Wreszcie powrócił. Wreszcie, ponieważ liberalny mainstream oczekiwał go niczym Rzeczpospolita Władysława Andersa na białym koniu. Nie jest to jednak dobra informacja dla lewicy, która przeżywa swoje wewnętrzne problemy.
O powrocie Tuska mówiło się od kilku miesięcy. Kierowana przez nieudolnego i nijakiego Borysa Budkę partia tonęła w sondażach. Była bezradna, bezideowa i bezzębna. Dała się wyprzedzić Szymonowi Hołowni, nie był to jednorazowy epizod, lecz konsekwencja taktyki kierowanej przez byłego już przewodniczącego i trwały trend. Jego odejście jest oczywiście jego klęską. Partia po ostatnich wyborach parlamentarnych ma trzeciego przewodniczącego. Taki wewnętrzny chaos jest symbolem bezradności. I tak jak w kampanii prezydenckiej, gdy kandydatką PO była Małgorzata Kidawa-Błońska, Szymon Hołownia zyskiwał, tak po zmianie kandydata na Rafała Trzaskowskiego, były dziennikarz TVN 24 tracił impet, który problemy PO potrafił skutecznie wykorzystywać. Zapewne teraz będzie podobnie. Donald Tusk bowiem nie wrócił na okres kampanii wyborczej. On po prostu musi pokonać PiS za dwa lata. Obojętnie w jakim stylu, obojętnie z kim. Na krotką metę można zakładać, iż „efekt Tuska” odbije się w sondażach pozytywnie. Dla elektoratu PO Tusk jest synonimem zwycięstwa. Rzeczywistość jednak, tak w życiu jak i w polityce, bywa zaskakująca. Dopiero po jesiennych sondażach dowiemy się czy powrót Tuska był skuteczny. Dochodzą do tego podziały w samej PO oraz osoba Rafała Trzaskowskiego, który ma swoje ambicje. I nie ma takich obciążeń, jakie ma Tusk. Może czekać na jego potknięcie.
Z powrotu Tuska zaciera ręce Jarosław Kaczyński. Nikt bardziej w elektoracie tej partii nie jest tak znienawidzony, jak były premier. Nikt też bardziej nie zmobilizuje elektoratu Zjednoczonej Prawicy, jak były szef EPL. To daje doskonały asumpt dla Jarosława Kurskiego i jego niezwykłego talentu propagandowego w TVP. Powrót Tuska to powrót do bipolarnej sceny politycznej, która zostanie jeszcze bardziej zabetonowana. Politycy PiS z lubością będą pytać opinię publiczną czy chcą powrotu do tego, co było? Sam Donald Tusk przyznał, że popełnił błąd podwyższając wiek emerytalny oraz krytykując program 500 plus. Pytanie, kto mu uwierzy i jaką ma alternatywę dla rządów Jarosława Kaczyńskiego. Wyborcy, którzy się wahają, a to zwykle oni decydują o wyniku wyborczym, którzy są umiarkowani, bardziej kierują się własną kieszenią, raczej tego nie chcą. Powrót Tuska może wzmocnić Mateusza Morawieckiego wewnątrz PiS-u. Partia będzie chciała, żeby stał się zaprzeczeniem Tuska. Tak jak Andrzej Duda był antytezą Bronisława Komorowskiego. Powróci zapewne konflikt sprzed lat: polska liberalna vs polska solidarna. Polska polityka stanie się jeszcze bardziej plemienna.
Stracić może również lewica, która mogła korzystać, podobnie jak Hołownia, na problemach w PO. Stoczy ona zacięty bój o młodego wyborcę, dla którego sprawy światopoglądowe i kulturowe mają zasadnicze znaczenie. Decydującą rolę mogą odegrać tu kobiety, dla których lewica zdaje się mieć atrakcyjniejszą ofertę. W przeszłości jednak bywało tak, że nawet Kongres Kobiet wspierał kandydaturę Bronisława Komorowskiego na urząd Prezydenta RP, mimo, iż ten uważał „kompromis aborcyjny” za sukces polskiego demokracji i sam był konserwatystą. Donald Tusk może również przedstawiać się, a ma ku temu argumenty, za polityka europejskiego formatu, który doskonale orientuje się w budowie nowoczesnego społeczeństwa. Ten europejski blichtr będzie mocno eksponowany w kreowaniu PO jako partii tolerancyjnej, otwartej i walczącej z ciemnogrodem, jakim w ich przekonaniu jest PiS. To Tusk ma jednak większe argumenty na reprezentowanie europejskich wartości niż lewica, która po głosowaniu ramię w ramię z PiS mocno oberwała, nie tylko w mediach, ale również w sondażach. Dla elektoratu lewicy PiS jest synonimem zła, partią z którą nie siada się do rozmów. Wyborcy są trudni, i choć politycy lewicy mieli swoje racje, to nie oni będą oceniać samych siebie, tylko ich wyborcy. Sam Tusk przyznał, że współpraca z lewicą w tym momencie jest wykluczona. To również o czymś świadczy. W polityce pełnej podziałów, takiej jak polska, trzeciemu jest niezwykle trudno.
Donald Tusk wraca w najlepszym dla siebie momencie. W momencie, gdy po pierwsze w rządzie następują ogromne tąpnięcia. Dochodzą do tego problemy gospodarcze, wywołane przez pandemię. Po trzecie, sytuacja międzynarodowa również dla PiS staje się niekorzystna. Stracili bowiem potężnego sojusznika w osobie Donalda Trumpa a ich sojusz ze skrajną prawicą w Europie jest dla Tuska niezwykłym prezentem. Pytanie, czy będzie potrafił to wykorzystać i po raz kolejny uwieść wyborców, jak robił to wielokrotnie. Jeśli przegra, straci nie tylko szanse na powrót do władzy, ale straci twarz i zapewne sympatię Tomasza Lisa.
Przemysław Prekiel