Obchodzona w tym miesiącu siedemdziesiąta piąta rocznica wyzwolenia hitlerowskiego obozu Auschwitz-Birkenau zbiega się niefortunnie z zaognieniem historycznego sporu o stosunek społeczeństwa i państwa polskiego do Żydów.
Postawione przez prezydenta Putina zarzuty – nie tylko wobec przedwojennego ambasadora RP w Berlinie Lipskiego, ale pośrednio wobec ówczesnego państwa polskiego – wywołały zrozumiałe protesty strony polskiej, w tym specjalną uchwałę Sejmu przyjętą ponad politycznymi podziałami. Taka reakcja jest zrozumiała i politycznie zasadna, ale nie powinna prowadzić do zamykania oczu na to, co stanowi ciemną stronę polskiej historii.
Prawdziwe intencje
Dojrzałe narody mają dość siły i mądrości, by otwarcie i zdecydowanie mówić o tym, co w ich historii wymaga potępienia. Tylko w taki sposób można skutecznie przeciwstawiać się próbom obciążania całego narodu (a także państwa) odpowiedzialnością za ciemne strony historii. Republika Federalna Niemiec wielokrotnie, ustami swych najwyższych przedstawicieli, jednoznacznie potępiła zbrodnie hitleryzmu, co leży u podstaw pojednaniu z wczorajszymi ofiarami nazistowskiej polityki. W Polsce dzisiejszej pod tym względem jest inaczej. Losy niefortunnej (i wycofanej pod naciskiem zagranicy) ustawy penalizującej obciążanie Polaków ( wszak nie wszystkich, ale i nie tak nielicznych, jak chcieliby propagandyści obozu rządzącego) współodpowiedzialnością za zbrodnie nazistowskie popełnione na Żydach dobitnie pokazują, jakie są w tej sprawie prawdziwe intencje Prawa i Sprawiedliwości.
Rekonkwista
Spór dotyczy historii – zarówno odległej, jak i najnowszej. W odwoływaniu się do tej pierwszej słusznie podkreśla się, że w średniowieczu Polska stanowiła dla bardzo licznych Żydów europejskich azyl, do którego migrowali uchodząc przed prześladowaniami ogarniającymi zachodnią Europę pod koniec XI wieku, w bezpośrednim związku z klimatem religijnego fanatyzmu towarzyszącego zwłaszcza pierwszej krucjacie.
Hiszpańska Rekonkwista w XV wieku pociągnęła za sobą masowe wypędzenia Żydów, dla których panowanie arabskie oznaczało znacznie większą dozę tolerancji. To, że w średniowiecznej Polsce uformowała się liczna (procentowo największa w Europie) społeczność żydowska, jest oczywistym dowodem świadczącym o wyraźnej różnicy między ówczesną Polską a większością krajów Europy zachodniej. Dotyczy to także okresu Reformacji, która (między innymi na ziemiach niemieckich, ale nie w Polsce) wiązała się z kolejną falą wystąpień antyżydowskich. Tego nie może przesłonić, skąd inąd haniebna, kampania fanatyków katolickich oskarżających Żydów o śmierć Chrystusa, czy okazjonalnie zdarzające się zamieszki antyżydowskie.
Pierwsza fala
Antysemityzm jako zjawisko polityczne pojawił się w polityce polskiej dopiero pod koniec XIX i na początku XX wieku jako konsekwencja trzech procesów.
Pierwszym był wzrost w Europie fali rasistowsko (a nie religijnie) zorientowanej wrogości wobec Żydów, czego najbardziej znanym przejawem była sprawa Dreyfusa we Francji. Powodzenie darwinizmu społecznego z jego apoteozą walki o byt i odwołaniem do biologicznych uzasadnień konfliktu społecznego nadawało wrogości wobec Żydów nowy, rasistowski, charakter.
Drugim były konsekwencje rosyjskiej polityki wyznaczania żydowskich „stref osiedlenia” na ziemiach wcielonych do państwa rosyjskiego w wyniku rozbiorów. Pierwszy dekret w tej sprawie wydała Katarzyna Druga 23 grudnia 1791 roku. W latach następnych granice tej strefy były rozszerzane, by pod koniec XIX wieku objąć także dawne Królestwo Polskie, co skutkowało napływem Żydów wschodnich (nazywanych „Litwakami”), postrzeganych jako żywioł obcy.
Obóz nowoczesnego Polaka
Trzecim wreszcie było uformowanie się nowoczesnego programu nacjonalistycznego, którego najważniejszym dokumentem, były „Myśli nowoczesnego Polaka” Romana Dmowskiego (1903). W odróżnieniu od dawnej idei patriotycznej walki „o wolność naszą i waszą” Dmowski postulował politykę „egoizmu narodowego” w imię zbudowania „ katolickiego państwa narodu polskiego”. W państwie tym mniejszości słowiańskie miały być poddane asymilacji, a Żydzi – jako nie nadający si e do asymilacji – mieli być traktowani jako „goście” w polskim domu. Z czasem – już w Niepodległej Rzeczypospolitej – program nacjonalistyczny (Obozu Wieliek Polski, a później Obozu Narodowo-Radykalnego) przybrał wyraźnie rasistowski charakter i uległ zaostrzeniu, aż po bojkot ekonomiczny i getto ławkowe na uniwersytetach, co negatywnie wyróżniało Polskę na tle innych państw europejskich (oczywiście poza nazistowskimi Niemcami).
Żydowskimi głosami
Antysemityzm ówczesny to nie tylko subtelne rozważania teoretyczne Romana Dmowskiego, lecz także pogromy: w tym przez lata osłaniany przemilczaniem pogrom we Lwowie 21-23 listopada 1918 roku (bezpośrednio po wyparciu z tego miasta wojsk ukraińskich) a także w Wilnie i w Pińsku. W grudniu 1922 roku zamordowanie prezydenta Narutowicza poprzedzone było wielką kampania narodowców protestujących przeciw wyborowi głowy państwa „żydowskimi głosami”, a po procesie i egzekucji mordercy (Eligiusza Niewiadomskiego) środowiska te szerzyły kult mordercy, nie bez udziału wielu duchownych katolickich. O obliczu ówczesnego obozu nacjonalistycznego świadczy wydana w 1939 roku książka wybitnego prawnika, a zarazem działacza prawicy nacjonalistycznej Zygmunta Cybichowskiego (1879-1946) „Na szlakach nacjonalizmu”, w której otwarcie stawiał Polakom za wzór do naśladowania Adolfa Hitlera (s.89).
Jest to jednak tylko jedna strona obrazu. Druga to konsekwentna walka przeciw antysemityzmowi prowadzona przez lewicę i postępowe środowiska inteligenckie, których symbolem może być odważna postawa Tadeusza Kotarbińskiego solidaryzującego się z żydowskimi studentami w warunkach narzucanego getta ławkowego.
Potrzeby i interesy
Postawę socjalistów polskich wobec antysemityzmu najbardziej konsekwentnie przedstawił Kazimierz Kelles-Krauz (1972-1905) autor opublikowanej niedługo przed śmiercią rozprawy „W kwestii narodowości żydowskiej”, w której pisał on, że Żydzi osiadłszy w Polsce od tylu stuleci, wykonawszy w tym kraju tyle pracy rozmaitej, przecierpiawszy tyle cierpień, mając tu swe groby i kolebki od szeregu pokoleń, są w nim tak samo dobrze u siebie jak i Polacy, i …mają prawo żądać od Polaków tych samych względów na swoje potrzeby i interesy, jakich Polacy mają prawo żądać od nich”.
Czy przedwojenne państwo polskie prowadziło politykę antysemicką? Odpowiedź na to pytanie nie jest oczywista. Prawdą jest, że w Polsce nie było ustaw antysemickich, ale była – zwłaszcza po śmierci marszałka Piłsudskiego – tolerancja dla antysemityzmu. Premier generał Felicjan Sławoj Składkowski publicznie pochwalał bojkot sklepów żydowskich (podobnie, jak zrobił to w 1936 roku prymas Polski kardynał August Hlond). Kolejni ministrowie odpowiedzialni za szkolnictwo wyższe milczeli w sprawie getta ławkowego ustalanego przez czołowe polskie uczelnie pod presją radykalnych organizacji nacjonalistycznych. W tym sensie mamy prawo obciążać ówczesne władze państwowe odpowiedzialnością za co najmniej tolerowanie antysemityzmu skrajnej prawicy narodowej.
Polskie doświadczenie
Szczególnie bolesne jest w tym kontekście polskie doświadczenie Holokaustu. Mamy prawo być dumni z postawy tysięcy Polaków, którzy z narażeniem życia ( nie tylko własnego, lecz także całych rodzin) angażowali się w ratowanie Żydów. Mamy prawo przypominać, że władze Polski Podziemnej na skalę swych możliwości udzielały pomocy Żydom, w tym szczególnie piękną rolę odegrała powołana w 1942 roku dla tego celu podziemna Rada Pomocy Żydom „Żegota”. Ale słusznie szczycąc się bohaterstwem tych, którzy stali po stronie ofiar, mamy moralny obowiązek otwarcie i bez zahamowania potępiać postawę tych Polaków, którzy wzięli udział w hitlerowskiej polityce zagłady. Niestety nie byli oni tak nieliczni, jak to usiłują nam wmawiać historycy z obozu „dobrej zmiany”. Warto przypomnieć, z jaką zajadłością prawicowa publicystyka rzuciła się na Jana Tomasza Grossa za jego książkę o zbrodni w Jedwabnem. W 2001 roku byłem w grupie posłów, którzy pojechali do Jedwabnego na zorganizowane przez prezydenta Kwaśniewskiego obchody sześćdziesiątej rocznicy tej zbrodni. Rzucało się w oczy, że w tym gronie nie było posłów prawicy, stanowiącej wówczas większość sejmową.
Przemilczanie
Od tego czasu nasza wiedza na temat udziału Polaków w hitlerowskiej polityce zagłady bardzo się zwiększyła, zwłaszcza dzięki pracom Barbary Engelking i kierowanego przez nią Centrum Badań nad Zagładą Żydów; w tym znakomitej pracy (pod redakcją Barbary Engelking i Jana Grabowskiego „Dalej jest noc: losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski” (2018). Prowadzona przez obecne władze „polityka historyczna” polega na przemilczaniu i dyskredytowaniu tego typu prac badawczych. To nie służy dobremu imieniu Polski w świecie.
Jest także sprawa okresu Polski Ludowej. W pierwszych latach powojennych miały miejsce pogromy antyżydowskie, w tym najgłośniejszy kielecki w 1946 roku. Niektóre formacje antykomunistycznej partyzantki, zwłaszcza oddział „Ognia” na Podhalu, dopuszczały się mordowania Żydów. O tym dzisiejsza „polityka historyczna” woli milczeć. Z drugiej zaś strony lewicę obciąża kampania antyżydowska 1967 i 1968 roku, którą dopiero Socjaldemokracja RP publicznie i jednoznacznie potępiła w specjalnej uchwale w marcu 1990 roku. Kampania ta była częścią frakcyjnej walki o władzę w kierowniczych kręgach PZPR, ale kampanii tej nie byłoby, gdyby jej autorzy nie liczyli na uzyskanie tą droga poparcia przynajmniej części społeczeństwa.
Trzydzieści lat temu kładąc podwaliny pod gmach polskiej demokracji byliśmy przekonani, że te upiory przeszłości zostały na zawsze złożone do grobu. Pamiętam jednak odbytą wiosną 1990 roku w Tel-Awiwie rozmowę z Szymonem Peresem, który deklarując poparcie Międzynarodówki Socjalistycznej dla nowopowstałej polskiej socjaldemokracji podkreślał swoje i innych socjalistów obawy o możliwość odradzania się w Polsce antysemickiej prawicy. Dziś lepiej niż wówczas widzę, jak bardzo miał rację.
Wzrost postaw
Społeczeństwo polskie nie jest antysemickie. Badania socjologiczne (zwłaszcza profesora Ireneusza Krzemińskiego) wskazują na wyraźny spadek postaw antysemickich i, co szczególnie ważne, wzrost postaw skierowanych przeciw antysemityzmowi. Trzeba o tym mówić bardzo wyraźnie, ale trzeba też mówić o utrzymywaniu się, a nawet radykalizowaniu się postaw i zachowań antysemickich a zwłaszcza o tolerancyjnym stosunku do nich ze strony aparatu państwowego.
Trzeba patrzeć prawdzie w oczy. Historia wprawdzie nigdy dosłownie się nie powtarza, ale historycznie uwarunkowane tendencje polityczne mają znaczną zdolność długiego trwania. Nie wolno tego lekceważyć, a tym bardziej usprawiedliwiać. Idzie tu bowiem nie tylko o dobre imię Polski w świecie, ale także o to, w jakim państwie chcemy i będziemy żyli. Propagandzie płynącej z niechętnych dzisiejszej Polsce ośrodków zagranicznych skutecznie możemy się przeciwstawić prawdą. Całą prawdą.