

Dowiedziałam się niedawno jak bardzo w Polsce był w cenie – sznurek. To znaczy sznur. A dokładniej sznur wisielca.
Oto sprzedawano taki sznur, pocięty na kawałeczki, a każdy z owych kawałeczków, miał przynieść szczęście nabywcy. Prawda, że upiorna, zgoła świąteczna historia?
Tak się tylko zastanawiam czy aby ten wisielczy sznur pocięty na kawałki, ten wisielec wciąż nie jest ludziom potrzebny do osobistej satysfakcji. I mam podejrzenia – że jest!
Bo inaczej skąd tyle wokół nienawiści, radości z cudzego nieszczęścia, przemocy, obojętności? A jeśli wisielca nie ma czyli nie ma sznura, to trzeba go stworzyć. Czyli do samobójstwa bądź innej formy destrukcji doprowadzić jednostkę. W sumie to ten sznur najmniej ważny. Byle móc nasycić oczy widokiem tego jak ktoś – upada.
I ta sama mentalność, przeskakuje jak wesz – z dużego na małego. Znowu mi media społecznościowe wyrzuciły nekrologi dzieciaków zaszczutych przez rówieśników. A dorośli? Dorośli swoje. I sami wzajemnie też się wprowadzają do grobów. Gorzej – grób urządzają z Ziemi.
Szkoda mi było chłopaka z Ostatniego Pokolenia, który stercząc na szczycie schodów smoleńskich zawodził: „Nie bądźmy obojętni!” Idealista nie przyswoił sobie, że prawdziwa treść tzw. jedenastego przykazania to – wiś!
Zresztą i z przestrzeganiem pozostałych dziesięciu przykazań ludzkości idzie mocno słabo… Z wyliczeń klimatologów wynika, że mamy jakieś 50 lat nim istotnie powinny nam zacząć wisieć wszelkie przekazania. Stephen Hawking tymczasem niegdyś zauważył, że samozapłon Ziemi nastąpi około 2600 roku. Co się martwić – kupa czasu! Jeszcze zdążymy po taniości polecieć do Egiptu i kupić podrabiane pasz miny od szczerbatych tubylców – gnących nam się w pas! Co się martwić, 50 lat to też jest masa czasu.
Może i jest, ale chociaż się litościwie wysterylizujcie, bo dzieci i wnuki mogą mieć odmienną perspektywę. Nie bądźcie obojętni! – A to paradne!
Nie bądźcie obojętni na kryzys klimatyczny… Jaki kryzys klimatyczny? My się na kryzys klimatyczny nie zgadzamy! My mamy głos! My jesteśmy konsumenci! Nie pozwalamy! Nasze grabki, wiaderka, piaskownice – i sznury.
„Nikt nie zachowuje się, jakby to było naprawdę” – wykrzyczał Przemek z Ostatniego Pokolenia. Czy ja słyszę w tym głosie zdumienie? „Dołącz do ruchu oporu na Boga. Na wszystko co święte, na wszystko co kochasz, nie bądź kurwa obojętny”. Drogi Przemku, ludzie najbardziej na świecie kochają swoją dupę, tu i teraz. Dupy innych ludzi, dupy pierzaste, futrzaste, pokryte łuską, ba ich własne dupy za kilka lat – mają to w głębokim poważaniu. Bo jakoś to będzie… Nie będzie? Przekonają się także na rzeczonej własnej dupie. A z błędów nikt ich nie rozliczy, z reguły z błędów się nie rozlicza, z błędów tworzących tzw. zdrowe czyli ślepe i głupie, posłuszne społeczeństwo.
W sytuacji kryzysu klimatycznego nikt społeczeństwa nie rozliczy, bo już społeczeństw nie będzie. Tylko watahy. Wreszcie nie tylko nie ukrywające swojego prymitywizmu, ale dumne z niego.
W sumie Ostatnie Pokolenie nie chce tak wiele. Jego postulaty: 1. Przeniesienia pieniędzy z autostrad na regionalny transport publiczny. 2. Wspólny bilet na transport regionalny za 50zł miesięcznie.
A może mi się wydaje, że to wcale nie jest tak wiele? Ja mam zaburzoną perspektywę outsidera. Zresztą od kilku miesięcy społeczeństwo próbuje mnie formatować i to na pełnym wkurwie. Nie rozumiejąc, że nie pogadamy sobie, a ja się nie zmienię. Jedno co osiągnięto to to – i jest to złe dla obu stron – że odczuwam straszną pogardę dla społeczeństwa, a obecnie jawi mi się ono jako ciąg zdradzieckich mord, które nie rozumieją, że można żyć inaczej. W większej ciszy, w większym spokoju, nie wadząc nikomu. Chyba, ze osobistą zniewagą jest to, że nie posiadam tzw. plazmy ani tzw. trumny na kółkach. Sznurka też nie mam i mieć nie będę.
To samo życzę tym, którzy walczą – trzymajcie się z daleka od sznurków! Zawsze jest trudno…
Pozwólcie, że przytoczę tutaj fragment eseju Jeana Amery’ego [„Poza winą i karą. Próby przełamania podjęte przez złamanego”, przeł. Ryszard Turczyn, Aletheia, Warszawa 2022]. Wspaniałego myśliciela, człowieka, który wyszedł z Zagłady. I pamiętajcie, że on z Zagłady ocalał, a jak i wielu ocaleńców zabiła go obojętność ludzi – na fakty, na przyszłość, na to całe pomieszanie. Amery popełnił samobójstwo, bo miał do tego prawo. Ale popełniając samobójstwo, zubożył cały świat. Amery:
„W końcu jedynym, co mnie odróżnia od ludzi, pośród których wiodę żywot, jest zmienny, raz silniej, raz słabiej odczuwalny niepokój. Lecz jest to niepokój społeczny, a nie metafizyczny. To nie Byt mi ciąży, nie Nicość, nie Bóg ani jego nieobecność, lecz tylko społeczeństwo: albowiem ono i tylko ono wywołało u mnie zaburzenie egzystencjalnej równowagi, z którym walczę, usiłując mimo wszystko poruszać się w postawie wyprostowanej. Ono i tylko ono pozbawiło mnie zaufania do świata”.
Trwajcie. Trwajmy. Niech wieszają się sami. Co do zaufania do świata, świat to nie tylko ludzie, którzy memlą 11 przykazanie w formie – wiś! Świat to Ty i ja, świat to zwierzęta, to rośliny. Świat to nawet kamienie, które krzyczeć będą.