3 maja 2024

loader

Znalezienie wspólnego języka z wyznawcą Kaczyńskiego wcale nie jest proste

Kilka lat indoktrynacji przez język TVP zrobiło swoje. Przy rodzinnych stołach toczą się dziś wojny na słowa. Miłośnicy PiS są impregnowani na wszystkie fakty i argumenty. Przekonanie ich do zmiany stanowiska wydaje się niemożliwe. Bierze się to stąd, że ludzie ci posługują się językiem i frazeologią, której nauczyli się z pisowskiej telewizji. Żeby więc do nich trafić, należy stosować tak znane im zwroty i formuły. I jeśli chcielibyśmy ich wysłać do kina na „zieloną granicę”, to może należałoby podejść do sprawy, mówiąc że…

…osoby opowiadające prezydentowi o Agnieszce Holland powinny się wstydzić. Reżyserka może nie nakręciła „Smoleńska”, ale nie sposób nie dostrzec jej zasług w kruszeniu komunizmu moralnym niepokojem, czy później filmem o męczeństwie księdza Jerzego. A na dodatek całą swoją rzemieślniczą rzetelnością wsparła w „Pokocie” „piątkę dla zwierząt” prezesa Jarosława Kaczyńskiego. No i film o wielkim głodzie w Ukrainie też zrobiła.

Niestety, dzięki hasłu „tylko świnie siedzą w kinie” i bardzo przekłamanemu zwiastunowi, film „Zielona granica” – jakże niesłusznie – został zaanektowany przez publiczność totalnie opozycyjną. Tymczasem jest to coś, co każdy miłośnik aktualnej władzy powinien obejrzeć. Koniecznie przed wyborami. 

Spójrzmy, na bohaterów. Pani grana przez Agatę Kuleszę wykazuje się szczerym patriotyzmem. I niczym Jacek Soplica, Konrad, czy imć Andrzej Kmicic, dokonuje przemiany wewnętrznej. Po latach łażenia w antyrządowych marszach i paleniu świeczek pod sądami, w obliczu wojny hybrydowej z Rosją i Białorusią staje po właściwej, polskiej stronie. 

Bogaty, bo widać nakradł się za Platformy, ziejący nienawiścią do Zjednoczonej Prawicy Maciej Stuhr, jak się okazuje jest osobą leczącą się psychologicznie.

Oficer Straży Granicznej nakazujący brutalne obchodzenie się z nielegalnymi migrantami jest w takim wieku, że piąć się w hierarchii służbowej zaczął jeszcze za Tuska.

Nie wszyscy jednak przechodzą przemianę duchową we właściwą stronę. Funkcjonariusz Straży Granicznej, pod wpływem wrogiej propagandy stacza się na pozycje obce polskiej racji stanu. 

Reszta pokazywanych w filmie mundurowych jest w porządku. Są tacy, jakich znamy z innych filmów. Szorstcy, czasem wulgarni, niekiedy brutalni. Dokładnie jacy być powinni, by strzec bezpieczeństwa Polaków, taplając się na co dzień w niegodziwości złych ludzi. Mając jednak za drogowskaz to, co najważniejsze dla noszących mundur – wykonywanie rozkazów.

Pani psycholog, która każe na siebie mówić psycholożka, grana przez Maję Ostaszewską, to typowy leming. Acz bogaty, skoro stać ją na kupienie w głuszy domku. Jest wdową po panu, który widać nie słuchał zaleceń Ministerstwa Zdrowia , bo umarł na covid. No i nie ma dzieci, co chyba najlepiej pokazuje kto zacz. Na dodatek osoba kłótliwa, i jeszcze ekshibicjonistka.

Filmowy obraz wolontariuszy pomagających nielegalnym uchodźcom też nie kłamie. To rozkapryszone dzieciaki z miast, które kontestują władzę na wszelkie sposoby. Swoje problemy psychiczne miast rozładowywać wyzywając policjantów na ulicach Warszawy, czy Wrocławia, rozwiązują niebezpieczną jazdą samochodem i neurotycznymi kłótniami między sobą. Na dodatek ich działalność nawet nie ma znamion profesjonalizmu. Prawnicy wolontariuszy nie znają prawa, bo gdyby znali, to ich interwencje nie śmieszyłyby funkcjonariuszy. 

Ludność wiejska Podlasia w filmie jest przedstawiona prawdziwie. Głęboki patriotyzm i etyka chrześcijańska wzajem się w każdym uzupełniają. A jedna nigdy nie wyklucza drugiej. Najpierw więc muszą głodnego nakarmić i spragnionego napoić, by po chwili zadzwonić do służb, by to one zajęły się zbłąkanymi. 

Całkiem inaczej rzecz wygląda już w podlaskim miasteczku. Tam nielegalnymi migrantami nikt nie zawraca sobie głowy. Mogą siedzieć godzinami na krawężniku w centrum, czekając na żerujących na ich nieszczęściu przemytników ludzi.

W pokazywaniu nielegalnych migrantów Agnieszka Holland nie poszła na łatwiznę. Mogła zrobić bohaterami filmu młodych samotnych mężczyzn, którzy przegną osiedlić się w Europie, by głosić chwałę Allacha i żyć z zasiłków socjalnych, podpalając samochody i gwałcąc masowo białe kobiety. Reżyserka porwała się na rzecz trudniejszą. Pokazała usiłującą się przedrzeć do cywilizacji rodzinę z Syrii. Nie dość, że nie mającą (nomen omen) zielonego pojęcia o geografii Europy, nieznającą nawet angielskiego, a na dodatek niepotrafiącą zadbać, żeby mieć naładowane komórki. Jak łajzy łazi toto przez cały film po lesie, przy okazji tonąc w bagnie. Dla każdego widza jest jasne, że taka familia nie jedzie ciężko pracować, ale po prostu by korzystać z europejskich systemów socjalnych.

Owszem są i tacy młodzi uchodźcy, którzy mówią po francusku. Ale czujna Agnieszka Holland jest na miejscu, pokazując ich prawdziwe oblicza. Młódź ta słucha wszak takiej muzyki, która towarzyszy młodym ludziom na przedmieściach Paryża przy paleniu wszystkiego, co się da tam spalić. 

Zbiorowym, acz odległym – ale jakże prawdziwym – bohaterem negatywnym filmu jest Unia Europejska. To jej polityka każe topić dziesiątki tysięcy migrantów na Morzy Śródziemnym. Zaś w biednych podlaskich miasteczkach stać ją jedynie na namalowanie na elewacji sypiącego się budynku swoich sztandarowych gwiazdek. Jakże inni od pograniczników z południa Europy, jawią się nasi strażnicy graniczni. Nie dość, że nikogo nie topią, to na dodatek, korzystając z państwowego sprzętu i paliwa, zajmują się przestępcami (wszak nielegalne przekroczenie granicy to przestępstwo), odwożąc ich do miejsc, które nakazuje im rozkaz i obowiązek. A przecież mogliby pogonić tam kryminalistów pieszo.

Zestawienie humanitaryzmu polskich pograniczników z łukaszenkowskimi bandytami w mundurach, jest nader udanym zabiegiem filmowym. Tamci okradają migrantów, biją i nawet zabijają. Polscy strażnicy graniczni potrafią zaś poczęstować przestępcę granicznego batonikiem.

Jeśli tak sprzedamy pisowcowi film Holland, to może się na niego wybierze. A o to nam w końcu, przecież chodzi.

Tomasz Borowiecki

Poprzedni

Będę uczciwym posłem

Następny

China Open Tenis Tournament– finał gry mężczyzn i „dzień polski”