PiS niszczy demokrację parlamentarną. Obrady Sejmu stają się karykaturą merytorycznej dyskusji i sprowadzają się do błyskawicznego przyklepywania PiS-owskich ustaw z pomięciem głosu opozycji, nie mówiąc o opinii ludzi świata nauki czy przedstawicieli organizacji pozarządowych.
Tak też wyglądało ostatnie posiedzenie Komisji Polityki Społecznej i Rodziny. Temat posiedzenia był bardzo ważny, a mianowicie wprowadzenie tzw. trzynastej emerytury i wskazanie źródła jej finansowania. Senat wniósł istotne poprawki do projektu rządowego, wskazując na nieścisłości w ustawie i dyskusyjne źródła finansowania świadczenia. Rząd postanowił bowiem zabrać pieniądze z funduszu solidarnościowego, który był przeznaczony dla osób z niepełnosprawnościami. Wydaje się, że lepszym i uczciwszym rozwiązaniem byłoby przyznanie dodatkowych środków z budżetu lub Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Sam pomysł trzynastej emerytury może zresztą budzić poważne wątpliwości. Jest to bowiem jednorazowy prezent dla wybranej grupy wyborców, który ma być wypłacony tuż przed wyborami prezydentami. Nie chodzi więc o trwałą poprawę losu seniorów, tylko zdobycie poklasku przed wyborami. Z perspektywy funkcjonowania systemu emerytalnego, znacznie lepszym rozwiązaniem byłoby podniesienie świadczeń emerytalnych o 100 zł miesięcznie lub, zgodnie z pomysłem Lewicy, ustanowienie minimalnej emerytury na poziomie 1600 zł. Zarazem zgłoszenie pomysłu trzynastej emerytury było świetną okazją, aby Komisja wypracowała całościowe, przemyślane rozwiązania, które pozwoliłyby trwale poprawić los seniorów. Przykładowo opieka senioralna w Polsce znajduje się w opłakanym stanie, a służba zdrowia jest pogrążona w coraz większym kryzysie.
Wszystkie te wątki powinny być poruszone i mogłyby być poruszone, gdyby nie to, że przewodnicząca Komisji, Urszula Rusecka z Prawa i Sprawiedliwości zablokowała jakąkolwiek możliwość dyskusji. Tuż po rozpoczęciu obrad zarządziła głosowanie nad poprawkami Senatu. Jak można się domyśleć, wszystkie zostały odrzucone. Ani opozycja, ani zebrani na sali przedstawiciele związków zawodowych i organizacji pozarządowych nie dostali prawa głosu. Posłowie, którzy wyrażali oburzenie takim trybem procesowania, byli uciszani, a Rusecka zarzucała im, że przeszkadzają w prowadzeniu obrad. Krótka dyskusja została dopiero dopuszczona tuż po odrzuceniu wszystkich poprawek. Innymi słowy, była ona bezprzedmiotowa. Gdy posłowie opozycji zaczęli wtedy mówić o uniemożliwieniu rzeczowej wymiany zdań, przewodnicząca z PiS-u szybko przeszła do kolejnego punktu obrad.
Taki tryb procedowania spraw kluczowych dla milionów Polek i Polaków podważa sens demokracji parlamentarnej. Ludzie głosują w wyborach na określonych kandydatów, bo liczą, że ci w ich imieniu będą walczyć o wdrożenie konkretnych rozwiązań, że będą nagłaśniać konkretne postulaty, przekonywać do swoich racji przedstawicieli innych partii. Ponadto komisje sejmowe zostały powołane po to, aby dbać o dobrą jakość prawa, doprecyzowywać niejasne zapisy, dbać o spójność i konstytucyjność przepisów, włączać do tworzenia ustaw partnerów społecznych. Gdy na obradach nie ma żadnych dyskusji, a kolejne ustawy są przegłosowywane w błyskawicznym tempie bez żadnych konsultacji, istnienie komisji traci sens. Po co mają one funkcjonować, skoro rząd kluczowe rozwiązania przegłosowuje w 15 minut bez wysłuchania nikogo? Niestety ten tryb prowadzenia dyskusji ma miejsce też na obradach plenarnych Sejmu. Posłowie opozycji mają mało czasu na przedstawienie swoich racji, ważne tematy są poruszane w środku nocy, głosowania są zarządzane pospiesznie i bez konsultacji. W ten sposób nawet jeżeli z rzadka rząd ma dobre intencje, to i tak tworzy złe prawo.