Może być zresztą każde inne zestawienie kolorów, ale nie czarno na białym, bowiem tak nazwany program telewizyjny – w założeniu obiektywny – w stosunku do SLD okazał się najzwyklejszą manipulacją.
Sojusz Lewicy Demokratycznej, przez długi czas lekceważony i pomijany, wraca na radiowe i telewizyjne anteny. Ale bez szału, z konieczności, bo procenty poparcia mu rosną i coś z tym, dla bardzo wielu niechcianym faktem, trzeba zrobić, czyli jednak pokazać. I tak też się stało 17 maja w programie TVN „Czarno na białym”, którego tematem były możliwości powstania ponadpartyjnej opozycji, dążącej do odsunięcia PiS od władzy. Ale jej autorom i realizatorom pomyliły się kolory – białym pomalowano Platformę Obywatelską i, z nieukrywanym żalem, dodano go Nowoczesnej, a czarnym wcale nie Prawo i Sprawiedliwość, a SLD.
Białym, czyli dobrym
jest Platforma Obywatelska organizująca pokazywane manifestacje, oraz Grzegorz Schetyna mówiący jedynie o wspólnym antypisowskim froncie. Ani słowa więcej, gdyż wg. TVN dobry nie musi nic więcej mówić, ani tym bardziej się tłumaczyć, bowiem jest przecież dobry. Jeżeli by dziś szukać tego dobra w Platformie, to wyraża się ono tylko w dwojaki sposób: niewątpliwie jest największą, po PiS, partią polityczną, i także niewątpliwie chce klęski PiS. Pozostaje jednak cała reszta tego „dobra”, które poznaliśmy w okresie minionych dwóch kadencji rządów PO, że wymienię tylko: mitologizację problemów finansowych państwa wyrażającą się w lekceważeniu potrzeb i warunków życia obywateli, ustawę dezubekizacyjną z 2009 roku, akceptację funkcjonowania Instytutu Pamięci Narodowej, krętactwa wokół członkostwa w Trybunale Konstytucyjnym, nie oddanie pod Trybunał Stanu Zbigniewa Ziobro za jego wcześniejsze ministerialne decyzje, i szereg innych, powszechnie znanych. W tamtym okresie pan Schetyna zajmował prominentne stanowiska nie tylko w swojej partii ale i w rządzie, jednak jakoś do głowy mu nie przychodzi przeprosić obywateli za złe, minione czyny Platformy, nie mówiąc o zobowiązaniu stosownego ich naprawienia. Ta partia, w odróżnieniu od SLD, który za swoje błędy zapłacił utratą miejsca w Sejmie, nie chce publicznie dokonać rachunku sumienia. Natomiast jej program na przyszłość – niejasny, ciągle ulegający zmianie i w sumie pokrętny – daleko odbiega od rzeczywistych potrzeb państwa i oczekiwań obywateli, niosąc w sobie możliwość powtórki z niedalekiej przeszłości. I z takim to „dobytkiem” chce PO stać na czele antypisowskiej opozycji.
Okazuje się więc, że nie tylko miłość jest ślepa, ale również polityczne sympatie i wybory dziennikarzy TVN.
Nie krokodyle łzy,
ale szczere wylewają autorzy „Czarne na białym” nad losem – czytaj upadkiem – Nowoczesnej, również białej-dobrej. Tej – jak mówiono w programie – wielkiej nadziei na polskiej scenie politycznej, poświęcono gros programu, w którym wielokrotnie, bardzo obszernie i absolutnie nieprzekonująco, wypowiadały się liderki wrogich opcji w „N”. Był też Ryszard Petru – jak mówi, rozmawia, maszeruje i odchodzi – bardzo przystojny mężczyzna, zawsze nadzwyczaj elegancki, wzbudzający sympatię. Twórca partii, która właśnie spada w przepaść, a on w aktualny polityczny niebyt, zapoczątkowanych wypraniem „N” z idei, a zakończony szkolnym błędem, czyli zagraniczną wycieczką z osobą towarzyszącą oraz buntem niewdzięcznych pań.
Smutną konstatacją, że Nowoczesna mogłaby nawet zastąpić Platformę, i że byłaby liczącą się antypisowska siłą, tak się wzruszyłem, że prawie pociekły mi łzy.
Czarny charakter, a może koń?
Jak przystało, w od lat uprawianej postsolidarnościowej retoryce i propagandzie, w roli czarnego charakteru występuje w tym programie SLD.
Po pierwsze – zarzuca się SLD, że nie chce uczestniczyć, u boku Platformy, w koalicji przeciw PiS. Prezentowane były wielokrotnie krytyczne wypowiedzi Czarzastego pod adresem Schetyny, ale brak wyjaśnienia ich przyczyn. Jak na dociekliwość dziennikarzy ze stacji TVN to co najmniej elementarny błąd. A może po prostu wcale nie chodziło o to aby przedstawić telewidzom racje lidera, a tylko zapisać w ich pamięci przekonanie, że SLD jest partią nieodpowiedzialną, bo nie chce uczestniczyć we wspólnym froncie? Czarzastemu, w odróżnieniu od rozgadanych pań z Nowoczesnej, nie dano szansy.
Po drugie – pewność wyborczego sukcesu lidera partii i Sojuszu, poprzez odpowiedni dobór materiału i w kontekście do losu Nowoczesnej, telewidz odczytać może bez kłopotu, jako zbyt pochopną, a nawet wątpliwą.
Po trzecie – prezentacja osoby Włodzimierza Czarzastego, jego zachowanie, rodzaj dobranych wypowiedzi, i nawet bzdurne szczegóły dotyczące kolorowego sweterka – kto zna się choć trochę na telewizyjnej „kuchni” to zauważył – miały go dezawuować jako przywódcę partii, a co za tym i lidera lewicy. Sam zresztą o sobie mówi: „to komuch jest, cholera. On jest nieestetyczny”. Niewątpliwie Czarzasty nie posiada charyzmy, nie wszedł by nadto nawet do eliminacji konkursu na Mister Poland, ale, jak wielokrotnie potwierdziła to historia, ważniejsze przymioty wyznaczały sukces rządzących na tym świecie.
Włodzimierz Czarzasty w ostatnim okresie wielokrotnie zabierał głos w debacie publicznej, ale na szczególną uwagę zasługuje jego rozmowa z Łukaszem Pawłowskim i Filipem Rudnikiem na łamach internetowej Krytyki Liberalnej (Nr 488 z 15.05.2018). Program SLD prezentowany przez Czarzastego (sześć punktów, które powinny być dobrze znane nie tylko członkom partii, ale nadto wszystkim obywatelom) jest racjonalny, odpowiadający nie tylko oczekiwaniom większości Polaków ale także polskiej racji stanu w obecnym czasie. Zwraca także uwagę szacunek dla pozostałych ugrupowań lewicy, otwartość na wyborców innych partii, krytyczne opinie o PO, a konstruktywne o minionych błędach SLD.
Warto z tej wypowiedzi zacytować chociaż skromne, acz bardzo ważne i charakterystyczne fragmenty:
– Uważamy, że bogaci powinni płacić większe podatki, biedniejsi niższe, a progów podatkowych powinno być pięć – od 15 proc. dla tych, którzy zarabiają poniżej 30 tys. złotych rocznie, do 40 proc. dla tych, którzy zarabiają powyżej 200 tys. złotych. Dlaczego? Bo uważamy, że różnica między najwyższym wynagrodzeniem a najniższym powinna być jak najmniejsza.
– Silna Europa. To jedyna szansa dla Polski. Jestem przedstawicielem partii, która jest absolutnie euroentuzjastyczna – i taka będzie. Jesteśmy ortodoksyjni w tej sprawie. Włącznie z wprowadzeniem euro. Każdy, kto uważa, że po wejściu do UE w Polsce się nie polepszyło, musi być albo głupi, albo z aparatu partyjnego Prawa i Sprawiedliwości. To się zresztą często nie wyklucza.
– Ale nie każda partia mówi prawdę. Ja mówię na przykład o żołnierzach wyklętych, że to fantastyczni ludzie walczący o swoje ideały i o wolność, ale również mordercy, bo i tacy wśród nich byli, gwałciciele, bo byli tacy, złodzieje i sku***syny. Jaruzelski był dobry i zły. Nie zależy mi, by z kimś się na siłę zgadzać – ja mam swoje poglądy.
– Pan ode mnie nie usłyszy ani jednego złego zdania na temat któregokolwiek polityka i polityczki lewicy, niezależnie od tego, czy jest w SLD, czy nie. Na temat żadnej partii lewicowej też złego zdania nie powiem.
Nie tylko ta wypowiedź, wśród wielu innych, ale także olbrzymia, codzienna praca organiczna od podstaw, aby przywrócić lewicowej partii konieczne i należne miejsce na polskiej scenie politycznej dowodzą, że Czarzasty jest dziś rzeczywistym i bardzo poważnym partnerem politycznym.
To ostatnie zdanie adresuję także do dziennikarzy z TVN.
W roli gwoździa
do trumny eseldowskiego wstrzymania się od wspólnego frontu z PO wystąpił w tym programie Grzegorz Napieralski, były szef SLD, który musiał zrezygnować z przywództwa po porażce partii w wyborach w 2011 roku. Abstrahując już od faktu, który w kontekście obecnego wzrostu sondaży SLD wygląda na najzwyklejszą zazdrość, dodać koniecznie trzeba, że do dobrego tonu należy wstrzymywanie się z krytycznymi opiniami na temat następców. Nawet „parcie na szkło” i chęć jakiegokolwiek zaistnienie w przestrzeni publicznej tego nie usprawiedliwia.
Natomiast wypowiedź, także w tym programie, Włodzimierza Cimoszewicza, o koniecznym jednoczeniu sił antypisowskich przyjmuję ze zdziwieniem, bowiem do dziś przekonany byłem o krytycznej opinii byłego marszałka Sejmu, premiera, ministra i senatora na temat Platformy Obywatelskiej, która stworzyła, przez swoje poczynania, dobry początek dla aktualnych rządów PiS.
I tak to się na końcu okazuje, że nie koniecznie czarne jest na białym, a białe ma czarnym.