Nie maszeruję, ale za swoje
Ja to mam jednak szczęście w życiu. I nie będę w nic odpukiwał, żeby nie zapeszyć, bo w zabobony nie wierzę. No bo jak inaczej nazwać to, że na 11 listopada zwykle gram koncerty, znaczy się, jestem w pracy i nie muszę uczestniczyć w tym patriotyczno-narodowym grajdołku, nawet jako postronny obserwator? W czepku urodzonym! Właśnie jadę…