29 marca 2024

loader

Po co stan wojenny? – byście(my) nie byli „kamieniami rzucanymi na szaniec”…

wikimedia.org

„A kiedy trzeba, na śmierć idą, po kolei,

 Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec”

                                                Juliusz Słowacki („Testament mój”)

„Dla mnie – mówię to, mając świadomość, że się narażę – nie jest najważniejsza ocena polityków. Najważniejsza jest i będzie ocena polskich matek. Ich synowie wrócili do domów” 

                                                          gen. Wojciech Jaruzelski 

 

Z takim „chwytem” jeszcze się Państwo Czytelnicy nie spotkali. Odpowiedź na tytułowe pytanie zna zdecydowana większość dorosłych Polaków. Po 40 latach od tego wydarzenia,  jest ukształtowana przez własne lub rodziny wspomnienia i doświadczenia, zdobytą wiedzę w szkole, podczas akademickich studiów i własnych zainteresowań. Możecie Państwo uznać je za  naiwne, zbyt „proste”, nawet prostackie i obraźliwe, urągające inteligencji Czytelnika. By tak się nie stało – frapujący sens odpowiedzi w tytule, ze skrótem przenośni, zastanawia i zachęca. Proszę więc o namysł nad osobistą „w duchu” odpowiedzią. Prośbę tę adresuję do osób, które stan wojenny znają z autopsji jako dorośli lub młodzież pamiętająca z własnej obserwacji tamten czas.

Pamiętny dzień 

Jeszcze kilkanaście milionów Polaków dobrze pamięta ogłoszenie stanu wojennego, jako niedzielę bez Teleranka a stąd lament, płacz dzieci. Na ekranie tylko Generał na tle sztandaru wojskowego, w poważnym nastroju, wygłaszający przemówienie. Pamiętne słowa – „przez wiele polskich domów przebiegają linie bolesnych podziałów”; „padają wezwania do fizycznej rozprawy z czerwonymi, z ludźmi o odmiennych poglądach. Mnożą się wypadki terroru, pogróżek i samosądów moralnych, a także bezpośredniej przemocy. Szeroko rozlewa się po kraju fala zuchwałych przestępstw, napadów i włamań”; „niechaj w tym umęczonym kraju, który zaznał już tyle klęsk, tyle cierpień, nie popłynie ani jedna kropla polskiej krwi. Powstrzymajmy wspólnym wysiłkiem widmo wojny domowej. Nie wznośmy barykad tam, gdzie potrzebny jest most”; „zwracam się do Was, polskie matki, żony i siostry: dołóżcie wszelkich starań, aby w polskich rodzinach nie przelewano więcej łez. Zwracam się do młodych Polek i Polaków: okażcie obywatelską dojrzałość i głęboki namysł nad własną przyszłością, nad przyszłością Ojczyzny”; „jedno chciałbym osiągnąć – spokój. Jest to podstawowy warunek, od którego zacząć się powinna lepsza przyszłość. Jesteśmy krajem suwerennym. Z tego kryzysu musimy więc wyjść o własnych siłach. Własnymi rękami musimy odsunąć zagrożenie. Historia nie przebaczyłaby obecnemu pokoleniu zaprzepaszczenia tej szansy”. Od tych słów w milionach polskich rodzin „cierpła skóra”, łzy spłynęły po wielu twarzach – proszę sobie przypomnieć. Co teraz z nami będzie, jakie będą te nadchodzące Święta. – to jedno z wielu pytań „na gorąco”, jak wspominała mi rodzina. Ale była też NADZIEJAwreszcie skończy się ta niepewność, ten strach … o życie, o wszystko…

Wpajana „ocena i wiedza” 

Przez wiele lat  III RP wpajano pogląd, ocenę, że stan wojenny zniszczył Solidarność. Tu należy postawić pytanie – co znaczy „zniszczył”?, przecież nie była budowlą, która legła w gruzach. Prawdą jest- uniemożliwił jej działanie w formie organizacji strajków i protestów, które pozbawiały konkretne zakłady przemysłowe kooperacji produkcyjnej i  zdolności  zaspokojenia podstawowych potrzeb społecznych (stąd kartkowe przydziały), rynkowych oraz eksportowych. Cały rok 1981 pokazał, że Solidarność w strajkach i żądaniach umiaru nie miała- więc skończyło się szczęśliwie – użyciem tylko własnych sił! (pamiętam o ofiarach).

Wszystkim, którzy trwają w takim marazmie przekonania, a co gorsza upowszechniają go wśród młodzieży szkolnej i akademickiej-odpowiadam: Solidarność została „zniszczona” przez brak wyobraźni ekstremistów, skrajnych radykałów – profesorów i uczonych, jako doradców i ekspertów oraz swoje Kierownictwo. Stan wojenny, pozbawiając ich w końcowej fazie działania, możliwości organizacji masowych strajków i protestów 17 stycznia w kilkunastu wielkich miastach i aglomeracjach – uratował życie nie tylko im,  setkom tysięcy, może kilku milionom jej członków, których oni uczyniliby tymi „kamieniami rzucanymi na szaniec”. Bo „gdy tłumy wychodzą na ulicę, śmierć spaceruje po chodniku” (prof. Lech Mażewski). Można dyskutować – czy mieli pełną świadomość ryzykowania ich życiem i życiem tysięcy Polaków nie związanych z Solidarnością. W tekście „CSRS-PRL”… czytali Państwo myśl prof. Karola Modzelewskiego, że władzy potrzebna będzie pomoc sąsiadów do zwycięskiej  konfrontacji ze Związkiem. Proszę się zastanowić- rozważać, zakładać pomoc sąsiada do „bicia” swoich obywateli? Jak trzeba wręcz nienawidzić władzy kraju, w którym się mieszka, żyje.  Kto wskaże tu granice obrzydliwości i ohydy, władzę kraju w Europie, na świecie, która tak postąpi. Proszę-odpowiedzcie Państwo, czy Profesor – autor tej myśli,  miał świadomość ryzykowania ludzkim życiem, czy nie?

Patrząc na Związek przez pryzmat tej myśli- kalkulacji, nasuwa się taka refleksja. Czyżby w ocenie „ niektórych swoich” (samokrytyka bez namysłu), Solidarność była aż tak „wredna”, że władza do jej „zniszczenia”- choć tego nie planowała – sięgnęłaby po pomoc sąsiadów?

Kilkanaście milionów- dziś w 2021 r. „dużo starszych” i sędziwych Polaków pamięta też, że od początku III RP upubliczniane oceny 13 grudnia.  Stan wojenny był potrzebny żeby bronić socjalizmu, bronić władzy i PZPR. Ta „ocena i wiedza”  miała  być i wciąż jest oskarżeniem, że „broniono czegoś”, czego Polacy nie chcieli. Nie ukrywajmy, że tego nie wiemy, nie pamiętamy. Przecież taka ocena – odpowiedź, „wiedza” jest wpajana  młodzieży szkolnej. Są organizowane różne konkursy wiedzy, nastawione na upatriotycznianie czynów Solidarności oraz potępianie ówczesnej władzy a stanu wojennego i Generała w szczególności.

Obrona socjalizmu- jako ustroju

Kto ma tu wątpliwości – proszę zapytać wnuków i dzieci, proszę „odświeżyć” pamięć. Kto w tym miejscu „zapomniał”, że właśnie „za socjalizmu” chłopi dostali ziemię z reformy rolnej, wreszcie po wiekach poniżania stali się „panami na swoim”? Że kilka milionów chłopów, ich synów i biedaków z małych miasteczek (ok. 5-7 mln.) wyjechało na Śląsk i do wielkich miast „za pracą”. Tam podnosili je z gruzów i jednocześnie budowali domy- mieszkania dla siebie; odbudowywali i budowali nowe fabryki, np. maszyn rolniczych, Nową Hutę, Hutę Warszawa, itp. Razem i wspólnie z przedwojennymi robotnikami- pracującymi teraz w uspołecznionych przedsiębiorstwach, od 1945 r. przekształcali Polskę z kraju rolniczego w przemysłowo-rolniczy. Stanowili klasę robotniczą, pracowali dla takiej Ojczyzny, jaka była! Dla siebie i dla Niej – bezpłatnie uczyli się pisać i czytać, jak ich rodzice – łącznie ok. 25-30 proc. Polaków (są różne dane), w szkołach zawodowych,  kształcili się na wielu wyższych uczelniach. Dlaczego kilku milionom spośród nich, socjalizm zaczął „uwierać” w 1980 r. i zapomnieli, co „dostali” od tego ustroju za darmo, gdzie są ich „korzenie”? Dlaczego i kiedy stracili orientację – kim byliby w II RP? Dlaczego oni – ludzie ciężkiej i znojnej pracy, tak łatwo uwierzyli domorosłym wizjonerom. To przecież oni – po 1989 r. stanęli „przy śmietniku”, a ich „wodzowie” i mentorzy z 1980 r. – „przy świeczniku”(władzy).

Nie zapominajmy- „ten socjalizm”, nasz, polski miał wiele błędów wręcz idiotyzmów  np. w gospodarce, wyśmiewanych w filmach, np. Barei, kabaretach, na scenach, co denerwowało władze. Wiele z nich o charakterze organizacyjnym i wykonawczym można było usunąć już na poziomie zakładu pracy, nie czekać na decyzje „centrali” Partii. Robotnicy to widzieli i wiedzieli, mówili, a często sami korzystali przez marnotrawstwo materiałów i kradzieże. Ich uwagi i rady odbierano jak „krytykę władzy”, czym opacznie tworzono „plemię administracyjnych kacyków”. Wyraźnie wykazywały to Terenowe Grupy Operacyjne WP jesienią 1981r. i komisarze wojskowi podczas stanu wojennego, przyczyniając się do pilnych zmian kadrowych na wielu stanowiskach w przedsiębiorstwach, administracji i władzach Partii. Solidarność zrozumiała to, że jej krytyka i strajki były słuszne – od początku do końca – tylko tak! (tu jest źródło jej buty, pychy, arogancji i zarozumialstwa), ale poprzestańmy na tym.

Postawmy jasne, czytelne pytanie- komu i czym ten socjalizm doskwierał?  Uwierał on cenzurą kilkuset tysiącom intelektualistów, twórcom kultury – narzucaniem „słusznej ideologii”, innymi ograniczeniami „wolnościowymi”, często bez potrzeby, co powodowało nieufność i zadrażnienia. Ale nie im- robotnikom! Przypomnijcie sobie Państwo i wyjaśnijcie tę złożoność „etapu Historii” naszej młodzieży!

Obrona socjalizmu- „polityczny fakt”

Tak, stan wojenny był wprowadzony w obronie socjalizmu. „Tak, jak nie ma odwrotu od socjalizmu, tak nie ma powrotu do błędnych metod i praktyk sprzed sierpnia 1980 r. Podjęte dziś kroki służą zachowaniu podstawowych przesłanek socjalistycznej odnowy. Wszystkie doniosłe reformy będą kontynuowane w warunkach ładu, rzeczowej dyskusji i dyscypliny. Odnosi się to również do reformy gospodarczej”( z przemówienia Generała 13 grudnia).

Tak, socjalizm po 1945 r. był ustrojem, „politycznym faktem”. Akcentuję  to wszystkim „podwórkowym uczonym i strategom”. Mimo upływu 40 lat i dostępu do archiwów, wciąż nie rozumiecie istoty, sensu tamtej rzeczywistości. Państwa „tajemnicą” jest brak umiejętności obiektywnego czytania historii i myślenia, umiejętności „politycznego czytania” geograficznej mapy Europy i Polski po 1945 r. Stąd „obronę” rozumiecie i traktujecie jak epitet, przekleństwo. Co więcej- zmianę tego „stanu rzeczy” wtedy, w końcu 1981 r. przywódcze kręgi Kierownictwa Solidarności widziały tylko przez zbrojną – nie tylko „polityczną” walkę, przez bratobójczą walkę z prawowitą władzą, bez szans na porozumienie, na reformę ustroju. Wiem, mam świadomość, że „prawowita władza” niektórych spośród tych Państwa „uczonych” może doprowadzić do wściekłości. Nie piszę by wywołać stan wzburzenia emocjonalnego, ale by obudzić u Państwa „resztki obiektywizmu”, skłonić do krytycznego zastanowienia nad swoim „sposobem myślenia”. Gdybyście tę „sztukę” pojęli, wówczas potrafilibyście spojrzeć na Polskę przez pryzmat jej bezpieczeństwa – tak ze strony „zachodniej”, jak i „wschodniej”. Przed zagrożeniem militarnym ze „strony zachodniej” – takie wówczas panowało wyobrażenie o  przyszłej wojnie – terytorium Polski było chronione, osłaniane przez terytoria NRD i CSRS, na których najpierw toczyłby się konflikt zbrojny (wojna), a potem dopiero Polska – nie zapominając o wojskach ZSRR w tych krajach. Zaś patrząc „ze strony wschodniej” – Polska jawi się istotnym, ważnym ogniwem w łańcuchu bezpieczeństwa wschodniego mocarstwa. To „ogniwo” musiało być możliwie silne i tylko socjalistyczne! Z dwóch powodów- własnego (Polski) bezpieczeństwa, a przez to- drugi powód -„siła w łańcuchu”. Jeśli w tym momencie kogokolwiek naszła myśl- „co mnie obchodzi ta strona wschodnia”- jest samobójcą i zarazem zabójcą własnego kraju, choć tego nie rozumie. Proszę się nie obrażać, przełknąć kilka razy ślinę i poszukać przyczyn takiej swojej świadomości.

Obrona władzy Partii 

Tak patrząc na ówczesne bezpieczeństwo Polski- ludzie z wyobraźnią i poczuciem odpowiedzialności za swój kraj, rozumieją socjalizm jako fakt „polityczny i militarny”. Chwała  im i uznanie! Na początku lat 80-tych, w całej dekadzie, więcej- w całym bloku wschodnim, a tym samym w całym okresie –  PRL, Polska mogła być tylko „socjalistyczna”(tu nie wnikam w błędy, pisałem wcześniej i wyżej). Stan wojenny był więc wprowadzony w obronie ustroju jako formacji społecznej. „Wszystkie doniosłe reformy będą kontynuowane w warunkach ładu, rzeczowej dyskusji i dyscypliny”- mówił Generał (patrz wyżej).

A Partia? Była dla tego ustroju i „myślą przewodnią” i „ideologiczną wykładnią”, czasami „krępującym gorsetem”. Ale i „realnością… powinna być na poziomie, zdrowa, silna”- jak mówił Błogosławiony już Prymas… „Inaczej zniknie, a blok da nam inną”. Kto tego jeszcze spośród piaskowych „uczonych i strategów” nie pojął – niech sięgnie po dzieła i nauki Prymasa. Jeśli Państwu „coś” uleciało z pamięci, proszę zajrzeć do tekstów – „Dobro Rzeczypospolitej” oraz do „Kierowniczej roli”.

„Kamienie rzucane na szaniec”

Czas wreszcie  odpowiedzieć na tytułowe pytanie-po co stan wojenny:

– byście wy (przepraszam za inne skojarzenie tego słowa), „szeregowi członkowie” Solidarności, także ci w „grupach obrony” zakładów pracy nie wiedzący co napisać na kaskach- milicja czy policja (pisałem wcześniej), nie byli „kamieniami rzucanymi” przez zakładowych „wodzirejów” do „rozprawy z władzą”. Tymi pierwszymi „kamieniami” stali się górnicy Kopalni Wujek, tego „nie było trzeba”! Staliście się „dobrem poświęconym”(piszę w osobnym tekście)- ostrzeżeniem i przestrogą, by nikt więcej tak nie poważył się pomyśleć i uczynić;

– byście wy „szeregowi członkowie” partii, stronnictw politycznych, bezpartyjni, jeszcze pamiętający „bolesne podziały w wielu polskich domach”, którzy nie zapomnieliście „wezwań” do fizycznej rozprawy z czerwonymi, z ludźmi o odmiennych poglądach”, którym na samą myśl o „pogróżkach i samosądach moralnych” przypominają się „zuchwałe napady i włamania”- nie byli „Bogu ducha winnymi”, pierwszymi, przypadkowo „rzuconymi kamieniami” przez  różnych bojówkarzy i zrewoltowanych aktywistów;

– byście wy, żołnierze Wojska Polskiego: szeregowcy zasadniczej służby wojskowej i kadra zawodowa, przez zwartość i gotowość „siły obronnej” Ojczyzny- tak skłaniając do refleksji wszystkich, chcących was wyręczyć i zastąpić. Z głębokim przeświadczeniem, by Matki – Polki nie wylewały łez, a ich synowie i bracia, mężowie i ojcowie wrócili do domów. I tak się stało!

BYŚMY MY, POLACY, bez pytania o wyznawane wartości i przekonania religijne, nie byli „kamieniami rzucanymi” przez LOS, okoliczności. Bo„gdy tłumy wychodzą na ulicę, śmierć spaceruje po chodniku” (prof. Lech Mażewski). Mogłoby to nastąpić 17 grudnia, gdyby nie stan wojenny. A dzień ów, będący iskrą zapalną, w dniach następnych zaowocowałby wybuchem bratobójczej walki. Wówczas działania funkcjonariuszy MSW, przywracających ład i porządek wewnętrzny, mogłyby okazać się za nie wystarczające. Udział żołnierzy Wojska Polskiego w rozdzielaniu zwaśnionych, „zagrzewanych do akcji” przez różnych wodzirejów i zapanowaniu nad „narodowym wrzeniem” w kraju- mogłyby się okazać w ocenie sąsiadów, za wymagające ich „pomocy”. Znane władzy wcześniej,  ich zapowiedzi i przygotowania do udzielenia zbrojnej pomocy i prawdopodobne okoliczności po 17 grudnia – mogłyby uczynić ją w pełni realną, bez pytania o nasze potrzeby i zgodę. (temat ten podejmę w osobnym tekście).

Apel

Dożyliśmy 40-ej rocznicy wprowadzenia stanu wojennego. Wielowymiarowość faktów i złożoność wydarzeń sprawiły, że stał się koniecznością i potrzebą nie mającą sobie równych. Na jakże ludzkie, ukształtowane biegiem dziejów naszej Ojczyzny pytanie- jak uczcić tę rocznicę? Odpowiadam – pomocą dla Szpitala- Instytutu Centrum Zdrowia  Matki – Polki w Łodzi.

Inicjatywę powstania Szpitala zgłosił Generał na spotkaniu Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego, z przedstawicielkami polskich kobiet w czerwcu 1982 r. Wiadomość o miejscu budowy szczególnego Pomnika-Szpitala w Łodzi, jako pierwsze w Polsce usłyszały włókniarki z Zakładów Przemysłu Bawełnianego im. Obrońców Pokoju, 8 marca 1983 r. Generał przyjechał z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet.

Dziś szczęśliwie żyje kolejne pokolenie – ich dzieci i wnuki, wśród nich Łukasz, wnuk mojego Brata. Kilkadziesiąt tysięcy dzieci urodziło się w Szpitalu Matki – Polki dziś Instytucie, który powstał z myślą, by służyć życiu i zdrowiu Matki i Dziecka (pierwsze urodziło się w grudniu 1988 r.). Przychodzą z nadzieją na skuteczną pomoc. Wychodzą szczęśliwe, niosąc w ramionach najdroższy skarb-dziecko, które urodziły z życzliwą pomocą i opieką wybitnych specjalistów. Pracuje tu m.in. klinika onkologii kobiecej: piersi i narządów rodnych. „Jako jedni z niewielu na świecie rozwijamy onkologię przebiegu ciąży. Często lekarze, widząc raka u kobiety w ciąży, rozkładali ręce… Rozwijamy też kardioonkologię…by oceniać jak leki wpływają na serce matki i dziecka, czy nie powodują powikłań odległych”- mówił Pan prof. Maciej Banach, Dyrektor  Szpitala – Instytutu, w rozmowie z Panią Redaktor Beatą Igielską (Przegląd nr 43 z 19-25 października 2020). Wspomniał, że  dług Szpitala w 2020 r. przekraczał 300 mln zł.

Apeluję do Państwa, wszystkich członków Solidarności, do wszystkich Polek i Polaków, nie tylko tych, których dzieci i wnuki urodziły się, czy były leczone w tym Instytucie.

Apeluję do serc i sumień  wszystkich Polaków, bez wzglądu na wyznawane wartości, przekonania religijne i polityczne – do wszystkich, bez wyjątku! .

Podejmijcie inicjatywę finansowego wsparcia Szpitala, organizując zbiórki składek wg własnego uznania. Czy to indywidualnie, czy przez doraźne i stałe komitety blokowe, osiedlowe, miejskie i wiejskie; przez szkoły i uczelnie, stowarzyszenia, fundacje i organizacje związkowe; przez partie i organizacje pożytku publicznego. Od dnia 40-tej rocznicy wprowadzenia stanu wojennego, przez okres akcji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy po rozliczenia dochodowe za rok  2021, pozwalające przekazać 1% podatku na wskazany cel.

Wznieście się Państwo ponad urazy i krzywdy, jeśli chwacie je we własnych sercach. Odłóżmy na bok wszelkie rozmyślania o przyczynach- kto jest winien?

Celem szlachetnym i najwyższym jest zdrowie i życie Matek i ich Dzieci- następnych pokoleń Polaków. Serdeczny gest dla tych, którzy przywracają nadzieję na zdrowie i szczęśliwe życie najmłodszych, cierpiących. Także dają nadzieję na macierzyństwo kolejnym tysiącom młodych Matek.

Niech ten szlachetny i najwyższy cel, będzie zarazem wdzięcznością Generałowi, za uniknięcie  rozlewu bratniej krwi, za powrót „synów do domu”, ku radości ich Matek.

A Generał?

Patrząc na Ojczyznę zza światów, w dniach  40-tej rocznicy stanu wojennego – niech ma poczucie, że:

– w pełni zasłużył na tytuł Patrioty, usłyszany od Papieża-Polaka i Rodaków;

– powstrzymał Polaków, by nie stali się „kamieniami przez Boga rzucanymi na szaniec”;

– miliony Polaków w sercach podjęło budowę „Wawelu Jego Pamięci”, jaki zamarzył się Jego Dozgonnemu Przyjacielowi, prof. Jerzemu Wiatrowi.

Proszę o zanotowanie – Fundacja na rzecz rozwoju Instytutu Centrum Zdrowia Matki – Polki,  konto: Bank PKO SA  49 1240 1545 1111 0010 6173 3991 oraz sprawdzenie na stronie internetowej Instytutu -Szpitala.

Serdecznie zachęcam, ku spokojności i radości własnego serca!

Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Poprzedni

PiS-owskie szaleństwo się rozkręca

Następny

Bigos tygodniowy