Formalnie rzecz biorąc Francuzi bigosu nie znają, chyba że mają polskie żony. Nie znaczy to, ze nie jadają kapusty. Jadają, ale w postaci soupe de choux ( kapuśniak) oraz choucroute (kiełbasa z kiszoną kapustą). Nie jest to złe, ale bigos jest lepszy. Tym kulinarnym wstępem rozpoczynam okolicznościową, polsko-francuską tym razem porcję bigosu. Dodałem do niego nieco choucroute i soupe de chox – zobaczymy, co z tego wyjdzie.
W piątek na Pola Elizejskie zjechali się traktorami rolnicy. W sobotę przy Ecole Miltaire była demonstracja związkowców przeciwko bezrobociu. Trochę słabe to hasło, zwłaszcza że we Francji kłopotów bez liku. Wyraźnie słabną też „żółte kamizelki”. Nie mniej na 5 grudnia spodziewany jest strajk prawie generalny. Były tu czasy, kiedy słodycz „słodkiej Francji” docierała mocniej do poziomu świata pracy. Dziś niewiele po tym zostało, w słodkiej Francji dominuje gorycz i rozczarowanie. Widać to gołym okiem – po tym, jak skromnie, jeśli nie nędznie odziana jest znaczna cześć Paryżan, jak pustawe są pełne kiedyś kawiarnie i bary. Legendarny splendor Paryża jakby się gdzieś ulotnił i to nie od wczoraj. Nie jest to powrót do czasów „Nędzników” Wiktora Hugo, ale generalna pauperyzacja świata pracy jest ewidentna i naoczna. Po raz pierwszy widziałem Paryż w 1981 roku i różnica in minus jest wprost uderzająca. Inna sprawa, ze taki Paryż skromniejszy odbieram jako bardziej sympatyczny.
Za to bogaci są coraz bogatsi i to jest jest problem, który bardzo drażni nastawionych tradycyjnie bardzo egalitarnie Francuzów. Złośliwi mówią nawet o Francji, jako o „Związku Radzieckim, któremu się udało. Świat pracy bardzo drażni prezydent Macron. Gdy jako czterdziestolatek został wybrany, pisano o nim protekcjonalnie „kid” i serwowano niewybredne żarty z różnicy wieku miedzy nim, a jego żona. Teraz uchodzi za dyktatora, autokratę z ambicjami „cesarza Europy”. Bardzo nielubiana jest jego narracja, jego język – abstrakcyjny, intelektualny, hermetyczny, słabo zrozumiały przez przeciętnego Francuza. Słowem, jego język, styl retoryki uważany jest za nowomowę elity, która gardzi nie tylko ludem, ale nawet jego prostota. To odwrócenie polskiej sytuacji, gdzie władza szczyci się, że trafia do ludu, a elity piętnuje, jak zalecił Przewodniczący Mało.
W Polsce, jak czytam i słyszę w globalnej wiosce, inne problemy niż we Francji, ale te same co u nas zawsze, tradycyjne jak bigos. Nergal znów ścigany za obrazę uczuć religijnych. Macierewicz Antoni chce Katolickiego Państwa Narodu Polskiego. Nie wróżę mu powodzenia. ONR-owi też się nie udało. Z kim on to KPNP zrobi? Z młodym pokoleniem wychowanym na luziku, internecie i grach komputerowych? Wolne żarty. Pisowscy publicyści obudzili się u progu 2020 roku z krzykiem, że nie będzie pomnika bitwy warszawskiej 1920, czyli łuku triumfalnego nad Wisłą i znaleźli winnego – władze Warszawy, w tym Pawła Rabieja, który trochę tylko bardziej oględnie napisał, że wobec wielu ważniejszych potrzeb ten łuk potrzebny jest jak dziura w moście. Uznano to za oznakę braku polskiej duszy. Szanowni Państwo! Miejcie pretensje do władzy PiS. Przez cztery lata mieli nieskrepowaną większość i stawiali pomniki jakie i gdzie chcieli. Skoro dotąd nie wystawili łuku, to do nich miejcie pretensje, nie do Rabieja. Poza tym – był taki fajny łuk tęczowy na placu Zbawiciela. Po coście podjudzali do spalenia go? Byłby teraz jak znalazł. Francuzi są kompletnie inni. Oni nie wystawili pomnika nawet Wielkiej Rewolucji Francuskiej, choć ma ona w dziejach świata rangę pierwszorzędną. A co do publicystów pisowskich, to uśmiechają się przez łzy i robią dobrą minę do gorszej gry. Jeszcze wczesną wiosną pletli o szansie na 50 procentowy, czyli konstytucyjny wynik wyborczy PiS. Teraz przerzucili się na biadanie, że po drugich rządach PiS władze obejmie lewica. Popadają w skrajne nastroje, jak dzieci.
Z rzeczy poważniejszych. Sędzia Paweł Juszczyszyn z Olsztyna został zawieszony za to, że zażądał ujawnienia list poparcia dla członków neo-KRS. Ale sędziowie to betka, bo jest ich garstka. Bigos to będzie wtedy, jak większość przegranych z sadach, zwykli ludzie, ludu pisowskiego nie wyłączając, rzuca się kwestionować niekorzystne dla siebie wyroki. Przecież wiadomo, że każdy Polak ma się za niewinnego i skrzywdzonego. Wtedy dopiero PiS połapie się, jakiego bigosu nawarzył, jakiego potwora Frankensteina sobie ulepił. I wtedy dopiero Przewodniczący Mało rzuci Ziobrę na pożarcie. Na razie nie daje się rzucić na pożarcie Banaś, „pancerny Marian”. Będzie trwał dopóki się da. Banasiowi pecunia non olet, forsa się do niego klei, ma dar spotykania na ulicy akowców z kamienicą, jak tragarzy, a i skromna pensyjka prezesa NIK piechotą przecież nie chodzi.
PiS się rozmyśliło i zamierza zabrać Magdzie Biejat przewodnictwo sejmowej komisji rodziny. Cnotliwej zonie i matce dwójki dzieci, ale z lewicy. PiS-owi się taka nie ostoi. Ma ją zastąpić trzeciorzędna aktorka Chorosińska, nowa pisowska Maria Magdalena.
A lubelski Paruch nie jest już szefem Centrum Analiz Strategicznych. Uznano, że żaden z niego strateg, bo PiS przegrało Senat. Zastąpił go Maliszewski Norbert. Ma wystrategować wygraną Adriana.
Na polskich paszportach pojawiło się hasło „Bóg Honor Ojczyzna”. W sam raz dla Banasia i Banasiowej Republiki.