Jedna lista lewicy? To nierealne!
Publikujemy fragment wywiadu z Sebastianem Wierzbickim, ukazał się w „Rzeczpospolitej”:
Rzeczpospolita: Z czego wynika Pana postawa wobec przewodniczącego Włodzimierza Czarzastego? Niektórzy Pana koledzy twierdza, że Pana krytyka wynika z rozżalenia tym, że w Warszawie nie doszło do koalicji z PO?
Sebastian Wierzbicki: Nasze rozżalenie wynika z tego, że wyborcy lewicy w Warszawie zostali praktycznie pozbawieni swojej reprezentacji w samorządzie. Że mamy tylko jedną radną w Radzie Miasta i kilku w radach dzielnic. A mogło być inaczej. Gdyby Włodzimierz Czarzasty nie zablokował możliwości współpracy w ramach Koalicji Obywatelskiej, to dziś mielibyśmy silny klub SLD w Radzie Miasta, wiceprezydenta a także radnych i wiceburmistrzów w dzielnicach. Tak jak w Łodzi. Od początku mówiliśmy, że przy takiej polaryzacji sceny politycznej i metodzie d’Hondta nasz samodzielny start jako SLD jest z góry skazany na porażkę. Włodzimierz Czarzasty się uparł i mamy tego efekty.
Oczywiście nie wyobrażaliśmy sobie, że skala tej porażki będzie aż tak wielka. Mimo, że w liczbach bezwzględnych dostaliśmy w stolicy tyle samo głosów co cztery lata temu, to uzyskaliśmy znikomą liczbę mandatów. Dlatego członkowie Sojuszu w Warszawie są rozgoryczeni zwłaszcza, że przewodniczący Czarzasty wszędzie mówił, że na szczeblach sejmików idziemy do wyborów jako SLD, a niżej będą to już autonomiczne decyzje organizacji powiatowych i gminnych. W Warszawie zrobił zupełnie inaczej, niż obiecywał i mamy tego efekty. Jego koncepcja okazała się błędna – w przeciwieństwie do naszej, czego dowodem jest fakt, że w trzech dzielnicach startując w ramach Koalicji Obywatelskiej kandydaci SLD zdobyli mandaty radnych. I nadal są w Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Czy SLD nie powinno spróbować rozmów najpierw z Biedroniem i Razem?
Oczywiście, że powinno! Ale obawiam się, że Robert Biedroń nie będzie zainteresowany wspólnym startem. Przecież nie po to tworzy nowe ugrupowanie, żeby na starcie łączyć siły z innymi. Dlatego projekt utworzenia jednej wspólnej listy lewicy uważam za nierealny – a szkoda. Z drugiej strony lista niepełnej lewicy to może być za mało, aby przyczynić się do przegranej Prawa i Sprawiedliwości. Ale powtarzam raz jeszcze: my nic nie przesądzamy. Zaapelowaliśmy o zwołanie Konwencji Krajowej SLD, która powinna podjąć decyzję w tej sprawie. (…) Trzeba zrobić wszystko, aby wygrać z PiS-em. To chyba powinno być oczywiste – zwłaszcza dla lewicy.