Podatnicy dla o. Rydzyka
325 milionów złotych z państwowej kasy otrzymał w czasach rządów PiS ojciec Tadeusz Rydzyk na swoją działalność – policzył Oko.press. Najbardziej hojne jest Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego Piotra Glińskiego, które na propagandę ojca Rydzyka przekazało od 2015 roku kwotę 185 mln zł z pieniędzy podatników. Nieco mniej, bo 74 mln zł przelał Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki. Trzecie miejsce na podium zajął Zbigniew Ziobro. Za poparcie redemptorysty, tak ważne dla istnienia politycznego Zbigniewa Ziobry, minister i prokurator generalny zapłacił 26 mln zł z pieniędzy podatników. Przeciwnik ministra sprawiedliwości, premier Mateusz Morawiecki, wbrew pozorom jest tu w trudniejszej sytuacji. Wprawdzie kieruje całym rządem, ale nie stoi na czele konkretnego ministerstwa, za pośrednictwem którego mógłby przekazywać pieniądze Polaków na cele ojca Rydzyka. Ma jednak do dyspozycji ich środki, którymi zarządza jego kancelaria – i właśnie z kancelarii premiera przekazano 8 mln zł na huczne urodziny radia ojca Rydzyka. Resztę środków, składających się na wspomnianą kwotę 325 mln zł zapłaciły inne urzędy i firmy państwowe.
Nie wiedziała, co czyni?
Organizacje pozarządowe (oczywiście z wyjątkiem tych opanowanych przez klientów Prawa i Sprawiedliwości) apelują do I Prezes Sądu Najwyższego o wycofanie z Trybunału Konstytucyjnego wniosku w sprawie zbadania konstytucyjności przepisów ograniczających dostęp do informacji publicznej. Wiadomo, że TK, który orzeka zgodnie z oczekiwaniami obecnej władzy, zdecyduje, iż te przepisy są zgodne z Konstytucją, co oznaczać będzie faktyczny koniec dostępu do informacji publicznej. Wprawdzie także i Sąd Najwyższy został przejęty przez PiS, jednak wśród przedstawicieli niezależnych organizacji pozarządowych istnieje jeszcze cień przekonania, być może nieuzasadnionego, że SN wraz ze swoją szefową będzie bronił prawa i dobra obywateli – a nie dobra władzy. Stowarzyszenie Dziennikarzy RP uważa, że dziennikarzom, a w szczególności reporterom i publicystom śledczym, I prezes SN zamierza założyć knebel, ale być może podświadomie. Jest to więc próba umożliwienia pani I Prezes SN wyjścia z twarzą z obecnej sytuacji, poprzez sugerowanie, że nie wiedziała ona co czyni i miała ograniczoną zdolność rozpoznania znaczenia swego czynu oraz kierowania własnym postępowaniem. Nie wiadomo jednak, czy pani Małgorzata Manowska zechce skorzystać z tego koła ratunkowego. Twierdzi ona, że jawność nie ma pierwszeństwa przed prawem do prywatności i ochroną danych osobowych (co w tym przypadku oznacza ochronę interesów władzy). Nie uważa też, że jej wniosek uderza w fundamenty ustawy,w której zawarte są podstawowe prawa obywatelskie do jawności życia publicznego. Skutki czynu pani Małgorzaty Manowskiej już widać. Jak twierdzi SDRP, wiele instytucji publicznych niemal natychmiast po ujawnieniu informacji o złożeniu przez nią wniosku do TK zaczęło ograniczać dostęp do informacji publicznej lub odmawiać udzielania informacji do czasu opublikowania orzeczenia Trybunału. Słuszne są więc obawy, że po orzeczeniu TK będziemy mogli zapomnieć o ujawnianiu błędów władzy i różnych przekrętów w instytucjach oraz firmach państwowych.