Milczy Przewodniczący Mało vel Zapluty Karzeł Reakcji. Może jest nadal jest wstrząśnięty i niezmieszany niezadowalającym wynikiem wyborczym? Ale co nowego knuje? Może ostatni owoc jego knucia to smieszno-straszne nominacje Pawłowicz i Piotrowicza, figur z grand guignolu oraz Chojny-Duch do Trybunału Konstytucyjnego? Te dwie pierwsze nominacje – wiadomo, gnomia, perfidna złośliwość Zaplutego Karła Reakcji. Chodzi o dodatkowe ośmieszenie i dokompromitowanie i tak już zgnojonego TK figurami, które ośmieszają i czynią groteskową każdą funkcję i instytucję, w której biorą udział. Ta trzecia, to sygnał, wskazówka że kapusiostwo i zaprzaństwo w państwie PiS bardzo się opłaca. Kaligula wprowadził do Senatu swoje wierzchowce.
W Polsce zagrożona jest wolność wyboru między połykaniem a niepołykaniem. Trzynastolatek w Bełchatowie nie połknął przepisowo tzw. hostii czyli wafla rozdawanego przez klechów w ramach tzw. komunii świętej i schował ją do kieszeni. Doktor Terlikowski powiedział w TVN, że trzynastolatek z Bełchatowa schował do kieszeni nie wafla, ale żywego Jezusa Chrystusa z kopytami (ludożerca?). Z tego powodu chłopaczek został siłą zatrzymany w kościele przez klechów, którzy wezwali policję pod pretekstem obrazy uczyć religijnych czy czegoś w tym rodzaju. A co, jeśli ktoś nie może łykać z powodu stanu chorobowego jamy ustnej, a chce przystąpić do komunii? Mój kolega, gdy leżał w szpitalu, na propozycję przyjęcia komunii z rąk kapelana szpitalnego, zapytał go grzecznie, czy może ją przyjąć doodbytniczo w postaci czopka. Nie było takiej możliwości, więc kolega z komunii zrezygnował, na czym ucierpiała jego duchowość. A poza tym właściwie tkwimy w Polsce XVIII wieku (1724), gdy kilku protestantów w Toruniu, z burmistrzem na czele, zostało ściętych za „sprofanowanie” hostii właśnie. Różnica między tamtymi krwawymi zdarzeniami a sytuacją dzisiejszą jest tylko w charakterze i skali kary. Niech żyje i rozkwita wolność połykania! A przez analogię można sobie wyobrazić policję nasyłaną na zajęcia z edukacji seksualnej, gdy już jej prawnie zakażą.
Banaś okopał się w twierdzy przy ulicy Filtrowej w Warszawie, czyli w siedzibie NIK. Opozycyjne media nieustannie ostrzeliwują tego nowego Nikodema Dyzmę w tym jego Banku Zbożowym, a pisiory oblegają go, ale bez napinki i gorliwości. Zachowują się jak zaciężne wojsko – siedzą pod murami twierdzy Banasia, pojadają, popijają, popalają i mruczą pod nosem: „To w końcu już nie nasz Banaś”.
Major „Łupaszka” „stracił”, decyzją rady miejskiej w Białymstoku, rolę patrona jednej z ulic w tym mieście. Z kolei rada miejska w Żyrardowie „odebrała” patronat ulicy generałowi Augustowi Fieldorfowi-„Nilowi” i przywróciła poprzednia nazwę „Jedności Robotniczej”. Prawicowe media straszliwie „grzeją temat”, prześcigając się w wyrazach oburzenia. Obie te sprawy mają jednak istotnie zróżnicowany sens i wydźwięk. Bandyta, morderca, rabuś i podżegacz wojenny „Łupaszka” nie tylko już dawno powinien „stracić” ulicę, ale hańbą jest, iż jego nazwisko patronuje jakiejkolwiek innej ulicy w Polsce. Fieldorf-„Nil” jest postacią zupełnie innego pokroju i formatu, moim zdaniem zasługującą na szacunek. Po pierwsze jednak, nie dziwię się mieszkańcom Żyrardowa, którzy czuli się okradzeni z nazwy „Jedność Robotnicza”, mającej nawiasem mówiąc, pierwotny rodowód w czasach XIX-wiecznych strajków. Jeśli chciano uhonorować „Nila”, należało znaleźć dla niego nową, prestiżową ulicę, a nie odbierać mieszkańcom starą nazwę, bo to właśnie oznacza zawłaszczanie przestrzeni publicznej przez prawolstwo. Po drugie, oba przypadki, białostocki i żyrardowski są znakiem, że ludzie zaczynają mieć po uszy ideologicznego zawłaszczania przestrzeni publicznej przez PiS i prawicę. Stąd ich „non possumus”.
Nerwy puszczają też posłowi PiS Tarczyńskiemu Dominikowi. Zagroził pobiciem Korwinowi-Mikkemu, a niedwuznacznie tym samym zagroził także jednej z posłanek Lewicy, nazywając ją „nowotworem demokracji”. Uważam, że kierownictwo Sejmu powinno w dniu inauguracji nowej kadencji izby zapewnić na sali obrad asekuracyjną obecność odnowionej Straży Marszałkowskiej, wyposażonej w stosowne środki przymusu bezpośredniego. Przy coraz bardziej zdenerwowanym, najbardziej nerwowym pośle PiS, pani Krysia (Pawłowicz), to gruchająca, łagodna gołąbeczka.
Na antenie Polsat News doszło do pyskówki między rozsądnym, liberalnym księdzem Jackiem Prusakiem z twardogłowym katolem Pawłem Lisickim, redaktorem naczelnym propisowskiego tygodnika „Do rzeczy”. Prusak opowiadał się za linią Franciszka i daleko idącą reformą Kościoła kat., między innymi w sprawie celibatu, a oburzony Lisicki pokrzykiwał ze szczytu Okopów Świętej Trójcy. Nasuwa się analogia z czasów saskich, z okresu Oświecenia, gdy grono światłych księży, m.in. Hugo Kołłątaj, Ignacy Krasicki, Stanisław Konarski czy Józef Meyer walczyło o reformę państwa i kościoła, a starych, ultrakonserwatywnych pozycji broniło wielu świeckich, w tym targowiczanie.
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej uznał, że Polska złamała prawo w sprawie przyjmowania uchodźców. Moja opinia, osoby bardzo często bywającej w Europie Zachodniej, a regularnie we Francji, nakazuje mi w ocenie tej sprawy zachować ostrożność, bo widzę co tam się dzieje. Francja, de facto największa obok Anglii potęga kolonialna (potęga kolonialna Hiszpanii to odległa przeszłość), połączona licznymi, w tym językowymi i administracyjnymi więzami z szeregiem narodów Afryki i Azji, nie poradziła sobie kulturowo i społecznie z imigracją, nie zdołała jej asymilować. Ja zatem może sobie z tym problemem poradzić północna, odległa od nich kulturowo Polska, której jedyny związek z kolonializmem, to historia Maurycego Beniowskiego z jego marzeniem o Madagaskarze i megalomańskie rojenia niektórych polityków sanacyjnych w latach trzydziestych (Liga Morska i Kolonialna)? Moim zdaniem Polska z powodów kulturowo-językowych nie ma żadnego potencjału asymilacyjnego dla większej rzeszy przybyszów z Afryki i Azji (w grę wchodzi – i tak dokonująca się od dziesięcioleci – indywidualna asymilacja wykształconych specjalistów, jak lekarze czy inżynierowie). Poza tym, to nie na Polsce powinien spoczywać obowiązek spłacania długu moralnego i materialnego narodom, które były kiedyś okrutnie kolonizowane przez Francję, Belgię, Holandię, Włochy i inne. Bardzo, ale to bardzo nie lubię zgadzać się w jakiejkolwiek kwestii z rządem PiS, ale to naprawdę jest zagadnienie bardzo skomplikowane i nieoczywiste, wymagające rozwagi i namysłu.