Jako stały czytelnik tygodnika „Polityka” od czasu do czasu wracam do starszych numerów, w których opublikowano artykuły, które zwróciły moją szczególną uwagę.
Tym razem, mając na uwadze atmosferę wokół byłych i obecnych żołnierzy oraz wojska jako całości, postanowiłem wrócić do artykułu „Dostawcy godności” panów Mariusza Janickiego i Wiesława Władyki opublikowany w 13. numerze Polityki z 2017 r., zwłaszcza że znalazłem w nim bardzo celne spostrzeżenia dotyczące wojska.
W „Kodeksie Honorowym Żołnierza Zawodowego Wojska Polskiego” z 2008 r. czytamy: „godność żołnierza zawodowego, to wartość wypływająca z szacunku dla samego siebie, poczucia dumy z przynależności do społeczności wojskowej i podjęcia szczególnych zobowiązań wobec Ojczyzny”. Czytamy w nim również, „żołnierz zawodowy otacza szczególną czcią godło, barwy narodowe i hymn państwowy. Jest wierny przysiędze wojskowej i sztandarowi. Szanuje mundur wojskowy, który uosabia uświęcone tradycją wartości oręża polskiego. Utożsamia się z tradycjami i dobrym imieniem macierzystej jednostki wojskowej”.
W tym miejscu należy się chyba zastanowić, czy godność można ograniczać, czy można nią kuglować. Wspomniani wyżej Janicki i Władyka przywołują słowa, prawdopodobnie autorstwa Ludwika Dorna, że środowiskach prawicowych pojawiło się sformułowanie „redystrybucja prestiżu”, jako priorytetowy postulat do zrealizowania. Oznacza to, że w przestrzeni publicznej istnieje pewna ograniczona ilość godności, którą decyzjami włodarzy można podzielić między obywateli. Inaczej mówiąc rządzący mogą decydować, kogo można obdarować godnością, a komu należy ją zabrać. Idąc tą drogą panująca „dobra zmiana” uważa, że prestiż określonych grup można poprawić tylko wtedy, gdy ograniczy się znaczenie innych środowisk. Tak na przykład urzędnik MON Sławomir Cenckiewicz, zmienił adres Centralnego Archiwum Wojskowego (obecnie Wojskowego Biura Historycznego) w Rembertowie z ulicy Czerwonych Beretów na Pontonierów. Uznał, że polskim spadochroniarzom noszącym czerwone berety godność należy odebrać, a pontonierów nią obdarzyć.
Pod hasłami obrony godności jednych depcze się godność, cześć i honor innych. Jest to szczególnie widoczne w odniesieniu do środowiska byłych i obecnych żołnierzy. Przykładem znowu jest publicystyka „historyczna” wspomnianego Cenckiewicza. Twierdzi, on m.in. że „Ludowe Wojsko Polskie to formacja w gruncie rzeczy niepolska. Milicja Obywatelska i Ludowe Wojsko Polskie działały na szkodę Polski i powinny zostać uznane, za formacje w jakimś stopniu zbrodnicze”. Czy w związku z tym mam rozumieć, że mój Śp. Ojciec, żołnierz 7. Dywizji Piechoty 2. Armii Wojska Polskiego, który szlak bojowy zakończył w Mielniku, w Czechosłowacji, był zbrodniarzem? Kto to oceni? Jakim prawem ma to oceniać samozwańczy „prokurator” Cenckiewicz? Czy aby nie pomyliły mu się role? Gdybym był złośliwy, dociekałbym dlaczego ja, w odróżnieniu od Cenckiewicza, nie muszę się tłumaczyć za mojego dziadka, niepiśmiennego chłopa, który jako ułan marszałka Piłsudskiego walczył w 1920 r. z bolszewikami na Podlasiu i Polesiu. Nie tylko żołnierzom LWP i funkcjonariuszom MO odbiera się godność. W ubiegłym roku przyszła kolej na żołnierzy Armii Krajowej i Państwo Podziemne. Dobitnym tego przykładem była odmowa mianowania na wyższy stopień wojskowy bohatera Powstania Warszawskiego majora prof. dr. hab. Leszka Żukowskiego. W czerwcu br. prof. Żukowski został w haniebny, obrzydliwy sposób zaatakowany przez Cenckiewicza, który zarzucił mu współpracę z SB. Czym prof. Żukowski naraził się Cenckiewiczowi? Otóż przed dwoma laty w swoim przemówieniu pod pomnikiem Polskiego Państwa Podziemnego i Armii Krajowej Profesor ośmielił się skrytykować promowanie żołnierzy wyklętych mówiąc, że „kontynuowali bezsensowną walkę i ginęli bez rozkazu”. Innym przykładem pozbawiania godności jest gen. Zbigniew Ścibor-Rylski, który niedawno ukończył 101 lat i jest w poniżający sposób lustrowany. Państwo Podziemne jest powoli spychane na ubocze. Kto zatem zasługuje na obdarowanie godnością, oczywiście „Żołnierze Wyklęci”. To oni są obecnie najważniejszym podmiotem polityki historycznej prowadzonej przez kuglarzy. Nie wszyscy się jednak z tym zgadzają. Poseł Paweł Kukiz napisał w lutym 2017 r. na swym profilu na Facebooku (pisownia oryg.) „…najpierw powinniśmy rzetelnie przyjrzeć się naszym Wyklętym.……..pośród masy prawych Żołnierzy mieliśmy jednostki w postaci bandytów. Nie ulega wątpliwości, że ogromna większość Wyklętych była Bohaterami, ale nie wolno gloryfikować tych, którzy pod hasłem „Bóg, Honor, Ojczyzna” dokonywali zbrodni na ludności cywilnej. A takie postaci jak „Bury” czy „Ogień” są – mówiąc bardzo delikatnie –kontrowersyjne. Bóg jest Miłością, a ten, który „w imię Ojczyzny” zionie nienawiścią tak, że morduje bezbronnych cywilów (a szczególnie kobiety i dzieci),nie ma prawa odwoływać się do Honoru”.
O dziwo, Kukiza wziął w obronę znany, kontrowersyjny historyk Piotr Zychowicz na łamach prawicowego tygodnika „Do Rzeczy”. Krytykuje on wyidealizowaną narrację i zjawisko „cenzury patriotycznej”, przeciwstawia się fałszowaniu historii „w imię racji stanu” i „obrony pięknej legendy” oraz przedstawia skrótowo kilku, przeklętych-wyklętych ,tj. tych, którzy wzbudzają największe obiekcje („Wacław”, „Bury”, „Szary”, „Wołyniak”, „Ogień” i „Łupaszka”). Wylicza ofiary rzezi, masakr i pacyfikacji, nie przebiera w słowach i nie pomija niewygodnych dla „Wyklętych” faktów. Zjawisko to zostało zauważone także za granicą. Brytyjsko-polski dziennikarz Matthew Luxmoore w artykule „Polacy podzieleni: gorzki konflikt o komunistyczną historię narodu” opublikowanym w dniu 13 lipca 2018 r. na łamach jednego z największych i najpoczytniejszych brytyjskich dzienników – „The Guardian” – napisał: „PiS gloryfikuje grupę bohaterów, którzy byli prześladowani i mordowani przez komunistyczne rządy. W miejscach komunistycznych pomników pojawiają się w całym kraju nowe, zaaprobowane przez państwo, murale i pomniki: polskich generałów, którzy zginęli z rąk okupantów nazistowskich i sowieckich, a także, w coraz większej liczbie żołnierzy wyklętych”.
Niestety, nowa polityka historyczna i kuglowanie godnością znajdują zwolenników w wojsku. Widać to choćby w treściach publikacji zamieszczanych mediach związanych resortem obrony narodowej. Nie znajdziemy tam materiałów o wyzwoleniu Warszawy (przepraszam, według obecnej terminologii zakończeniu walk o Warszawę), spaleniu w stodole w Podgajach 32 żołnierzy 1. Dywizji Piechoty, zdobyciu Poznania, Kołobrzegu i Trójmasta, forsowaniu Odry i Nysy Łużyckiej, zdobyciu Berlina, operacji praskiej 2. AWP, zapewnieniu przez wojsko bezpieczeństwa wewnętrznego po wojnie itp. Nie znajdziemy w nich również informacji o zamordowaniu przez oddział „Igły” w lesie pod Skaryszewem ppłk Alfreda Wnukowskiego, jego ciężarnej żony Ireny oraz kilku żołnierzy KBW. Nic więc dziwnego, że gdy przed kilku laty w rozmowie z jednym żołnierzem zawodowym kilkakrotnie wspomniałem o swych bardzo dobrych wrażeniach z obchodów 70 rocznicy bitwy pod Lenino w tej miejscowości, ten zaintrygowany zapytał, a co to była ta bitwa pod Lenino?
Ciekawych spostrzeżeń, wartych badań socjologicznych, dostarcza lektura wypowiedzi na internetowym Niezależnym Forum o Wojsku. Głośne wypowiedzi prasowe niektórych generałów komentowane są słowami w rodzaju „rocznik 1951–komuch”. Można znaleźć tam wypowiedzi, że młodzi zdolni oficerowie będą usatysfakcjonowani, gdy pogoni się „starych trepów”, pułkowników i generałów. Muszą jednak pamiętać, że „stare trepy” byli kiedyś młodymi zdolnymi i współcześni młodzi też zostaną „starymi trepami”, wcześniej niż się spodziewają. Zjawisko to świadczy, że kuglarzom udało się podzielić środowiska byłych żołnierzy i żołnierzy służby czynnej.
Kuglowanie godnością dotknęło żołnierzy pełniących wcześniej służbę w przysłowiowych „brązowych butach”. Mimo, że byli wierni wartościom zapisanym późnej w „Kodeksie Honorowym Żołnierza Zawodowego Wojska Polskiego” traktuje się ich jako osoby „gorszego sortu”. Odmawia się wojskowej asysty honorowej na pogrzebach i wielu uroczystościach patriotycznych organizowanych przez różne ogniwa Związku Żołnierzy Wojska Polskiego. Obecni na nich żołnierze służby czynnej w mundurach to nieliczne wyjątki. Kuglowanie godnością przekłada się na kuglowanie historią. Uroczystości składania wieńców na płycie Grobu Nieznanego Żołnierza z okazji rocznicy wyzwolenia Warszawy, którą przecież wyzwoliło Wojsko Polskie, są bojkotowane przez władze państwowe i wojskowe. Premier bierze jednak udział w uroczystościach w Auschwitz z okazji wyzwolenia tego obozu koncentracyjnego przez „wrażą” Armię Czerwoną.
Bronisław Komorowski ani jako Minister Obrony Narodowej, ani jako prezydent Rzeczypospolitej Polskiej nigdy nie wziął udziału w uroczystości z okazji Dnia Zwycięstwa w Warszawie. Nie przeszkodziło mu to jednak w udziale w takich uroczystościach w maju 2013 r w Paryżu. Widocznie we Francji świętowało mu się godniej. Zastanawiam się czasami czy udział oficjeli w uroczystościach rocznicowych nie jest uzależniony od stosowanej przy tych okazjach terminologii: wyzwolenie – tak , zdobycie –zależy czego i gdzie, zakończenie walk –nie, opanowanie, forsowanie, przełamanie – zobaczy się.
Kuglowanie godnością zaczyna dosięgać emerytów i rencistów wojskowych oraz ich rodziny. Spoczywający w Sejmie, przygotowany w pośpiechu przez resort obrony narodowej, projekt zmian w ustawie o zaopatrzeniu emerytalnym żołnierzy zawodowych oraz ich rodzin zawiera klauzulę służby na rzecz totalitarnego państwa i związaną z tym drastyczną redukcję emerytur i rent. Szkoda, że autorzy projektów nie zadali sobie trudu zrozumiałego zdefiniowania pojęcia „państwo totalitarne” i nie skorzystali z prac doświadczonych, uczonych politologów i socjologów na temat takiego państwa rozciągając to pojęcie na Polskę po 1956 roku.
Po tych rozważaniach pojawia się pytanie jak, zgodnie z prawem, walczyć z kuglarzami i kuglarstwem. Problem w tym, że wielu emerytów i rencistów mundurowych uległo w minionych latach dezorientacji, uwierzyli panom: Kukizowi, Dudzie, a nawet Kaczyńskiemu. Niektórzy nadal tkwią nogami w przeszłości i nie są w stanie wykonać kroku do przodu. Do dziś pamiętam, jak pewien emeryt wojskowy w stopniu pułkownika, z tytułem doktora wyjaśniał mi na kogo i dlaczego będzie głosował w drugiej turze wyborów prezydenckich. Teraz on i jemu podobni znaleźli się w swego rodzaju zagubieniu. Zaczynają sobie powoli uświadamiać, że pojawia się zagrożenie dla ich egzystencji, mają jednak nadzieję, że zagrożenie to dotknie innych, a ich nie.
Zdaniem Janickiego i Władyki jedyną drogą walki z kuglarzami i kuglarstwem wydaje się niepoddawanie się ich narracji, niepowtarzanie ich przesłań i uwolnienie się od ich rzekomo słusznych diagnoz, tworzonych przez nich samych, na ich własne potrzeby. Pamiętać należy, że społeczeństwo bardziej interesują problemy socjalne (np. program 500+ lub 300+) niż walka o godność. Na to, że uda się zagospodarować jakiś obszar chwilowo opuszczony przez kuglarzy nie ma co liczyć. Oni dysponują wszystkim, począwszy od środków finansowych poprzez usłużne media do grup hejterów (ang. hate – nienawidzić) piszących na sygnał nienawistne teksty na forach internetowych włącznie.
My dysponujemy bronią, której się boją najbardziej, kartką wyborczą. Przed wyborami wielu kuglarzy przypomni sobie o naszym istnieniu i znajdzie do nas drogę, jak znajdowali w przeszłości. Pierwsi emisariusze już się pojawili.
Musimy otrząsnąć się z atmosfery tworzonej przez kuglarzy. W przeciwnym razie kilkanaście procent społeczeństwa zapewni kuglarzom sprawowanie władzy przez kolejne kadencje.