2 grudnia 2024

loader

Bliski Wschód za daleki dla Polski

Kiedy w końcu lutego 1990 r. byłem bezpośrednim świadkiem jak goszcząca w Polsce ministerialna delegacja Iraku, na wiadomość o wznowieniu przez rząd Tadeusza Mazowieckiego polsko – izraelskich stosunków dyplomatycznych, raptownie przerwała swój pobyt w Warszawie, był to wymowny sygnał zmiany klimatu w politycznych kontaktach polsko – arabskich.

Kiedy natomiast wkrótce potem pojawiły się setki ogłoszeń firm i instytucji wyprzedających za grosze swe maszyny do pisania z arabską czcionką, był to czytelny sygnał ogromnego regresu polskiej aktywności w obszarze handlu z państwami arabskimi.
Polak Arab dwa bratanki
W czasach socjalizmu Polska utrzymywała dobre stosunki właściwie z cały światem arabskim. Można było bez przesady mówić o polsko – arabskiej przyjaźnie. Szczególnie bliskie więzy łączyły nas z lewicującymi rządami arabskimi, gdzie rządziła Partia Arabskiego Socjalistycznego Odrodzenia (BAAS). O jakości syryjskiego lub irackiego socjalizmu czy też istoty arabskich rewolucji, jak np. libijska nie warto się szerzej wypowiadać, lecz faktem jest, że zbliżenie niektórych reżimów bliskowschodnich do Polski i innych państw socjalistycznych wyrażało się w dostarczaniu sprzętu wojskowego i pewnej pomocy technicznej w niektórych gałęziach przemysłu w zamian za przejmowanie i rozpowszechnianie przez te rewolucyjne reżimy przekonań socjalistycznych i wdrażanie ich siłą. Ważnym czynnikiem zacieśniania kontaktów polsko-arabskich były realizowane na szeroką skalę polskie kontrakty na budowę dróg, cementowni czy cukrowni, a także przyznawanie polskich stypendiów setkom studentów z krajów arabskich i Organizacji Wyzwolenia Palestyny.
Wszystko to uległo radykalnej odmianie wraz z transformacją ustrojową Polski i jej reorientacją na Zachód oraz ociepleniem stosunków z Izraelem. Po latach zastoju w stosunkach polsko-arabskich, zainteresowanie Polski Bliskim Wschodem zaczęło rosnąć po wejściu do Unii Europejskiej i naszym udziale w wojnie w Iraku w 2003 r., gdy stosunki polsko-arabskie zaczęły zmieniać się w kierunku większego ich zacieśnienia.
Warszawska konferencja – palec w drzwiach do stosunków z Iranem i Palestyną.
Po wygranych w 2015 r. liderzy PiS zapowiedzieli „głębokie zmiany” w polityce zagranicznej (zwłaszcza przed wyborami) lub przynajmniej „zmiany w polityce zagranicznej”. Dotyczyły one nie tylko umocnienia wszelkich więzów z USA, ale i korekty polityki wschodniej. Pojęcie krajów Wschodu obejmuje szeroki obszar od Ukrainy i Rosji do państw Bliskiego i Dalekiego Wschodu. Mimo pisowskich ambicji odgrywania przez Polskę roli mocarstwa, na razie regionalnego, w ramach ,,Trójmorza”, w praktyce dyplomacja rządzącej ekipy pozwala się niemal bezwolnie wykorzystywać amerykańskiej administracji do prowadzenia jej własnej linii politycznej. Co więcej, PiS wręcz szuka możliwości przypodobania się Stanom, wynajdując wszelkie możliwe punkty styczności. Taka dygresja, podczas miłego spotkania po latach, mój kolega ze studiów, były ambasador RP w Brazylii, Paweł Kulka – Kulpiowski zwraca uwagę na następującą okoliczność; gdy w 2005 r. PiS obejmował władzę, zrezygnował z przyjętej przez rząd Marka Belki listy państw priorytetowych w stosunkach gospodarczych Polski z zagranicą, a na tej liście była m. in. Brazylia. Jednak gdy obecny pisowski rząd dostrzegł, że brazylijski rząd Jaira Bolsonaro – homofoba, wroga praw kobiet i środowiska LGBT, miłośnika wszelkich dyktatur i rządów Donalda Trampa, zwolennika przeniesienia ambasady USA do Jerozolimy, cieszy się sympatią i poparciem amerykańskiego prezydenta, wówczas Brazylia stała się nagle ważnym partnerem Polski. Zasada: przyjaciel naszego przyjaciela jest naszym przyjacielem, działa w pełni i ma spowodować przychylne spojrzenie zza oceanu na Polskę.
Podobnie świadectwem dążności obecnej ekipy do przypodobania się za wszelką cenę amerykańskiej administracji, stała się konferencja międzynarodowa nt. Bliskiego Wschodu z szczególnym uwzględnieniem sytuacji w Iranie, zwołana w lutym 2019 r. w Warszawie z inicjatywy USA. Rosja, podobnie jak Palestyna, Katar i Liban, odmówiła udziału w konferencji. Turcję reprezentował jedynie ambasador w Warszawie. Nikt nie zaprosił najbardziej zainteresowanego państwa, czyli Iranu, a Moskwa uważała, że ​​konferencja jest wyraźnie antyirańska i konfrontacyjna wobec Iranu. Iran, z którym od 400 lat mieliśmy bardzo dobre relacje (w XIX w. szach Persji miał nawet własną, polską gwardię), próbował naciskać na Polskę, aby nie organizowała szczytu na swojej ziemi. Strona polska zdecydowała się jedynie usunąć nazwę Iranu z tytułu szczytu. Minister Krzysztof Szczerski podkreślił, że dzięki tej konferencji Polska zyskała zupełnie nową rolę w polityce międzynarodowej, jest państwem zdolnym do działania w polityce międzynarodowej nie tylko w swoim najbliższym otoczeniu, ale także w skali globalnej.
Ten wyraźnie megalomański wybieg pisowskich polityków nie był pierwszym z tego rodzaju. Zaplanowany jeszcze za rządów PO szczyt NATO, który odbył się na warszawskim stadionie w lipcu 2016 r. miał być w pisowskiej propagandzie wydarzeniem historycznym, wynoszącym na wyżyny autorytet Polski i wyrazem doceniania naszego państwa rządzonego przez PiS.
Podobnie podnoszono rolę konferencji bliskowschodniej, choć ta wciągała Polskę w orbitę zupełnie niepotrzebnej nam antyirańskiej polityki, podczas kiedy i tak to Izrael, a nie Polska zdołał wykorzystać warszawską konferencję do wzmocnienia swojej pozycji i interesów. I to nie polski premier Mateusz Morawiecki, a premier Izraela Benjamin Netanjahu stał się głównym beneficjentem tej konferencji, zyskując atuty w toczącej się w Izraelu kampanii wyborczej, a Polska kolejny raz dała się wykorzystać amerykańskiej administracji, choć zdawała się być z tego niezmiernie dumna. Jednak próba rozwiązywanie w Warszawie problemów z Iranem i konfliktu palestyńsko – izraelskiego bez udziału wszystkich udziału zainteresowanych stron, w tym Rosji, nie wydaje się perspektywiczną ani optymalnie rozsądną.
Polska jako gospodarz tej konferencji straciła możliwość zachowania balansu i utrzymania równego dystansu wobec stron konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Stosunki z Izraelem są niewątpliwie dla Polski ważne w wielu wymiarach, jesteśmy partnerami i sojusznikami, choć w wojskowym wymiarze niewiele dla nas z tego sojuszu może wynikać. Nasz obrót handlowy z tym państwem to zaledwie 600-700 mln dol., podczas gdy z światem arabskim wyraża się w kwocie 3 mld. dol, w tym udział samych Zjednoczonych Emiratów Arabskich – sporo ponad 1 mld dol., a ich rynek jest ogromny i perspektywiczny, skłonny wchłonąć wszystko co zaoferujemy, paradoksalnie nawet piach. Palestyna w tym kontekście to mało liczący się arabski partner. Tym niemniej nie należy go lekceważyć. Polska uznała państwowość Palestyny w 1988 r., a kolejne nasze ekipy rządzące podtrzymują to stanowisko. Warto by kreatorzy polskiej polityki zagranicznej brali pod uwagę, a nie ignorowali fakt, że sprawy palestyńskiej państwowości i konfliktu z Izraelem, był i jest zawsze w centrum problemów Bliskiego Wschodu, a bez samych Palestyńczyków i rozwiązania problemu palestyńskiego nie może być mowy o stabilizacji i normalizacji sytuacji bliskowschodniej. O tym, że można i należy utrzymywać równowagę w stosunkach z Izraelem i Autonomią Palestyńską, pilnować równego dystansu do nich, najlepiej wie Francja, dostrzegająca równoległość terroryzmu uprawianego przez niektóre organizacje palestyńskie, jak i wieloaspektowego terroryzmu państwowego Izraela, którego emanacją są choćby najnowsze plany aneksji doliny Jordanu. Jesteśmy związani sojuszami i sojuszniczymi zobowiązaniami, to prawda, jednak Polska dotknięta podobnymi do palestyńskich doświadczeniami historycznymi, mogłaby wobec Palestyńczyków zajmować bardziej samodzielne i dobitniejsze stanowisko, choćby podobne do reprezentowanego przez Turcję, która będąc członkiem NATO, popiera jednak walkę i aspiracje Palestyńczyków do własnej państwowości.
Warto pamiętać, że byt Palestyny zależy nie tylko od wsparcia finansowego z zewnątrz, ale i od uwagi i koncentracji międzynarodowej. Jeśli wiele stron polityki międzynarodowej spycha tów i problem palestyński na margines żywotnych spraw w regionie, wcale nie musi oznaczać, że jest to obowiązujący wyznacznik postawy dla Polski.
O tym, że Polska nie utrzymała potrzebnej równwagi w stosunkach z Izraelem jak i Palestyną, świadczy wypowiedź sekretarz Komitetu Wykonawczego OWP ​​Saeb Erekata, że warszawska konferencja jest próbą uczynienia z izraelskiego łamania praw Palestyny ​​„naturalnej rzeczywistości”. Natomiast palestyński minister spraw zagranicznych Riyad al-Maliki powiedział: „Uważamy konferencję warszawską za spisek przeciwko kwestii palestyńskiej”. Polska jako państwo wielokrotnie pokrzywdzone przez silniejszych, nie przejawiła zrozumienia dla aspiracji Palestyńczyków, wspierając kontrowersyjną decyzję Waszyngtonu o przeniesieniu ambasady USA do okupowanej Jerozolimy.
Polscy konserwatyści arabskim rewolucjonistom i co dalej.
Szansa na ożywienie stosunków polsko – arabskich i zarazem na wzrost rangi Polski w tym regionie zaistniała wraz z antyreżimowymi rewolucjami w Tunisie w 2010 r. i rok później w Egipcie oraz Libii. Przed Polską otworzyła się perspektywa eksportu do krajów „Arabskiej Wiosny” swojego doświadczenia pokojowej i konstruktywnej transformacji ustrojowej, organizacji społeczeństwa obywatelskiego, stabilnej demokracji opartej na pluralizmie politycznym i rządach prawa oraz wolności mediów. Egipt i Tunezję odwiedzili polscy parlamentarzyści i urzędnicy rządowi, rozważano możliwość sprzedaży polskiego uzbrojenia dla rewolucyjnej Libii, a do Polski wyjechały arabskie delegacje ministerialne w celu przygotowania raportów na temat polskich doświadczeń i ich wykorzystania na arabskim gruncie.
Regionalne Centrum Studiów Strategicznych w Kairze zwróciło w okresie trwania arabskich rewolucji uwagę na pojawienie się nowej roli Polski i jej polityki zagranicznej na Bliskim Wschodzie, starającej się zaistnieć jako wpływowy aktor na scenie międzynarodowej. Badania te pokazały, że ​​zainteresowanie Polski Bliskim Wschodem wynika z postrzegania siebie jako dużego i aktywnego kraju na scenie europejskiej, a także z dążenia do tworzenia nowych partnerstw na arenie międzynarodowej, aby osiągnąć cele dywersyfikacji źródeł energii i przyciągania inwestycji. Faktycznie wydawało się, że przebudzenie świata arabskiego ma wielkie znaczenie nie tylko dla Europy, także dla Polski, a naszym strategicznym priorytetem powinno być stworzenie własnej polityki wobec krajów muzułmańskich.
Jednak sama istota niezwykle skomplikowanej i dynamicznej sytuacji w krajach arabskich czyniła polską misję trudną do sfinalizowania, choćby dlatego, że demokracje tam zaprowadzane po rewolucjach politologia zalicza do tzw. ,,ułomnych”, a niebezpieczeństwo zwycięstwa islamskich radykałów w wolnych wyborach, których przeprowadzenia miała uczyć Polska, stało się arabską rzeczywistością. Autorzy egipskich reform przegrali nie tylko z bractwem muzułmańskim i salafitami, ale i własnymi ułomnościami, pokusami i ciągotami ku autorytaryzmowi. Arabska Wiosna wyostrzyła również podziały miedzy sunnitami i szyitami oraz ukazała zagrożenia związane z zastępowaniem arabskiego nacjonalizmu ideologią politycznego islamu, a nawet szowinizmu wyznaniowego, a to przyniosło bezpośrednie zagrożenia dla mniejszości religijnych i etnicznych, w tym chrześcijan. Po arabskich rewolucjach nastąpiło osłabienie armii i policji, co łączyło się z odrodzeniem tradycyjnych i charakterystycznych dla świata arabskiego struktur plemiennych i klanowych, widocznych szczególnie wyraźnie na przykładzie Libii. Osłabienie struktur państwowych i rozchwianie społeczne pogłębiły istniejący kryzys gospodarczy. Radykalizacja nastrojów i ekstremizm zaczęły mocno zagrażać politycznej stabilności regionu, a perspektywa jej przywrócenia wydaje się odległa. Trwające tam konflikty wewnętrzne trudno zażegnać. Pozostają one ogromnym problemem dla społeczności międzynarodowej, a ich rozwiązywanie nie jest z pewnością zadaniem dla polskiej dyplomacji. Światu arabskiemu niezbędna jest demokratyzacja idąca w parze z modernizacją, a tego sama Polska nie jest w stanie sprostać, chyba że działając w sposób skoordynowany w ramach akcji całej UE.
Świat arabski, wbrew lansowanej przez wiele dekad ideologii ,,jedności arabskiej”, jest silnie podzielony i targany sprzecznymi interesami politycznymi gospodarczymi. Nie sposób w tej sytuacji wyznaczać generalnych perspektyw stosunków polsko – arabskich. O ile takie państwa jak Irak czy Libia czy Syria pogrążone są w stanie anarchii i trudno mówić o szerszej współpracy z nimi, to już z królestwem Arabii Saudyjskiej stosunki rozwijają się niezwykle dynamicznie i wielopłaszczyznowo, a państwo to postrzegana jest jako przyjaciel i sojusznik w regionie. Zresztą współpracę z państwami regionu Zatoki Perskiej, władze RP zaliczają do priorytetów polskiej polityki zagranicznej poza obszarem euroatlantyckim. Polska jest przecież jednym z największych partnerów handlowych Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Istnieje wieloletnia bilateralna współpraca Polski z państwami bliskowschodnimi w dziedzinie nauki i szkolnictwa wyższego, wymiany studentów i doktorantów. Wartą podkreślenia jest działalność Polsko – Arabskiej Izby Gospodarczej, której celem jest ułatwianie stosunków handlowych między polskimi podmiotami a ich arabskimi partnerami. Na Bliskim Wschodzie działają organizacje: Caritas Polska, Polska Misja Medyczna, Polska Akcja Humanitarna. Polskie organizacje pozarządowe realizowały projekty, których głównym celem była pomoc doradcza oraz działania na rzecz demokratyzacji i przestrzegania praw człowieka, realizują projekty szkoleń dla działaczy społecznych z państw arabskich.
Mimo polskich starań, stan odnoszonych, gospodarczych korzyści z rozwijania kontaktów z światem arabskim jest wciąż zbyt nikły. Przeszkodą jest wciąż niestabilna sytuacja wewnętrzna potencjalnych partnerów lub ich nieuregulowana sytuacja na arenie międzynarodowej. Ze strony polskiej natomiast zauważa się niechętną postawę niektórych polskich podmiotów gospodarczych oraz oświatowych, obawiających się ryzyka nowych przedsięwzięć i nawiązywania współpracy z państwami regionu. Kształtowaniu opinii o Polsce w świecie arabskim z pewnością nie sprzyja głośna już w świecie polska nietolerancja i ksenofobia, a także obsesyjna odmowa władz przyjmowania uchodźców wojennych, nawet sierot i nieislamskich Jazydów, z syryjskiego i irackiego teatru wojny domowej. Okazując gotowość wspierania arabskich rewolucji, polskie władze zapomniały, że implikacją ,,Arabskiej Wiosny” były krwawo tłumione w marcu 2011 r. wystąpienia syryjskiej ludności przeciw reżimowi Baszara Asada, które już latem tego roku przerodziły się w wieloletnią wojnę domową. Ta zaś generuje całą rzeszę uchodźców wojennych, od których konserwatywny, nacjonalistyczny rząd PiS chciałby się odgrodzić murem, traktując ich jako zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa oraz jak ,,zarazki, pasożyty i pierwotniaki”. Tymczasem założenia polskiej polityki zagraniczne definiują jako bliskie naszym interesom państwa Dalekiego Wschodu, jednocześnie nie wymieniając regionu Bliskiego Wschodu jako kluczowego dla interesów Polski. A świat arabski widzi to i wyciąga wnioski.

Tadeusz Jasiński

Poprzedni

27 lat z konkordatem

Następny

Świat tajemnic Borgesa

Zostaw komentarz