1 października 2024

loader

Co robił Jarosław w piątkowy wieczór…

Nie poszedłem na demonstrację w piątek. Poszła żona. Ja zostałem w domu z dzieckiem. W ogóle uważam, że o sprawach tyczących się kobiecego ciała głos powinny zabierać wyłącznie one same. Żaden mężczyzna nie powinien się ani wtrącać, ani wypowiadać. Czy to w garniturze, czy w sukience. To tak, jakby kobiety chciały zakazywać badania prostaty, bo jest sprzeczne z konstytucją.

Tłum pod domem prezesa był podobno nieprzebrany. Poszli ludzie, ci którzy mogli, bo iść było trzeba. Mentalnie też byłem pośród nich, tak jak każdy, trzeźwo myślący Polak, który nie godzi się na barbarzyństwo legalizowane dziś w kraju, w biały dzień. Mentalnie na proteście, a fizycznie w domu, siedząc w cieple, kiedy za ścianą, w drugim pokoju, spało sobie snem twardym moje dziecko, dumałem, co teraz robi i jak się musi czuć Jarosław Kaczyński. Od razu przyszły mi do głowy obrazki z filmu Teresy Torańskiej, który robiła w domu generała Jaruzelskiego, 13 grudnia, kiedy Liga Republikańska z przydawkami urządzała na ulicy Ikara coroczny happening. Tykanie ściennego zegara. Generał uchyla firankę. Zagląda, liczy, ilu przyszło, jakie mają transparenty, co na nich wypisali. Wygasza w domu światło. Parzy herbatę. Siedzi przy nocnej lampce i stara się przeczekać, odganiając myśli od tego, co za oknem. Schorowany, stary człowiek.

Podobny obraz wyłaniał mi się z odmętów wyobraźni, kiedy próbowałem sobie wizualizować to, co w piątkowy wieczór robił w swoim domu prezes, w czasie, gdy tłum protestował przeciwko jego polityce. Najzasadniej byłoby, myślałem sobie, żeby na czas manifestacji wybyć z domu na jakiś czas, choćby do Krakowa, do którego prezes lubi zaglądać i zaszyć się gdzieś w mysiej dziurze. Zapomniałem jednak, że prezes przebywa na kwarantannie, także w domu musiał być. Przynajmniej powinien. Musiał zatem widzieć i słyszeć to wszystko, co działo się u niego za oknem. Co wtedy robił? Uchylał, jak generał, zazdrostki, obserwował tłum? Ludzi, ukrytych za maseczkami i kordonem policyjnym. Przepychanki. Ciekawe, czy czuł pieprzowy gaz, który, kiedy wiatr zawiał w stronę basenu na Potockiej, musiał niechybnie dotrzeć i do jego pokoju. Czy może jednak zamknął się w dawnym pokoju ojca, który jest ponoć na parterze, przy schodach. Wygasił światło w całej willi. Zapalił lampkę. Zatopił się w lekturze. Ciekawe, czy włożył zatyczki do uszu? Hałas musiał być przecież przepotężny. To nic miłego próbować się skupić nad książką, kiedy za oknem wyją syreny i ludzie obrzucaj cię stekiem wyzwisk. A może wybrał ucieczkę w sen? To też jest niezły sposób. Mała tableteczka nasenu, popita najlepiej kieliszkiem czegoś dobrego, i budzisz się wypoczęty nazajutrz, bez efektów ubocznych, gotowy do działania. Mogłoby się walić i palić dookoła, ale mało co jest w stanie człowiek tak dobrze ululać. A może jednak prezes się…bał. Realnie się wystraszył, tym wszystkim, co zobaczył i usłyszał u siebie na dzielni. Kazał jednemu z ochroniarzy siedzieć z nim w kuchni przy zgaszonym świetle, najlepiej z odbezpieczoną bronią, bo w swojej głowie przesuwały mu się obrazy, jak tłum wdziera się do domu, rozszarpuje gołymi rękami bodyguarda, a jego wynosi na rękach i linczuje na najbliższej latarni. Który prezes był wczoraj na Mickiewicza w swoim, dużym i pustym domu. Ten od lektury, ten od proszków nasennych czy ten zalękniony o własny los? A może każdy z nich, po trochu, snuł się w kapciach z pokoju do kuchni, z kuchni do łazienki, z łazienki na górę.

Samotny, starszy pan, z połamaną nogą, którego polityka połamała ludziom w tym kraju kariery, życiorysy, a wkrótce będzie łamała sumienia i całe ich, dorosłe życie. Smutny, starszy, schorowany pan, za którym idą owce, tryki i dorodne, wełniste barany, bo wierzą w to, co im kiedyś obiecał i w to, że wiedzą, całe ich stado, co jest dla Polaków lepsze. Dziś już wiedzą także, co jest lepsze dla Polek. Ciekawe, czy prezes zdecydowałby się na taki krok, gdyby żyła jego matka. Z jej zdaniem podobno zawsze się liczył. Gdyby żyła jego bratowa. Ciekawe, co obie panie by powiedziały Jarosławowi po wczorajszym wyroku TK? Ciekawe, czy o tym pomyślał?

Jarek Ważny

Poprzedni

Bogaci mimo pandemii

Następny

Lewica przeciw fanatykom

Zostaw komentarz