujący na tradycyjnych szlakach i połączeniach nowych, omijających lokalne wojny i konflikty. Przez dwa tysiące lat łączył Chiny z ówczesną Europą.
Pod koniec I wieku przed naszą erą powstał również morski Jedwabny Szlak prowadzący z Morza Czerwonego, przez Indie i Malaje na Morze Południowochińskie. Ale miał on dla państw azjatyckich regionalne znaczenie. Kręgosłupem wymiany gospodarczej Azji i Europy były szlaki lądowe.
Wspólny handel sprzyjał wymianie kulturalnej, naukowej, religijnej między chińskim centrum Azji a Europa. Stary Szlak zbudowano na zasadzie łańcuszku kupców – pośredników. Przekazywali oni swe towary, a przy okazji przeróżne informacje, niczym pałeczkę w sztafecie, następnym gildiom kupieckim. Ci uzupełniali ładunki karawan o swoje towary i swoją wiedzę o swoim świecie.
Warto przypomnieć refleksje Christophera I. Beckwitha, wybitnego badacza centralnej Euro Azji i dawnego Jedwabnego Szlaku i Wojciecha Hubnera polskiego ekonomistę, zaangażowanego w projekty ONZ w centralnej Euro Azji. Ten stary Jedwabny Szlak był nie tylko miejscem wymiany towarowej między imperiami chińskim, perskim, arabskim, mongolskim, rzymskim i jego następcami. Dzięki niemu następowała też wymiana i przenikanie idei, nauki i kultur naszej Euro Azji. Dzięki temu nie było pustki ekonomicznej i kulturalnej na trasie Jedwabnego Szlaku. Wymiana tworzyła regionalne centra kulturalne i handlowe. A konieczność utrzymania wymiany handlowej od dalekich Chin po przysłowiowy Rzym wymuszała na zainteresowanych handlem państwami wygaszanie konfliktów zbrojnych na ówczesnym „globalnym łańcuchu dostaw”.
Proponowany teraz małaszewicki kanał kolejowy Azja – Europa mógłby być takim regionalnym kolejowym „Kanałem sueskim”. Przedsięwzięciem polsko-chińsko-międzynarodowym. Chronionym przez wszystkich jego użytkowników i udziałowców. Tak ważnym dla globalnego handlu, że korzystającym też z międzynarodowego parasola bezpieczeństwa.
Ta polska „Brama do Europy” i „Bazar XXI wieku” powinny być częścią innych regionalnych projektów komunikacyjnej. Infrastruktury transportowej Trójmorza, pogranicza Unii Europejskiej, chińsko- środowko-europejskiego Formatu 16+1.
Jeśli ten nowy Jedwabny Szlak uchroni nasz świat przed recydywą kolejnych „koncertów mocarstw”, biegunowych podziałów, powrotów „zimnych wojen”, to dodatkowo warto w niego zainwestować.
Krok trzeci
Przyszła polska współpraca z Chinami powinna być częścią wspólnej polityki Unia Europejska – Chiny. Zwłaszcza kiedy będzie to polityka wspólna z Niemcami. Jedynym państwem Unii Europejskiej, które ma nadwyżkę w handlu z Chinami.
Polska gospodarka jest silnie związana z gospodarką niemiecką. Polskie przedsiębiorstwa oraz przedsiębiorstwa zlokalizowane w naszym kraju są ważnymi ogniwami w łańcuchach dostawczych firm niemieckich. Około 25-30 procent podzespołów składających się na finalne produkty sprzedawanych w Chinach pod znakami firmowymi sztandarowych, niemieckich marek powstaje na terenie Polski.
Takie informacje, nie są powszechnie znane, warto upowszechniać w Chinach. Zwłaszcza że panuje tam powszechny szacunek i konsumencki respekt wobec wszystkich niemieckich produktów.
Z Niemcami warto współpracować w Chinach. Niedawna wizyta niemieckiego kanclerza Olafa Scholtza w Pekinie, jego rozmowy z prezydentem Xi Jinpingiem potwierdziły wielki potencjał dla przyszłej, wieloletniej współpracy.
W Unii Europejskiej i w Chinach zaplanowano nowe, wieloletnie programy rozwoju. Stymulowanie „zielonej gospodarki”. Energetyki opartej na odnawialnych źródłach energii. W ten sposób powstaje atrakcyjne pole do kooperacji Unia Europejska – Chiny. Podobną współpracę można rozwinąć przy ochronie globalnego klimatu, gdzie wieloletnie rozwojowe plany chińskie i europejskie są zbieżne.
Chiny są drugim światowym mocarstwem. Chiński styl uprawiania polityki, biznesu, myślenia jest inny niż zachodnioeuropejski. Dlatego relacje z Chinami wymagają czasem inaczej prowadzonej polityki niż wobec państw europejskich.
Skoro mamy ministra ds. Unii Europejskiej w polskim rządzie, to powinniśmy mieć tam również silny ośrodek zajmujący się długofalową polityką polsko-chińską.