2 grudnia 2024

loader

Emerytury toną w finansowej mgle

Polski system emerytalny nie wymaga dotacji budżetowych. Poradziłby sobie znakomicie, gdyby Skarb Państwa zechciał zwrócić mu około 5 bilionów złotych, jakie do tej pory zabrał ze składek obywateli.

System emerytalny jest kluczowym elementem zarówno bezpieczeństwa socjalnego, jak i bezpieczeństwa finansów publicznych. Krach systemu emerytalnego mógłby mieć bardzo poważne konsekwencje, zarówno dla obywateli jak i budżetu państwa.
Część publicystów uważa, że zmiana systemu emerytalnego spowodowała spadek stopy zastąpienia z 70 proc. do 30 proc. To nie jest jednak spowodowane systemem, tylko wysokością składki.

Każdy wypracowuje sobie sam

Przypomnijmy, że założeniem reformy z 1999 roku było przejście od systemu solidarności międzypokoleniowej do systemu solidarności wewnątrzpokoleniowej.
Czyli, chodziło o to, aby emerytura nie zależała od składek pracujących w następnych pokoleniach tylko od składek ubezpieczonego zbieranych na indywidualnych kontach emerytalnych. Takie rozwiązanie uniezależniało emerytury od problemów demograficznych, ale rodziło poważne problemy finansowe w długim okresie przejściowym.
Bieżąca zbierana składka emerytalna miała być inwestowana, a emerytury wypłacane powinny być finansowane z innych pieniędzy. Założenia do reformy zakładały, że tę dziurę uzupełni majątek skarbu państwa poprzez korzystanie z wypracowanego zysku lub sprzedaży tego majątku. Miało to uzasadnienie w historii gdyż majątek narodowy w okresie Polski Ludowej był między innymi budowany z nadwyżek z sytemu emerytalnego. Co do spadku stopy zastąpienia, to teoretycznie można było przyjąć taką wysokość składki, że stopa zastąpienia w nowym systemie emerytalnym wynosiłaby nawet i 120 proc. Tyle, że w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych coraz bardziej zaczęłoby brakować pieniędzy. Wtedy byłyby dwa wyjścia: podwyższyć składkę kosztem wynagrodzeń netto, lub dopłacać z budżetu.
Dopłacanie z budżetu jest niesprawiedliwe społecznie ponieważ byłoby wyższe – do wyższych emerytur. Oznaczałoby to, że budżet zatraci swoją redystrybucyjną funkcję wspierania ludzi biednych.
Tak więc, obniżenie stopy zastąpienia było decyzją polityczną, którą podjęto niezależnie od systemu emerytalnego, uważając że większą wartością jest poziom życia pracujących niż emerytów.

Nikt tu nikogo nie dotuje

Pojawienie się otwartych funduszy emerytalnych i indywidualnych kont emerytalnych ujawniło szerokiej publiczności istnienie niedoboru w systemie emerytalnym.
Jeżeli bieżącymi składkami pokrywa się bieżące wypłaty emerytur to znaczy, że nie ma już pieniędzy dla tych co wpłacają składki na bieżąco. Moim zdaniem lepiej mieć wiedzę, że dług istnieje i w jakiej jest wysokości, niż żyć w błogim przekonaniu, że wszystko jest w porządku.
Mają rację ci którzy twierdzą, że pieniądze ze sprzedaży majątku zostały przeznaczone na inne cele niż, jak zapowiadano, na wypłatę bieżących emerytur.
Szacuje się że tylko co czwartą złotówkę ze sprzedaży majątku przeznaczono na emerytury. Niestety ówczesne władze (premierzy Buzek i Balcerowicz) nie zapewniły ustawowo, aby te środki wpływały do systemu emerytalnego. Pewnie rządzący chcieli mieć swobodę co do sposobu wykorzystania pieniędzy ze sprzedaży majątku państwa. Następni premierzy tego nie naprawili.
Aby więc utrzymać płynność sytemu emerytalnego, wypłaty świadczeń finansowano z bieżących składek oraz „dotacji z budżetu”.
Nawiasem mówiąc, twierdzenie że budżet „dotuje” system emerytalny jest skandalem, ponieważ budżet tylko oddaje systemowi niewielką część swojego długu. Przecież pieniądze ze sprzedaży majątku narodowego „przejedzono”, w konsekwencji czego budżet ma olbrzymie zobowiązanie wobec przyszłych emerytów.
Mamy tu oczywisty konflikt interesów. Premier, który odpowiada za budżet państwa, powołuje prezesa ZUS, który powinien domagać się zwrotu długu od budżetu.
Przy okazji postanowiono zlikwidować OFE, aby ratować się przed narastającym deficytem budżetowym. Dużą przesadą jest jednak stwierdzenie, że „polskie społeczeństwo musiało zapłacić kolejnym wyrzeczeniem za utrzymanie OFE”. Całkowita likwidacja OFE jako przymusowej części systemu (za czym się opowiadam) nie naprawi systemu emerytalnego.
Dług budżetu wobec systemu emerytalnego według Głównego Urzędu Statystycznego wynosi pięć bilionów złotych (na koniec 2015 r.), a według prezes ZUS, trzy biliony złotych. Wysokość emerytur jest niepewna, bo zapotrzebowanie na pracowników będzie malało. Powodem tego stanie się postęp naukowo techniczny, który ogranicza zapotrzebowanie na pracę.

Propozycje na przyszłość

Wysokość emerytur jest kluczową decyzją polityczną i powinniśmy o tym zadecydować w referendum. To obywatele powinni określić, czy chcą mieć wyższy poziom życia podczas aktywności zawodowej, czy na emeryturze, co wiąże się z wysokością składki.
Niezależnie od tej kluczowej decyzji, można przyjąć wiele korzystnych zmian poprawiających system emerytalny. Moim zdaniem powinien opierać się on na przedstawionych poniżej zasadach.
W ZUS-ie zaczną być prowadzone indywidualne konta emerytalne, na które zbierana będzie składka przyszłego emeryta. To bezpieczne rozwiązanie dla emerytów i budżetu państwa.
Tak więc, powinien istnieć system solidarności wewnątrzpokoleniowej (składki tych co żyją krócej niż średnia długość życia na emeryturze finansują emerytury tych których okres życia na emeryturze jest dłuższy od średniej), a nie międzypokoleniowej (bieżące składki pracujących finansują wypłaty aktualnych emerytur).
Wszyscy obywatele także rolnicy, służby mundurowe, kler i inni będą mieć jednolity, ten sam system emerytalny.
Państwo zagwarantuje emerytury tylko w ustalonej ustawowo wysokości. Wyższe świadczenie możnaby osiągnąć oszczędzając w różnych instytucjach finansowych lub oszczędzając indywidualnie.
W związku z tym, że gwarantowana emerytura będzie dla wszystkich jednakowa, kwota na indywidualnym koncie emerytalnym gwarantująca wypłatę emerytury też będzie jednakowa i przymusowo zbierana tylko do momentu osiągnięcia poziomu, zapewniającego wypłacanie jednakowego dla wszystkich świadczenia.
Wysokość składki będzie stanowić ustalony procent wynagrodzenia minimalnego – a więc wzrośnie wraz z tym wynagrodzeniem. Każdy obywatel mógłby wpłacać na swoje konto emerytalne (lub innego obywatela polskiego) poza składką obowiązkową także dodatkowe dowolne kwoty, aż do osiągnięcia przewidzianego poziomu. Te wpłaty byłyby odejmowane od podstawy opodatkowania.
Minimalna składka będzie płacona jest przez wszystkich w jednakowej wysokości, wyłącznie z wynagrodzenia osobistego (odpowiednio podniesionego tak, aby wynagrodzenie netto nie zmalało). Za obywateli, którzy nie ze swojej winy nie mają odpowiednich dochodów, składki opłacałoby państwo.
Do wyliczeń minimalnej składki przykładowo można przyjąć 42 letni okres składkowy dla kobiet i mężczyzn.
Każdy obywatel mógłby iść na emeryturę w dowolnym wieku jeżeli na indywidualnym koncie emerytalnym zgromadzi odpowiednią kwotę, która pozwoli mu otrzymać ustawową emeryturę.
Dla niektórych zawodów i stanowisk pracy (np. służby mundurowe, maszyniści kolejowi, górnicy) minimalna składka byłaby ustawowo na wyższym poziomie, aby mogli oni odejść na emeryturę wcześniej. Podwyższona składka będzie w całości opłacana z wynagrodzenia osobistego w odpowiedni sposób podwyższonego.
Pieniądze ze składek mogą być inwestowane tylko w papiery dłużne skarbu państwa, Narodowego Banku Polskiego, samorządu terytorialnego oraz w lokaty bankowe w NBP i Banku Gospodarstwa Krajowego.
Nadzór społeczny nad ZUS-em będzie sprawowany poprzez bezpośredni wybór rady nadzorczej przez ubezpieczonych, którzy są pełnoletni. Rada będzie wybierała zarząd.

Niech państwo zwróci ten dług

Wprowadzenie jednego systemu emerytalnego i likwidacja Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego przyniesie oszczędności dla budżetu. Ale przejście do opisanego tu systemu będzie trudne, głównie z powodu braków finansowych.
Najpierw trzeba przeprowadzić ustawę, która uniezależni zarząd ZUS-u (i środki gromadzone w ZUS) od zakusów władz państwowych.
Potem przyjedzie czas na rozwiązania, nie niosące zwiększenia obciążeń finansowych np. pobieranie całości składki z wynagrodzenia brutto pracowników przy jednoczesnym ubruttowieniu ich wynagrodzeń czy możliwość płacenia składek za inne osoby.
Ważnym zadaniem ZUS byłoby wynegocjowanie porozumienia dotyczącego spłaty zadłużenia budżetu wobec systemu emerytalnego. Kwota zobowiązań jest tak duża, że budżet państwa nie będzie w stanie jej zwrócić do systemu w krótkim czasie.
Gdyby przyjąć że budżet będzie spłacać rocznie po 50 mld zł, to okres spłaty długu wyniesie od 60 do 100 lat. Można jednak część tego długu spłacić poprzez przekazanie majątku skarbu państwa.

Przedsiębiorcy nie będą zadowoleni

Pytanie, skąd budżet weźmie pieniądze na to wszystko?
Wydaje się że źródłem dodatkowego finansowania budżetu mogłaby być likwidacja funduszu kościelnego oraz KRUS-u, a także przeniesienie kosztów finansowania wcześniejszych emerytur z budżetu państwa na pracodawców, poprzez wyższe wynagrodzenia brutto ubezpieczonych.
Gdyby tych pieniędzy nie starczyło, trzeba przyjąć zasadę, że finansowanie systemu emerytalnego jest priorytetem budżetowym do czasu osiągnięcia przez ZUS samowystarczalności finansowej.
Proponowany kształt systemu powinien zostać poddany analizom finansowym i konsultacjom społecznym. Nie ulega jednak wątpliwości, że byłby on bezpieczny dla ubezpieczonych i dla budżetu.
Moim zdaniem, przedstawione tu zmiany są rozwinięciem propozycji zgłoszonej przez Lewicę i uzależniają wiek przejścia na emeryturę nie od czasu pracy, tylko od kwoty zebranej na indywidualnym koncie emerytalnym, co jest istotą każdego systemu ubezpieczeniowego.

 

Andrzej Dryszel

Poprzedni

Gospodarka 48 godzin

Następny

Klient ma płakać i płacić

Zostaw komentarz