W Polsce coraz więcej ludzi żyje w skrajnym ubóstwie, więc trzeba ratować ich przed głodem.
Jedną z najważniejszych organizacji, która może mieć wpływ na poprawę poziomu wyżywienia ludzi najuboższych oraz na ograniczenie marnotrawstwa artykułów spożywczych są banki żywności. Jest ich w Polsce 31, tworzą Federację Polskich Banków Żywności której prezesem jest Beata Ciepła. Banki te ratują żywność przed zmarnowaniem i przekazują ją osobom w trudnej sytuacji życiowej.
Najwyższa Izba Kontroli, która zbadała działalność banków żywności i ich federację, nie ma zastrzeżeń do wykorzystywania przez nie środków publicznych (dotacji) na zadania dotyczące zapobieganiu marnowania żywności. Same banki żywności sygnalizowały zaś problemy z pozyskiwaniem środków publicznych na konieczną – ich zdaniem – rozbudowę sieci, która pozwoli na skuteczniejszą działalność, na przykład poprzez budowę kolejnych magazynów.
Otrzymują one też pieniądze od sklepów z tytułu opłat za marnowanie żywności, ale nie wszystkie. Są banki, które w danym roku nie dostały z tego tytułu ani grosza, a są i takie, co otrzymują kilkadziesiąt tysięcy złotych rocznie. Pieniądze przekazują te sklepy, które nie podpisały umów o przekazanie żywności z wybranymi organizacjami pozarządowymi.
Banki żywności zawierają umowy o nieodpłatne przekazywanie żywności, bezpośrednio ze sklepami (w tym z sieciami regionalnymi i lokalnymi) lub za pośrednictwem swej Federacji. W tych umowach ustalano wielkość udziału sprzedawców w kosztach transportu i rozprowadzania przekazanej przez nich żywności. Jest to zwykle od od 50 do 100 zł miesięcznie za każdy sklep, z którego odbierano żywność, a jednorazowy jej odbiór z konkretnego sklepu kosztuje od 3 do 10 zł.
Banki żywności działające w większych miastach, w których jest więcej sieci handlowych mogą oczywiście liczyć na więcej produktów spożywczych, niż te zlokalizowane w mniejszych miejscowościach.
Cały ten system funkcjonuje dosyć sprawnie. Główny Inspektor Ochrony Środowiska w swojej opinii z lipca ubiegłego roku, przygotowanej dla Sejmu i Senatu ocenił, że w wyniku funkcjonowania ustawy o przeciwdziałaniu marnowaniu żywności zmniejszyła się skala tego marnotrawstwa. Przepisy z 2019 r. pozwoliły także na ograniczenie ilości odpadów organicznych, a tym samym i emisji do środowiska metanu, który się z nich wydziela.
Nieco gorzej jest z działaniami mającymi uświadamiać ludziom konieczność ograniczenia marnotrawstwa. Ustawa o przeciwdziałaniu marnowaniu żywności z 2019 r. zobowiązuje sprzedawców oraz tych którzy otrzymują od nich produkty spożywcze (czyli także banki żywności), do wspólnego prowadzenia kampanii edukacyjnych na rzecz racjonalnego gospodarowania żywnością i zapobiegania jej marnowaniu. Tymczasem, wiele banków żywności nie prowadzi takich kampanii.
Ponadto, zdaniem GIOŚ ustawa wymaga pewnych zmian. Chodzi o doprecyzowanie definicji: „marnowanie żywności”, oraz „sprzedawcy żywności”. Sprzedawcę powinno definiować wyłącznie kryterium dotyczące powierzchni sprzedaży, a nie kryterium przychodów ze sprzedaży, które może być zmienne i mało precyzyjne. Pożądane też byłoby wprowadzenie przepisu, który zobowiąże sprzedawców do objęcia umową o nieodpłatnym przekazywaniu żywności wszystkich swoich placówek. Dzięki temu będą oni mogli przekazać organizacjom pozarządowym więcej produktów spożywczych.
Z punktu widzenia Federacji Polskich Banków Żywności, dzięki ustawie z 2019 r. można było zwiększyć skalę pomocy udzielanej potrzebującym. Prezes Federacji zwróciła jednak uwagę, że sieci handlowe czekają do ostatniej chwili z przekazaniem żywności nadającej się do spożycia – co oznacza, że jej część i tak trafi do śmieci. Jej zdaniem, potrzebne byłoby przeprowadzenie ogólnopolskiej kampanii medialnej dotyczącej konsekwencji marnowania żywności i wprowadzenie tej tematyki do programów szkolnych
Zdaniem przedstawicieli banków żywności, aby zapobieganie marnowaniu żywności było skuteczniejsze, ustawa powinna objąć również producentów żywności, firmy, które ją paczkują, oraz jej importerów. Należałoby także uznać za priorytetowe przekazywanie produktów spożywczych na cele charytatywne – a dopiero w dalszej kolejności na karmienie zwierząt czy biopaliwa.
Szefowie banków żywności zwracają także uwagę na konieczność zwiększenia opłaty za marnowanie żywności i doprecyzowanie kosztów, jakie sprzedawcy mogą odliczyć od tej opłaty. Niektóre sieci handlowe twierdzą bowiem, że ponoszone przez nie faktyczne koszty dostarczenia żywności do organizacji charytatywnych przewyższają opłatę za jej marnowanie – więc korzystniejsze finansowo jest marnowanie żywności i płacenie za to, niż jej przekazywanie.
Niezależnie jednak od tworzenia coraz bardziej precyzyjnych przepisów, konieczne jest ugruntowanie w świadomości społecznej przekonania, że żywności nie wolno marnować. Taka świadomość była powszechna i oczywista w czasach głodu – ale niestety zanika w epoce konsumpcyjnej obfitości.