Ponieważ w tekście „Zawiadomienie” z 27. czerwca b.r. informowałem, że w Prokuraturze Rejonowej Warszawa Śródmieście złożyłem zawiadomienie o możliwości podejrzeniu popełnienia przestępstwa na szkodę spółek skarbu państwa podczas tworzenia Polskiej Fundacji Narodowej, czuję się w obowiązku poinformować PT gości mojego bloga o ciągu dalszym i finale sprawy.
I tak, we wrześniu tegoż roku wezwany zostałem na miejscowy komisariat Policji celem przesłuchania mnie w charakterze świadka. Przesłuchującym był młody, sympatyczny policjant, wyraźnie zakłopotany sytuacją. Rozmowa miała taki mniej więcej przebieg:
Policjant: Mam przesłuchać Pana w charakterze świadka.
Ja: Proszę bardzo.
P. No to niech Pan mówi.
J. Ale co mam mówić? Stawiłem się na przesłuchanie i chętnie odpowiem na wszystkie Pana pytania.
P. Ale o co mam Pana pytać? Ja nic nie wiem. Nic tu nie jest napisane.
J. Ja też nie wiem, o co mnie Pan ma pytać, ale jestem do dyspozycji.
P. Czy ma Pan coś do dodania?
J. Nie, wszystko co wiem w sprawie zawarłem w „zawiadomieniu”.
P. No to co mam napisać?
J. Niech pan napisze: „Całą moją wiedzę w sprawie zawarłem w zawiadomieniu do Prokuratury”.
P. Dobrze (z wyraźną ulgą).
Jak się przy tym okazało, zlecając Policji przesłuchanie mnie w charakterze świadka prokuratura nie przekazała Policji całości mojego „Zawiadomienia”, pozbawiając je dwóch istotnych załączników.
28 listopada ukazał się w „Polityce” artykuł red. V. Krasnowskiej „Dokąd płyną miliony Polskiej Fundacji Narodowej?”. Autorka wspomniała w nim o moim zawiadomieniu informując o odmowie prokuratury wszczęcia dochodzenia w tej sprawie. Zaintrygowany odmową zwróciłem się do Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście o przekazanie mi – w trybie ustawy o dostępie do informacji publicznej – uzasadnienia tej decyzji. Właśnie ją otrzymałem i czytając przecieram oczy ze zdumienia. W najistotniejszym fragmencie uzasadnienia decyzji prokurator Aneta Kukla-Jasińska stwierdza:
„W przedmiotowej sprawie zaistniała konieczność przeprowadzenia czynności sprawdzających w trybie art. 307 k.p.k. w celu uzupełnienia danych zawartych w zawiadomieniu o przestępstwie. W związku z powyższym Jacek Uczkiewicz został przesłuchany w charakterze świadka przez funkcjonariusza Policji. W trakcie czynności procesowej wymieniony zaniechał (podkr. JU ) jednak złożenia jakichkolwiek dyspozycji. Nadmienił ponadto, że całą swoją wiedzę na temat przedmiotowej sprawy przedstawił w zawiadomieniu o możliwości popełnienia przestępstwa i nie ma niczego więcej do dodania. Ze względu na powyższe zaniechanie ( pokr. JU) osoby zawiadamiającej, a także niedysponowanie przez nią dokumentami potwierdzającymi stan faktyczny wynikający z zawiadomienia nie było możliwe uzupełnienie danych w nich zawartych”.
Okazuje się więc, że jeżeli obywatel zamierza zawiadomić prokuraturę o MOŻLIWOŚCI popełnienia przestępstwa powinien jej dostarczyć niezbitych tego przestępstwa dowodów, gdyż bez tego prokuratura nie jest w stanie nic zrobić. Najzabawniejsza jest jednak kwestia owego „zaniechania”. Nie wiem co autorka miała na myśli, w żaden sposób nie wspomniał o tym przesłuchujący mnie policjant. Tym nie mniej w tekście mojego Zawiadomienia znalazły się istotne fragmenty o takim charakterze. Przytoczę:
„Podejrzenia te zweryfikować można tylko przez analizę umów pomiędzy Fundacją a spółkami-fundatorami, analizę materiałów przedstawianych organom stanowiącym spółek wraz z propozycją wsparcia finansowego Fundacji, protokołów ze stosownych posiedzeń tych organów oraz dokumentów z audytu sprawozdań finansowych spółek.”
Oczywiście, jako zwykły obywatel nie mam dostępu do wymienionych dokumentów. Ma go natomiast Prokuratura. Ta, jak widać, wcale nie zamierzała pójść wskazanym śladem (dyspozycjami?!) – w uzasadnieniu nie znalazł się nawet najmniejsza o takich czynnościach wzmianka. Będąc w pełni świadomą tych okoliczności Prokuratura, odmawiając wszczęcia śledztwa, podparła się, łapiąc się lewą ręką za prawe ucho, fakultatywną możliwością stwarzaną przez art. 307 k.p.k.. Mówi on, że jeżeli zachodzi potrzeba, można zażądać uzupełnienia w wyznaczonym terminie danych zawartych w zawiadomieniu o przestępstwie lub dokonać sprawdzenia faktów w tym zakresie. Jak wynika z „Decyzji o odmowie…” Prokuratura nie podjęła żadnych czynności sprawdzających, o których mówi ten artykuł, zadowalając się tym, że nie mogłem dostarczyć „dowodów” nie mając dostępu do stosownych dokumentów. Nikt nie żądał ode mnie uzupełnienia danych, o czym mowa w art. 307 k.p.k., nie mówiąc o tym, że artykuł ten nie wspomina w żaden sposób o jakichś „dyspozycjach” zawiadamiającego. To Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście dopuściła się zaniechania a nie ja.
Wnioski.
1. Kierując do prokuratury wspomniane zawiadomienie liczyłem się z takim finałem, chociaż takimi „uproszczeniami” udało się Prokuraturze Rejonowej mnie zadziwić.
2. Używanie spółek Skarbu Państwa lub spółek z dominującym udziałem SP do zaspokajania różnych doraźnych politycznych potrzeb rządzących, potrzeb nie związanych z przedmiotem i zakresem działalności tych spółek staje się patologią. Jaka jest tego skala, jak my wszyscy, często przymusowi klienci tych spółek obciążani jesteśmy w sumie kosztami tych fanaberii rządzących – tego dzisiaj nie wie nikt. Niestety, patologia ta rozlewa się i na niektóre samorządy i ich spółki. Na prokuraturę nie ma co liczyć – sprawę rozwiązać może tylko systemowe uregulowanie problemu w stosownych ustawach. Ale oczywiście nie w tym parlamencie.
Tekst ukazał się na blogu „Jacka Uczkiewicza wołania na puszczy”.