Mówimy – Gowin, a w domyśle – Kaczyński, mówimy – Kaczyński, a w domyśle – Gowin.
Trwa miesiąc gowinowski. Największe krajowe, dyżurne Autorytety Moralne, najsłynniejsi telewizyjni Komentatorzy odmieniają Gowina przez wszystkie przypadki polityczne. Jeszcze chwila, a polskie miasta i wszystkie wioski hosanna mu zaśpiewają, bo to będzie rok gowinowski.
A jeszcze niedawno tylko na sam dźwięk tego nazwiska te same Autorytety, ten sam gwiazdozbiór komentatorski pogardliwie wykrzywiał swe estetyczne usteczka. Co za miernota z tego Gowina, ach ta jego lizusowska mentalność, cóż za menda polityczna, co za ohydny karierowicz…
A po słynnej deklaracji pan wicepremiera,że „Głosowałem, ale się nie cieszyłem”, pojawił się nowy termin w polskim języku politycznym. Słynne „gowinowanie”.
Oznaczające lawirowanie między resztkami posiadanego sumienia i przyzwoitości a realizacją własnych interesów. Połączone z ucieczką od odpowiedzialności politycznej.
I kiedy wszystko wydało się już poukładane w „Dojnej Zmianie” to pan wicepremier Gowin zdecydował się zaprzeczyć samem sobie. Wbrew własnym wartościom, ideałom i utartym już stereotypie swej sylwetki, nagle przestał gowinować. Zechciał wybić się na niepodległość polityczną i zwykle człowieczeństwo, sprzeciwiając się jaśnie panu prezesowi.
Okazało się przy okazji, że ludzki wymiar w Prawie i Sprawiedliwości można osiągnąć jedynie sprzeciwiając się psycho dyktaturze
Kaczyńskiego.
To zmartwychwstanie polityczne Gowina, dokonane w okresie wielkanocnym, wielce zaskoczyło parlamentarną opozycję. Oto bowiem pojawiła się szansa pozbawienia PiS większości w Sejmie RP, czyli pozbawienia ich jaśniepańśkiej władzy. Może nie od razu, kiedyś tam, ale teraz przynajmniej zahamowania ich narastającej psycho dyktatury.
Problem w tym, że oferta przywracania demokracji w Polsce przyszła od polityka, który do tej pory przedkładał swą karierę nad wszystkie inne wartości. Nie wiemy też ilu wyznawców ma zmartwychwstaniec Gowin w swojej partii.
Czy wystarczy mu ich do zablokowania wyborów prezydenckich w maju tego roku w czasie najbliższego sejmowego głosowania?
Na razie więcej słyszymy o możliwości pozyskiwania potencjalnych Judaszów z szeregów partii Gowina i innych opozycyjnych klubów parlamentarnych przez elity PiS, niż solidarnościowych deklaracji wobec Gowina z szeregów partii, której nadal jest przywódcą.
Zauważcie też jak wielce zmienił się styl polskiej polityki. Jeszcze dwadzieścia, piętnaście lat temu sama informacja o korumpowania opozycyjnych parlamentarzystów przez obóz władzy wywołałaby gigantyczne wzburzenie mediów i przede wszystkim opinii publicznej. Powszechne żądania dymisji polityków uprawiających tak odrażający proceder.
Dziś przekupywanie parlamentarzystów traktowane jest jako jeden z licznych sposobów uprawiania polityki. Ocenianych jedynie wedle kryteriów skuteczności działania.
A przecież nie tak dawno jaśnie pan prezes Kaczyński przekonywał „ciemny lud”, że do „polityki idzie się nie dla pieniędzy”.
Zaplanowane przez elity PiS majowe wybory podzieliły opozycję. Na bojkotujących udział w niedemokratycznych wyborach i wzywających do udziału w głosowaniu. Podział taki powstał także na lewicy.
Aktywnymi zwolennikami bojkotu majowych wyborów są często obecni w mediach euro deputowani, byli premierzy Włodzimierz Cimoszewicz i Leszek Miller.
„Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że bojkot wyborów czy nieuczestniczenie w nich to kapitulacja. Kapitulacja jest wtedy, kiedy przyjmuje się warunki podyktowane przez Kaczyńskiego”, zadeklarował Leszek Miller.
Do udziału w wyborach, nawet tych niedemokratycznych, wzywają za to obecni liderzy zjednoczonej Lewicy. Zwłaszcza wicemarszałek Sejmu RP Włodzimierz Czarzasty.
Uważa on, że im wyższa będzie frekwencja wyborcza, tym mniejsze staną się szanse wygranej w pierwszej turze przez Andrzeja Dudę. Co zwiększa szansę na wspólnego kandydata opozycji w drugiej i pokonanie Dudy. Bojkot wyborów to jedynie ucieczka z pola walki, oddanie przyszłej prezydentury walkowerem.
„Flaczki Tygodnia” zachęcają wszystkich lewicowców do udziału w tych niedemokratycznych, nawet fałszowanych przez PiS wyborach.
„Flaczki” nie brzydzą się niedemokratycznych wyborów, bo nieraz w swej młodości w takich uczestniczyły. Wierząc, że wtedy nawet sam trening wyborczy przyda się potem w demokratycznych czasach.
„Flaczki” wielokrotnie uczestniczyły w misjach obserwujących zagraniczne wybory. Zwykle nieortodoksyjnie demokratycznych. I zawsze przekonywały się, że ogłaszane przez tamtejszą opozycje bojkoty wyborów nie skutkowały, nie obalały tamtych dyktatur.
„Flaczki” nie wierzą, intuicyjnie rzecz jasna, w obwieszczone już sondażowe zwycięstwo pana prezydenta Dudy w pierwszej turze wyborów.
Przeciwnie, „Flaczki” uważają, intuicyjnie również, że proponowany przez elit PiS sposób przeprowadzenia wyborów sprzyja mieszkańcom dużych miast. Czyli wyborcom innych kandydatów niż pan kandydat Duda.
Chociaż PiS to komżuchy, czyli partia popierająca polski kościół kat. to teraz hierarchia tegoż kościoła zaczyna dystansować się od dyktatorskich zapędów jej elit.
Hierarchowie zauważyli, podobnie jak Gowin, że psychodyktatorskie zapędy elit PiS prowadzą do bardzo ostrych podziałów wśród wiernych. Rozłamu wśród katolików. Jednoznacznie poparcie kościoła kat. dla PiS tym razem grozi odejściem wiernych od ołtarza. Kościół mieniący się powszechnym może szybko stać się kościołem jedynie wyborców tej partii.
Obserwując debaty o kolejnych rządowych „tarczach antykryzysowych” dostrzegły zdumione „Flaczki” powstanie nowego „socjalizmu” w naszym kraju. Przejawiającego się w żądaniu stworzeniu przez obecny rząd „państwa socjalnego”, równo i sprawiedliwie przyznającego pomoc poszkodowanym przez zarazę.
Ale pomocy tylko dla bankierów, wielkich przedsiębiorców i innych kapitalistów. Dla innych pracujących ten „socjalizm kapitalistów” będzie nieosiągalny.
KPP, czyli Kącik Poezji Patriotycznej
Ryszard Grosset 3 MAJA 2020
Nasz prezydent z premierem dziś jak zwykle kłamią,
świętując konstytucję, którą co dzień łamią
i jak zwykle, niezmiennie, co dzień i „od święta”
pragną nas w dyktatury utopić odmętach.
Ale gniew już w narodzie narasta i siła,
co w historii niejeden reżim obaliła.
Miejcie się na baczności ,bo niedługo, rankiem
usłyszycie pod oknem „polską „Marsyliankę””.
A kiedy sprawiedliwość upomni się o was,
gdy nie będzie już gdzie się (i za kogo) schować,
swe czyny wam wspominać przyjdzie długie lata
w miejscu gdzie twarda prycza i żelazna krata.
Zapraszamy do komentowania naszych artykułów na https://www.facebook.com/trybuna.net/