Sytuacja z dnia na dzień staje się coraz gorsza. Musimy sobie uświadomić, że chorych z wirusem będzie przybywać. Jak w takiej sytuacji prowadzić nie tylko kampanię wyborczą – to już dziś jest prawie niemożliwe – a potem jak przygotować wybory? – mówi prof. Marek Chmaj, prawnik konstytucjonalista, w rozmowie z Justyną Koć (wiadomo.co).
Kiedy i w jakich sytuacjach konstytucja dopuszcza przesunięcie terminu wyborów?
Konstytucja przewiduje możliwość odroczenia terminu wyborów tylko w razie wprowadzenia jednego ze stanów nadzwyczajnych. Mamy trzy stany nadzwyczajne: stan wojenny, stan wyjątkowy i klęski żywiołowej. Zgodnie z art. 228 w czasie trwania stanu nadzwyczajnego i 90 dni po jego zakończeniu nie mogą się odbywać wybory, a kadencja danego organu ulega przedłużeniu.
Wszystko zależy od dwóch kwestii. Po pierwsze: czy będzie zarządzony stan nadzwyczajny. Widzę przesłanki do wprowadzenia jednego z dwóch – albo stanu wyjątkowego, bo mamy zagrożone bezpieczeństwo obywateli, albo też stanu klęski żywiołowej, jeżeli przyjmiemy, że walka z epidemią jest formą takiej właśnie klęski.
Niezależnie od wprowadzonego stanu to organ, który go wprowadza, decyduje, na jak długo. W przypadku klęski żywiołowej może być prowadzony na 30 dni, ale za zgodą Sejmu można go wydłużyć, natomiast stan wyjątkowy na okres nie dłuższy niż 90 dni i za zgodą Sejmu można go wydłużyć na 60 dni. Po zakończeniu stanu nadzwyczajnego nie można przeprowadzić wyborów przez 90 dni, może natomiast odbywać się kampania wyborcza. Przepis dotyczy tylko samych wyborów.
Czyli być może wybory odbędą się dopiero we wrześniu?
To zależy od tego, jaki stan zostanie wprowadzony. Jeżeli hipotetycznie zostałby wprowadzony teraz na 30 dni, to analogicznie w połowie kwietnia by się zakończył i potem 90 dni bez możliwości wyborów. Zatem wówczas wybory mogłyby się odbyć pod koniec lipca. Przy czym termin wyborów wyznaczyłby marszałek Sejmu, który powinien się kierować tym, aby wybory odbyły się jak najszybciej, w pierwszym konstytucyjnym terminie, a więc w dzień wolny od pracy przypadający w miarę szybko od końca tego 90-dniowego terminu.
Kto wprowadza stan nadzwyczajny?
Zależy który. Stan wyjątkowy wprowadza prezydent na wniosek Rady Ministrów, stan klęski żywiołowej sama Rada Ministrów.
Co oznacza wprowadzenie stanu nadzwyczajnego?
W czasie jego trwania niektóre wolności lub prawa określone w konstytucji mogą zostać czasowo zawieszone, bo mogą wystąpić tak nadzwyczajne zagrożenia, które uzasadniają ich zawieszenie.
Jakie prawa dokładnie mogą zostać ograniczone?
To zależy od szczegółowych regulacji w danej ustawie, ale można zawiesić możliwość zgromadzeń; na razie mamy apel premiera w tej sprawie.
Można wprowadzić tzw. godzinę policyjną, zakaz opuszczania mieszkania w określonych godzinach, ograniczyć swobodę przemieszczenia się np. z gminy do gminy albo z dzielnicy do dzielnicy, ruch może się odbywać tylko za specjalnym pozwoleniem. Może zostać ograniczona wolność prowadzenia działalności gospodarczej lub nakaz określonej działalności gospodarczej. Zajęcie rzeczy ruchomych, pojazdów, maszyn itp.
Niektórzy publicyści proponują, aby wprowadzić jednorazową poprawkę do konstytucji, tak aby móc zmienić datę wyborów bez potrzeby wprowadzania stanu nadzwyczajnego. Obawiają się, że PiS nie zrezygnuje szybko ze specjalnych uprawnień.
Jak pan ocenia ten pomysł?
Po to mamy konstytucję, która wprowadza stany nadzwyczajne, aby w sytuacjach szczególnych zagrożeń je wprowadzać. Ustawodawca przewidział możliwość ograniczania konstytucyjnych praw. Natomiast nowelizacja konstytucji obecnie musiałaby się odbywać zgodnie z procedurą określoną w art. 235. To są konkretne terminy, trzeba wnieść projekt, następnie musi być uchwalona ustawa w Sejmie większością 2/3, potem w terminie nie dłuższym niż 60 dni przez Senat, gdzie musiałaby być bezwzględna większość głosów za. Hipotetycznie to jest do zrobienia, ale uważam, że zmiana konstytucji pod presją nie jest dobrym rozwiązaniem.
Stan klęski żywiołowej można wprowadzić nawet na tydzień, a w wyniku wprowadzenia jej nawet w kilku gminach już wybory prezydenckie nie mogłyby się odbyć w planowanym terminie. Potem mamy 90 dni, aby można było normalnie prowadzić kampanię.
Pana zdaniem wybory należy przełożyć?
– Sytuacja z dnia na dzień staje się coraz gorsza. Musimy sobie uświadomić, że chorych z wirusem będzie przybywać. Jak w takiej sytuacji prowadzić nie tylko kampanię wyborczą – to już dziś jest prawie niemożliwe – a potem jak przygotować wybory? Przecież muszą zostać wyznaczone komisje wyborcze w każdym lokalu. Proszę pamiętać, że PiS podwoił liczbę członków komisji wyborczych, bo jedna komisja przeprowadza wybory, a druga liczy. Członkowie komisji musieliby być cały czas w lokalach wyborczych, mieliby styczność z tysiącami ludzi, którym trzeba by było sprawdzić personalia, następnie wydać kartę do głosowania i podać długopis.
Co z tymi, którzy przechodziliby kwarantannę w domach? Co z tymi, którzy przyjdą do lokalu i się zarażą? Nie można zagwarantować, bo to technicznie niemożliwe, aby lokal wyborczy był odkażany co kilka minut. Problemów jest bardzo dużo, a odpowiedzialność za to, że wybory będą odbywać się w tym terminie, spoczywać będzie na prezydencie i Radzie Ministrów.
A może wybory korespondencyjne?
To też wymagałoby zmiany ustawy. Poza tym wybory korespondencyjne mogą uzupełniać wybory tradycyjne, a nie je zastępować. Lokale wyborcze powinny być czynne.
Rząd powinien podjąć szybko tę decyzję?
Ma jeszcze chwilę do namysłu, ale pamiętajmy, że kampania wyborcza w zasadzie już się nie toczy. Kandydaci mają nawet problem z zebraniem 100 tys. podpisów, bo ludzie boją się podchodzić, aby złożyć podpis. Zatem stan nadzwyczajny powinno się wprowadzić w poczuciu odpowiedzialności za kraj niezwłocznie.