19 kwietnia 2024

loader

Świat tajemnic Borgesa

Jorge Luis Borges (24 sierpnia 1899, Buenos Aires – 14 czerwca 1986, Genewa) jest pisarzem tylko dla tych, którzy szukają, a co najmniej cenią w literaturze nieoczywistości, tajemnice, łamigłówki, labirynty fantazji, ale także czytelniczy wysiłek.

Kto szuka w literaturze jedynie klarownego, racjonalnego przekazu, kto ma potrzebę by literatura wskazywała mu drogi życia lub co najmniej je objaśniała w duchu common sense (zdrowego rozsądku), ten odłoży ten tom na bok po lekturze kilku stron. Jednak, czy w końcu literatura to przepis na smaczną potrawę w kolorowym pisemku? Dzieło literackie, którego sens jest oczywisty od pierwszych zdań, jest od początku martwe. Może być co najwyżej częścią piśmiennictwem, ale nie sztuką. Częścią piśmiennictwa i to bardzo interesującą, z różnych punktów widzenia, jest n.p. literatura okresu socjalistycznego realizmu, której cały pakiet stanowi honorową część półki mojej domowej biblioteki (n.p. „Numer 16 produkuje” Jana Wilczka, „Obywatele” Kazimierza Brandysa, „Węgiel” Aleksandra Ścibor-Rylskiego, czy „Władza” Tadeusza Konwickiego), ale czy jest częścią literackiej sztuki? A czy w swojej pozytywistycznej oczywistości jest tajemnica w „Tajemniczej wyspie” Juliusza Verne lub w „Tajemnicach Paryża” Eugeniusza Sue z ich użytkową oczywistością gatunkową?
I tak też potraktowałem spotkanie, jako ponowne odkrywanie tajemnicy po wielu latach, a nawet po dziesięcioleciach, z tomem opowiadań Borgesa „Alef” – jako spotkanie z tajemnicą i nieoczywistością. Dziś nawet bardziej fascynujące, bo percepcja tych zjawisk zmienia się z wiekiem. Kilkadziesiąt lat temu, gdy się miało „dzieścia lat”, poczucie tajemnicy było zupełnie inne. I nie będę udawał, że przeczytałem, poznałem i zrozumiałem wszystko, co jest w tym tomie. Ta lektura pozostaje dla mnie otwarta, tajemnicza, nieoczywista, mimo inteligentnych objaśnień Piotra Pazińskiego, autora posłowia i Andrzeja Sobola-Jurczykowskiego, tłumacza i autora przypisów. I tak też rezultaty mojej lektury przedstawię, w sposób nie zamknięty, nieoczywisty, jako lektury in statu nascendi.
Omawiając jakiś czas temu nowe wydanie „Fikcji” Borgesa zwracałem uwagę, że wiążący motyw tego tomu opowiadań. „Jeżeli naczelnym problemem „Fikcji” – jak pokazali w szkicach, towarzyszących zeszłorocznej PIW-owskiej reedycji tego zbioru, Jan Gondowicz i Grzegorz Jankowicz – jest potencjalność literatury, światów wymyślonych, ale z różnych powodów niezaistniałych, ukrytych w snach i może zdeponowanych pośród Ksiąg w Bibliotece Babel, to w „Alefie” drąży Borges temat ludzkiej tożsamości”. Gry z tożsamością należały do ulubionych gier intelektualnych i wyobrażeniowych Borgesa.
Choćby w opowiadaniach „Tamten”, i „Dwudziesty piąty sierpnia 1983”, których nie ma w zbiorze „Alef” grał ze swoją własną tożsamością rozbijając ją na kilka tożsamości, jego dwa wcielenia, starsze i młodsze, dialogowały ze sobą, przy czym tajemnicą pozostawało, które z wcieleń jest prawdziwe, a które senną projekcją. Zbiór „Alef” jest niemal w całości poświęcony rozmaitym grom tożsamościowym. W opowiadaniu „Nieśmiertelny” rzymski trybun doświadcza metempsychozy po dotarciu do Miasta Nieśmiertelnych i napiciu się wody z tamtejszej rzeki. Staje się wtedy kolejno inkarnacją Homera, a następnie w różnych wcieleniach pojawia się na przestrzeni wieków, m.in. od XIII-wiecznego Kairu po XX-wieczny Londyn. Powróciwszy do śmiertelności konstatuje, że jego metamorfozy dokonują się na mocy prawa, które brzmi: „Nikt nie jest kimś, jeden człowiek nieśmiertelny jest wszystkimi ludźmi”, ale tylko człowiek śmiertelny może dokonać takiej konstatacji. W „Nieboszczyku” bohater wyobraża sobie, że zajmie miejsce starzejącego się szefa bandy, staje się jego sobowtórem. W opowiadaniu „Ibn Hakam al-Buchari, zabity w swoim labiryncie” napotykamy cały łańcuch sobowtórów. Bohater „Powtórnej śmierci” staje się swoim własnym sobowtórem aby cofnąć się w przeszłość. Tytułowy bohater „Domu Asteriona” jest lokatorem labiryntu kreuje w wyobraźni innego Asteriona, ale gdy na chwilę odrywa się od tej gry wyobraźni, ten wyobrażony przynosi mu śmierć i nadaje mu inną tożsamość. W „Dociekaniach Awerroesa” narrator piszący o sławnym uczonym uznaje, że nie wie kim był i co myślał jego bohater i konkluduje: „Poczułem, pisząc ostatnią stronę, że moje opowiadanie jest symbolem człowieka, którym byłem ja sam, kiedy je pisałem, i że musiałem, aby napisać to opowiadanie, stać się tym człowiekiem, a żeby stać się tym człowiekiem, musiałem napisać to opowiadanie, i tak w nieskończoność”. W „Oczekiwaniu” człowiek czeka na śmierć innego człowieka o tym samym nazwisku, a ta śmierć może się dokonać na jeden z trzech sposobów: poprzez pojawienie się wiadomości o niej w prasowym anonsie, we śnie, albo w rzeczywistości. Nie wiemy jednak, który z tych ludzi jest prawdziwym o tym nazwisku, a który sobie przywłaszczył tożsamość. Bohaterka „Emmy Zunz” dla dokonania zemsty nie tylko musi przywłaszczyć sobie cudzą tożsamość, ale dokonać przesunięć czasu oraz znaleźć kilka sobowtórów. W „Historii wojownika i branki” dwie kompletnie inne postacie, męska i kobieca, z innych epok, stają się awersem i rewersem jednej historii. W „Biografii Tadea Isidora Cruz (1829-1874), „pojmany przez policję złoczyńca trafił do karnej kompanii, a wiele lat później, dowodząc pościgiem za innym złoczyńcą, w jednej chwili ujrzał w tamtym swój los i przeznaczenie, „zrozumiał, ze ten drugi jest nim”. W „Deutsches Requiem” mieszają się na nawet dopełniają dwie tożsamości, nazistowski zbrodniarz wojenny i jego żydowska ofiara. Dla nazisty Żyd stał się „symbolem pewnej znienawidzonej strefy jego duszy”, staje się jego swoistym sobowtórem. Borges ujmuje tu zasadę, że „nie ma rzeczy, która by nie była zrównoważona przez inną”. W „Człowieku na progu” poszukiwanie zabójcy pewnego człowieka jest skazane na niepowodzenie, bo „natura zawijającej się czasoprzestrzeni” sprawia, że owym zabójcą może być każdy. W „Piśmie boga” więzień całkowicie mrocznej celi nie widzi swojego ciała, co zaburza jego tożsamość. Widzi je tylko w krótkich chwilach i wtedy ma chwile wglądu w siebie. Tytułowy „Zahir”, to jeden z „borgesowskich przedmiotów niemożliwych”, symbolizujący dzieje wszechświata, przyjmujący w zależności od miejsca i epoki, odmienną postać. „Zahir – napisał Paziński – przechodzi z rąk do rąk i choć pojedynczy człowiek ma szansę zetknąć się z nim raz w życiu, to zetknąwszy się, nie może go już zapomnieć. A to dlatego, że Zahir, mimo że zmienia postać i właścicieli, uświadamia ludziom, że „świat widzialny istnieje w każdym swym przejawie”. Przekładając na język indywiduów: każdy człowiek jest sobowtórem każdego innego, a wszyscy spotykają się w Zahirze”. Jak można zauważyć, motyw tożsamości i sobowtórności łączy się tu szczególnie wyraźnie z motywem tożsamościowego panteizmu rodem ze Spinozy. Wypada przy tym zauważyć, że nie mamy tu do czynienia z popularnym motywem sobowtóra znanym z gatunku horroru, lecz figurą metaforyczną odnoszącą się do egzystencjalnych motywów tożsamościowych. Powyższe mikrostreszczenia niektórych opowiadań z tomu „Alef” są oczywiście bardzo daleko idącymi uproszczeniami, zarysem łupiny, a nie opisem jej zawartości. Ta jest niezwykle wyrafinowana, wielowarstwowa, niejednoznaczna, bo tę grę w tożsamości prowadzi Borges wielokierunkowo, ze swoimi postaciami, ze sobą i oczywiście z czytelnikiem. Jak napisał w posłowiu Piotr Paziński, w „Alefie” „drąży Borges temat ludzkiej tożsamości. Tożsamości, dopowiedzmy, zazwyczaj wewnętrznie poróżnionej, rozpękniętej, niepokojąco podwojonej, wyposażonej w wyimaginowanych, ale i realnych dublerów, żyjących tu i teraz, równolegle z nami albo w innym miejscu i w innej epoce, podobnych nam albo stanowiących nasze przeciwieństwo (…)”. Kończące zbiór opowiadanie „Alef” jest w pewnym sensie ramą ideową całości, jako że – jak w nim czytamy w – „Alef” jest tym jedynym z punktów przestrzeni, który zawiera wszystkie inne”. Sam Borges odnosił się do formy, treści, sensu swoich opowiadań. W „Epilogu” zbioru „Alef” napisał: „Poza „Emmą Zunz” (…) i „Historią wojownika i branki”, które opisują wiarygodne zdarzenia, opowiadania tej książki należą do gatunku fantastycznego”. To brzmi niby ważna wskazówka dla czytelnika, jak powinien traktować jego opowiadania. Jednak niewiele nam ona pomaga w rozwikłaniu tworzonych przez niego tajemnic, szarad, labiryntów. Bo dla mnie Borges jest nade wszystko pisarzem tajemnic, do których badania, rozważania, chce wciągnąć czytelnika. Nic tu nie jest oczywiste, wszystko jest dwuznaczne, potencjalne. Świat jego opowiadań jest labiryntem. Nie możemy być pewni, jako czytelnicy, żadnej swojej interpretacji, żadnej intuicji, w każdej z nich jest potencjał do odczytania na różne sposoby. Podejrzewam nawet, że niektórych z nich nie da się odczytać poprzez osiągnięcie jednego „właściwego” odczytania, bo takie nie istnieje. Tajemniczości wątków borgesowskich towarzyszy ich całkowita interpretacyjna otwartość. To jest istota tej gry w tajemnicę, do której Borges nas zaprasza. Trzeba jego warunki przyjąć lub je odrzucić. Dlatego lektura opowiadań Borgesa, skądinąd nie tylko „Alefa”, to zadanie permanentne i otwarte.
Nie da się z sensem raz ich przeczytać, zamknąć egzemplarz i uznać lekturę za zakończoną. Nie da się jej przeczytać i „odfajkować” jak lektury „kryminału”, na końcu którego odkrywamy „kto zabił”. Trzeba do nich wracać, bo każdorazowa ich lektura jest potencjalna i niedopełniona, jest jakby poruszaniem się w kręgu własnych, czytelniczych wyobrażeń, wątpliwości, intuicji. To lektura jakby ciągle w stanie stawania się, jakby na pętli stale zakrzywiającego się czasu, co oznacza, że pisarz stawia nas cokolwiek w sytuacji podobnej do sytuacji stworzonych przez niego postaci. Podejrzewam, że niewielu jest czytelników skłonnych do przyjęcia takich reguł gry. Jednak ci, którzy z dobrą wolą i z tak zwanym „całym dobrodziejstwem inwentarza”, je przyjmą, mogą liczyć na fascynujące czytelnicze owoce. Nagroda za przyjęcie tych reguł gry i za nieuchronny, momentami nawet rozpaczliwy wysiłek przy lekturze, może być sowita.
Jorge Luis Borges – „Alef”, przekład i przypisy Andrzej Sobol-Jurczykowski, posłowie Piotr Paziński, PIW, Warszawa 2020, str. 227, ISBN 978-83-8196-067-0

Krzysztof Lubczyński

Poprzedni

Bliski Wschód za daleki dla Polski

Następny

Obiad Jasia z Premierem

Zostaw komentarz