12 listopada 2024

loader

Głos lewicy

Módlmy się..?

Publicysta Łukasz Moll wypowiedział się na temat tego, jaki stosunek do kościoła katolickiego i jego funkcjonariuszy powinna mieć lewica:
Lewica może być niewierząca, ale musi być katolicka i antyklerykalna jednocześnie
Powiem szczerze, że nie odnajduję się zupełnie w zwyczajowych podziałach wyznaczający na lewicy stosunek do religii katolickiej. Jestem przekonanym ateistą, ale ten fakt nie bardzo mobilizuje mnie do walki z kościołem, a już na pewno nie nastraja mnie negatywnie do osób autentycznie religijnych, które nie są przy tym bigotami. Z drugiej strony, doceniam i interesuję się inicjatywami katolewicowymi i ogólnie lubię rozmawiać z ludźmi głęboko uduchowionymi, o ile nie są dewocyjnymi natrętami. Zażenowany jestem za to mało błyskotliwym antyklerykalizmem i filmy w rodzaju „Kleru” Smarzowskiego uważam raczej za mało wyrafinowane. Ale – dla równowagi – lubię sobie czasem dla zabicia czasu pooglądać internetowe cenzopapy i co lepsze momenty w wykonaniu Jerzego Urbana. To są jednak kwestie estetyczne. Mam zrozumienie dla tych, którzy jarają się „Klerem”, bo wiem, że ten mój stosunek wpływa z inteligenckiego i w gruncie rzeczy elitarnego skrzywienia. Lewica, jeśli ma być populistyczna, nie powinna się od tego ludowego antyklerykalizmu odcinać, powinna za to umieć się nim posługiwać.
Na pewno nie przekonywały mnie nigdy rzekomo „pragmatyczne” podejścia, typu „społeczeństwo jest katolickie, tradycjonalistyczne, nie można mówić o kościele źle, trzeba tematu unikać, a może nawet czasem sklepać pacierz na kolanach w blasku fleszy”. To jakaś ordynarna, elitarna projekcja rzutowana na polskie społeczeństwo z góry. Występuje ona też w wersji oświeceniowej, w której chodzi o jak najszybsze wyleczenie Polaków z religii. Tak czy owak, w obu wersjach społeczeństwo widziane jest w przesadnie konserwatywnych odcieniach.
Ale przyznam też, że za jeszcze bardziej elitarne uznaję te wszystkie stylizowane na ludowość, na wyrastanie z polskiej tradycji inteligenckie projekty katolewicowe. O ile odcinanie się od katolicyzmu jest mniejszościowe i jakoś elitarne, o tyle uczona rozmowa o teologii, duchowości i związkach chrześcijaństwa z socjalizmem jest już elitarna do sześcianu. To jest ciekawa perspektywa dla wrażliwej wielkomiejskiej młodzieży, tak wierzącej, jak i niewierzącej, ale nic poza tym. Twierdzę – na co nie mam dowodu, ale ufam tu swojej intuicji – że polska religijność jest zasadniczo rytualna, bezmyślna i ma znaczenie głównie na poziomie reprodukcji wspólnotowych form bycia razem, przeżywania ważnych momentów życiowych czy wyposażania w zestaw całkiem przyziemnych norm, potwierdzanych na pokaz. Chcieć z polskim katolikiem rozmawiać o Bogu, o wierze, zachęcać do lektury Pisma, do zaangażowania w sprawy parafii, do podążania za papieskimi encyklikami to postawa, która będzie odbierana jako bardziej dziwaczna i inwazyjna niż olewanie kościoła albo atakowanie go. Statystyczny polski katolik nic o tych sprawach wiedzieć nie chce. Przykro mi, katolewicowcy, lubię Was, współczuję Wam, ale nic nie zdziałacie.
Jednak w związku z tym, że na poziomie rytuałów, nawyków, symboli, kalendarza itd. katolicyzm odgrywa w Polsce bardzo istotną rolę, lewica nie może sobie pozwolić na to, żeby go ignorować. Sądzę tylko, że całe to gadanie o świeckim państwie, o Konstytucji, o konkordacie, o religii poza szkołą,o klauzuli sumienia jest zupełnie oderwane od tego poziomu rytualnego, a skupia się za to na sprawach, które nie wyzwalają większego zainteresowania. To, co mogłoby zadziałać to antyklerykalizm skoncentrowany na przywilejach kleru, przede wszystkim tych związanych z majątkiem i władzą. Antyklerykalizm, który może nawet w większej mierze pociągać katolików niż nie-katolików. I w tym sensie lewica musi być katolicka – poprzez pomaganie wiernym w organizacji gniewu na „czarnych” – chociaż może być sobie niewierząca. Dlatego pójdę na „Kler”, bo doceniam to, że Smarzowski postanowił w księży przywalić – artystycznie nie musi mi się ten projekt podobać, bo to nie ja jestem jego adresatem. Ogólnie sądzę, że skala afer pedofilskich i pazerności kleru stwarza podglebie dla antyklerykalizmu. Ewidentnie dostrzegła to jakiś czas temu Partia Razem, która szybko od autocenzury („nie drażnijmy kościoła”) przeszła na pozycje antyklerykalne, choć bez takiej ludowej rubaszności raczej w pełni tej szansy nie wykorzysta.

Tadeusz Jasiński

Poprzedni

Na smyczy

Następny

Głos prawicy

Zostaw komentarz