8 listopada 2024

loader

Tarcza wciąż za mała

Rząd nie jest w stanie stworzyć spójnego planu ratunkowego, odpowiadającego rzeczywistym potrzebom naszej gospodarki.

Zdaniem ekspertów, polski rząd powinien rozważyć 100-procentową odpowiedzialność państwa za kredyty udzielane w ramach tarczy antykryzysowej. Uważa tak między innymi Lars Gutheil, dyrektor zarządzający Polsko-Niemieckiej Izby Przemysłowo-Handlowej. Jego opinia jet o tyle istotna, że Niemcy są przecież głównym partnerem gospodarczym naszego kraju.
Problemy z stosowaniem tarczy kryzysowej zaczęły się od razu po jej wdrożeniu. Średnie przedsiębiorstwa w Polsce już teraz zgłaszają problemy z uzyskaniem pomocy w ramach rozwiązań tarczy antykryzysowej. Kredyty gwarantowane przez Bank Gospodarstwa Krajowego, udzielane firmom przez ich banki w ramach pomocy w utrzymaniu płynności w czasie pandemii koronawirusa, BGK gwarantuje w 80 proc. Problem jednak z pozostałymi 20 proc.
Należy oczywiście docenić, że państwowy BGK wychodząc przedsiębiorcom naprzeciw, nie pobiera prowizji za udzielenie gwarancji kredytowej i przedłuża okres jej obowiązywania do 39 miesięcy. Wciąż jednak firmy muszą zapewnić poręczenie spłaty pozostałych 20 proc., co w sytuacji załamania rynku okazuje się barierą nie do pokonania.
Zdaniem bardzo wielu banków komercyjnych działających w Polsce, ryzyko to, nawet ograniczone do 20 proc. sumy kredytu, jest nadal zbyt wysokie. Niestety, na rynku kredytowym nie ma równości stron. To banki komercyjne dyktują warunki. W rezultacie, mogą one powszechnie dokonywać negatywnej weryfikacji wniosków kredytowych.
Okazuje się, że jest to nie tylko polski problem, lecz także i niemiecki.
„Jak pokazały pierwsze dni po uruchomieniu rozwiązań tarczy antykryzysowej w Niemczech, liczne małe i średnie przedsiębiorstwa nie otrzymywały kredytów od swoich banków mimo gwarancji ze strony państwa – nawet jeśli przed pandemią koronawirusa prosperowały one bez zarzutu. W związku z tym rząd niemiecki podniósł pierwotny pułap gwarancji dla kredytów w wysokości 80 proc. (dla dużych firm) i 90 proc. (dla małych i średnich przedsiębiorstw) na pełne gwarancje 100-procentowe. Szczególnie dla małych i średnich przedsiębiorstw, które stanowią absolutną większość firm w Niemczech – ale także w Polsce – oznacza to w wielu przypadkach gwarancję przetrwania. Warto więc, aby rząd polski rozważył podobne rozwiązanie” – stwierdza w swojej opinii dyr. Lars Gutheil.
Jego zdaniem, upadek wielu dobrych firm byłaby ostatecznie dużo droższym rozwiązaniem dla państwa. Jedyne, co się obecnie liczy, to utrzymanie egzystencji wcześniej zdrowych ekonomicznie firm i zabezpieczenie miejsc pracy, aby gospodarka mogła wrócić na właściwe tory po zakończeniu pandemii.
Z tego samego powodu w ramach poprawianej tarczy 2.0 należy rozważyć rozszerzenie proponowanych instrumentów w zakresie skracania czasu pracy. Zdaniem Larsa Gutheila, dla zachowania dotychczasowych miejsc pracy byłoby dobrze, gdyby firmy w kryzysie mogły w razie potrzeby skrócić czas pracy swoich pracowników o ponad 20 proc.
Pytanie tylko, co wtedy z płacami, które już dziś w wielu przedsiębiorstwach zaczynają być głodowe? Czy w Polsce pogłębi się proces podziału na korzystającą z bezpiecznych form zatrudnienia i wysoko opłacaną kastę urzędniczą, oraz na całą resztę? Ale urzędnicy nie wyprowadzą naszego kraju z kryzysu.

Andrzej Leszyk

Poprzedni

Lekarze czekają na egzamin

Następny

Samolot z Chin w Warszawie

Zostaw komentarz