31.08.2005 gdansk obchody 25 rocznicy powstania solidarnosci fot.witold rozbicki
„Nasz ruch słabnie. To, na czym opierał się na początku, to była wielka nienawiść do władzy, do partii. Ale to w tej chwili nie wystarcza”
Zbigniew Bujak
„Polskie stopniowe przeobrażenia lat 1982-1990 miały charakter pionierski. Były procesem rozumnym i cywilizowanym, którym szczycić się możemy przed całym światem. Tak dozowaliśmy polskie reformy i przeobrażenia, aby nie zaszkodzić pierestrojce, nie dać pretekstu siłom post-stalinizmu. Byliśmy więc laboratorium przemian, a nie ich burzliwą erupcją. Byliśmy zachęcającym przykładem, a nie odstraszającym argumentem. Ta linia zdała historyczny egzamin”
gen. Wojciech Jaruzelski
Tytuł tej publikacji, jest tytułem książki Zbigniewa Bujaka-„Przepraszam za Solidarność”. To rozmowa Janusza Rolickiego, przeprowadzona już na początku III RP, w 1991 r. Mógł więc Pan Zbigniew Bujak już mówić dużo i wszystko, bez znanego „oglądania się za siebie”. Wydana (BGW, Warszawa 1991) była sensacją i ciekawostką. Wtedy zainteresowanie „odkrywanymi tajnikami” podziemia, wywoływało pewien respekt dla umiejętności ukrywania się przed SB. Można było też usłyszeć- „spadochroniarz, więc potrafił”!
Zbigniew Bujak
Bohater tej interesującej rozmowy pochodzi z robotniczej rodziny (ur.1954) i od 1973 r. pracował w Ursusie, popularnej fabryce ciągników. Odbył zasadniczą służbę wojskową w 6 Dywizji Powietrzno-Desantowej. Po wyjściu z wojska wrócił do pracy w Ursusie, nawiązał kontakt z KSS KOR, początkowo zajmując się kolportażem prasy podziemnej, min. „Robotnika” i organizowaniem spotkań robotników ze znanymi już opozycjonistami, Jackiem Kuroniem i Janem Lityńskim. Sierpniowe wydarzenia 1980 r. wyniosły go do roli jednego z przywódców strajku w Ursusie, solidaryzującego się ze strajkującymi na Wybrzeżu. Aktywna postawa sprawiła, że we wrześniu 1980 r. wybrano go Przewodniczącym Zarządu Regionu Mazowsze NSZZ Solidarność i członkiem KKP (Krajowa Komisja Porozumiewawcza). Uniknął internowania w grudniu 1981 r. i podjął podziemną działalność. Aresztowany w maju 1986 r., a we wrześniu już objęła go amnestia. Wtedy, 30 września 1986 r. ogłosił na konferencji prasowej, że RKW Mazowsze rozpoczyna jawną działalność. Wraz z 62 osobami podpisał oświadczenie, prezentujące cele opozycji w kraju, a skierowane (z inicjatywy Lecha Wałęsy) do Papieża, przed III pielgrzymką. Jako członek KO (Komitet Obywatelski) przy Lechu Wałęsie, uczestniczył w poufnych rozmowach w Magdalence, przed i podczas Okrągłego Stołu. Uczestniczył w pracach zespołu ds. reform politycznych, współprzewodniczył tzw. podstolikowi ds. stowarzyszeń i samorządu terytorialnego oraz zespołu ds. gospodarki i polityki społecznej. W czerwcowych wyborach 1989 r. nie kandydował, uzasadniając oddaniem się kierowaniu Regionem Mazowsza.
„Nienawiść do władzy”…
Bacznie obserwował przemiany w kraju, a szczególnie w Solidarności, które pogłębiały jego krytycyzm. Odrzucenie ustaleń przy Okrągłym Stole, dot. samorządności terytorialnej dość mocno eksponowanej podczas I Zjazdu, niejako przelało jego przysłowiową czarę goryczy. Dał temu wyraz 12 lipca 1991 w Ursusie, podczas spotkania z robotnikami i prezentacji programu RDS, Ruch Demokratyczno-Społeczny, jako nowa partia polityczna. Właśnie tu wypowiedział cytowane wyżej zdanie – „Nasz ruch słabnie. To, na czym opierał się na początku, to była wielka nienawiść do władzy, do partii. Ale to w tej chwili nie wystarcza”.
Proszę Państwa o wnikliwą analizę tej oceny. W moim przekonaniu jest pierwszym, otwartym, jawnym „wyznaniem celu” działania KOR w Solidarności, przez to i całego związku. Może niektórzy zdziwią się takiemu rozumowaniu. Jest bezsprzecznym faktem, że walka Solidarności z władzą i o władzę w latach 1980-1981 była widoczna gołym okiem. Oczywiście, przedstawiciele władzy mówili z wysokich trybun, podczas różnych narad, proszę sięgnąć do „Listów” i „Oświadczeń” KC PZPR. Pisze o tym w pamiętnikach np. Mieczysław Rakowski. W czym istota? Właśnie w tym, że po raz pierwszy, niejako oficjalnie, na związkowym zebraniu, powiedział to przedstawiciel władz Solidarności i zarazem KOR! Potwierdził oceny ówczesnej władzy, które dla wielu „prawych” historyków nie mają żadnej mocy wiarygodności.
Co więcej- nie są to słowa wypowiedziane emocjonalnie, jak to zwykle bywa podczas wielu zebrań. Twierdzę, że to dosłowne przekonanie Pana Zbigniewa. Zeznając 6 kwietnia 1995 r. jako świadek przed Sejmową Komisją Odpowiedzialności Konstytucyjnej (SKOK), czyli w 4 lata po wystąpieniu w Ursusie stwierdził, wręcz: „Komisja zajmuje się badaniem, czy w owym czasie istniało zagrożenie dla konstytucyjnego porządku Rzeczypospolitej. Jeśli tamten porządek chce Pan zwać porządkiem konstytucyjnym, to ja rezerwuję sobie prawo do obalenia tego porządku siłą”. Skoda, że nikt z członków SKOK nie zapytał, co w pojęciu świadka znaczyła „siła”. Czy tylko liczebność członków Solidarności czy także, jak w przypadku prof. Karola Modzelewskiego- „nieuchronna będzie interwencja”. Wynika to z dalszych słów – „Z tego punktu widzenia każde, nawet najbardziej radykalne działanie na rzecz obalenia tamtego porządku, który nazwał Pan porządkiem konstytucyjnym, jest dla mnie uprawnione”. Można więc uznać słowa – „najbardziej radykalne działanie” zarówno jako bratobójczą walkę jak i „pomoc sąsiadów”.
Pozwólcie Państwo odejść tu od głównego wątku do takiej refleksji Pana prof. Jerzego Wiatra, zawartej w „rozmowie”- „Zeznawali także dwaj posłowie opozycyjni Zbigniew Bujak i Leszek Moczulski. Obaj stwierdzili, że w ich mniemaniu miało dojść do interwencji w Polsce, ale że należało na to odpowiedzieć tak, jak nasi przodkowie w kolejnych powstaniach – z bronią w ręku. Zeznania te nie miały mocy dowodowej, gdyż obaj posłowie nie mieli żadnej bezpośredniej wiedzy na temat przygotowywanej interwencji, ale ilustrowały stan ducha radykalnego skrzydła opozycji antysystemowej”. Co Państwo myślicie o ich „radykalnych duchach” tych świadków?
Gdy 25 kwietnia przed tą Komisją zeznawał drugi raz, mec. Kazimierz Łojewski postawił pytanie- „W czasie swych zeznań powiedział Pan, że ówczesne starcia przypominały ruletkę. Czy Pańskim zdaniem, jakakolwiek organizacja ma prawo podejmować działania w stylu ruletki, jeśli w grę wchodzi byt narodu i byt społeczeństwa? Czy ma prawo, zwłaszcza w takiej sytuacji, gdy nie można było wykluczyć interwencji zewnętrznej? Świadek, wtedy (1995 r.) również poseł Zbigniew Bujak powiedział – „Staraliśmy się wybrać drogę optymalną, lecz przynajmniej moja kalkulacja była następująca. Nawet, gdyby nastąpiła interwencja sowiecka, to oczywiście byłaby ona złem. Lecz, czy oznaczałoby to koniec państwa, koniec narodu? Nie takie rzeczy narody przeżyły. Czasami może się to zdarzyć, że całkiem nieźle wychodzi się na tego typu sytuacji, jeśli wspólnymi siłami umie się ją wygrać. Akurat nie uważałem ewentualnej interwencji zewnętrznej za koniec państwa i narodu. Jeśli pyta Pan o doświadczenia historyczne, to ja pytam, czy po 1956 roku zniknął naród węgierski i państwo węgierskie? Nie, nie zniknęło. Czy po 1968 roku zniknęła Czechosłowacja? Wprawdzie ona teraz zniknęła, ale z zupełnie innych powodów … Analizując sytuację bardzo chłodno i spokojnie, moje przekonanie było takie, że gdyby nawet w wyniku kontynuowania politycznych zmian w państwie, do takiego scenariusza doszło, to nie jest to żaden totalny i ostateczny dramat dla państwa i narodu. Jeżeli miałoby się okazać, że w warunkach realizowania scenariusza interwencji całe społeczeństwo, cały naród może wykazać się solidarnością, jednością stanowiska itd., to strategicznie – biorąc pod uwagę następne dziesięciolecia, przez które ten naród będzie istniał – być może mogłoby się to skończyć dobrze. Wiemy, w polityce tak się zdarza, że to co ma być wielkim dobrem, obraca się w przeciwieństwo To, co wydaje się wielkim dramatem, może przekształcić się w coś, co po stuleciach mieć będzie bardzo pozytywny efekt”.
Pod rozwagę…
Powyższą wypowiedź, Generał przywołał, zeznając przed Sądem w 2008 r. Jednocześnie opatrzył takim komentarzem: „Rodzi się pytanie – dla kogo? Czy np. 200 tys. ofiar Powstania Warszawskiego i zrujnowanie Stolicy może zrównoważyć tezę o „pozytywnym efekcie?” Zwrócił się do prokuratora z pytaniem – „jak konstytucyjne aspekty aktu oskarżenia mają się do tych stwierdzeń?”
Zastanówcie się Państwo nad tą „filozofią myślenia”, nad istotą, sensem nienawiści. Żeby „analizując sytuację bardzo chłodno i spokojnie”, nie dostrzegać, nie wyobrażać sobie bólu, cierpienia i rozpaczy-choćby rodzin? Strach pytać, czy Pan Zbigniew nie posiada żadnych uczuć, „odruchów ludzkich”. Do kogo można porównać z przeszłości – pozostawiam Państwu.
Używane są tu określenia: naród, społeczeństwo. Czyżby świadek rozumiał je tylko jako „masa”, nie widział np. grup zawodowych, które mają różne upodobania czy wartości, którymi się kierują? Nie wiedział, że 8-10 mln. członków Solidarności (liczba nigdzie nie potwierdzona), to nie „cały naród”, który w 1981 r. liczył 36 mln. obywateli. Można zgodzić się z określeniem „społeczeństwo – dodając Solidarności”. Nie było przypadku w żadnym kraju, by „cały naród” był przeciw czy „za władzą”, nawet w państwach rządzonych przez dyktatorów.
Zdumiewa, ile było w tych młodych działaczach nienawiści, wrogości do tamtej władzy- nie liczyli się nie tylko z własną śmiercią, ale setek tysięcy członków Solidarności. Wielka szkoda, że historycy nie przypominają takiego „osobliwego myślenia”.
„Osobliwe nienawiści”
Podobnie jak Pan Zbigniew Bujak, myślał Jan Maria Rokita pisząc w książce „Alfabet Rokity” – „Byłem i jestem przekonany o tym, że Solidarność w 1980-1981 roku mogła podjąć próbę zmiany władzy. Byłoby to ryzykowne, ale warto było spróbować”(Wyd. Edipress. SA 2004). Tę wypowiedź Generał także przywołał przed Sądem i skomentował- „Szkoda, iż Pan Rokita nie napisał, jak wyobrażał sobie sposób przeprowadzenia tej „próby”. Ja natomiast mam świadomość, jak tragicznie jej pojęcie mogłoby się skończyć”.
Drugi przykład. Członkiem SKOK był poseł KPN (Konfederacja Polski Niepodległej, przewodniczący Leszek Moczulski), Pan Andrzej Ostoja – Owsiany. Podczas dyskusji w Komisji 14 lutego 1995 r., min. oświadczył- „Nie wiem, czy Solidarność była zdecydowana obalić rząd i partię, bo np. Konfederacja Polski Niepodległej była na to zdecydowana”. Proszę zwrócić uwagę na datę-14 lutego. Chyba już po powyższych wypowiedziach- 6 i 25 kwietnia takich wątpliwości nie miał. Obaj Panowie- Bujak i Ostoja-Owsiany mogli się uściskać – myśleli identycznie.
Kilka myśli Generała…
Ponawiam pytanie, wielokrotnie stawiane w poprzednich tekstach- czy porozumienie było możliwe na linii władza-Solidarność w latach 1980-1981, a nawet później, do 1988 r. Jak na tym tle, w tym kontekście rozumiecie Państwo – będące mottem tego tekstu – cytowane wyżej słowa Generała: „przeobrażenia lat 1982-1990 miały charakter pionierski. Były procesem rozumnym i cywilizowanym, którym szczycić się możemy przed całym światem”. Proszę o zastanowienie! Jaki w tym „pionierskim procesie” ma udział Solidarność, a głównie jej eksperci i działacze.
1. Socjalizm nie był skazany od urodzenia na klęskę. Gdyby nie dogmatyczne ograniczenia i zahamowania, gdyby nie masa popełnionych błędów, gdyby nie wpływ zewnętrznych uwarunkowań, być może przetrwałby – oczywiście w gruntownie zmienionej, a przede wszystkim w politycznie zdemokratyzowanej oraz ekonomicznie zracjonalizowanej postaci. Obalanie systemu „na raty” wynikało z realiów, a nie z celów.
2. Polska droga w ramach świata realnego socjalizmu była wyważona. W ostatecznym rachunku wyszli historycznie najgorzej i zapłacili najdrożej ci, którzy:- poszli w różny sposób „pod prąd” – a więc Albania, Jugosławia, Rumunia. Mówi o tym ich dzisiejsza sytuacja; poszli gorliwie „z prądem”- a więc Czechosłowacja, NRD, Bułgaria. Zwłaszcza te dwa pierwsze kraje, startujące przecież z wysokiej, cywilizacyjnej pozycji. Polska i w jakiejś mierze Węgry (zresztą dopiero w kilka lat po „krwawej łaźni” 1956 roku), nie poszły – mogącą skończyć się bardzo źle – drogą odśrodkowych skrajności. Jednocześnie robiły swoje, zachowały i stale poszerzały liczne, w tym bardzo istotne odrębności.
3.Ocena lat 80. to również przedmiot walki politycznej. Nie wolno nam dać się zepchnąć do defensywy, pod „ścianę płaczu”, do swego rodzaju polityczno- psychologicznego narożnika.
Emocje trzeba rozumieć, nawet uszanować. Ale nie wolno się nimi kierować.
12 lipca 1991 w Ursusie…o Okrągłym Stole
Tego dnia, Pan Bujak, obok „żalu”, że nienawiść do władzy już nie wystarcza, wyraził takie krytyczne oceny. Pierwsza- „Nie ma wątpliwości, że w tamtym okresie (1980-81) władze chciały nas zaplątać we współodpowiedzialność za rządy, bez dostatecznych wpływów na realizowaną politykę”…. Otóż nie- choć był Pan wtedy wśród robotników, śmiem twierdzić, że niewiele Pan rozumiał z aktualnej sytuacji, stąd niewiele sensownego, mądrego mógł powiedzieć im w codziennych rozmowach. Jeśli chce Pan zaprzeczyć, proszę powiedzieć co Solidarność, wtedy robiła by zrealizować 21 postulatów. Jak rozumieli i w praktyce realizowali to robotnicy. Od ich pracy przecież, a nie od strajków zależały ich i Pana pełne żołądki! Tym bardziej nie od wpływu na władzę. A jeśli już o tym mowa- proszę przypomnieć Czytelnikom udział Pana i robotników Ursusa w dyskusjach nad programem reformy gospodarczej- toż „wpływ na władzę”!
Druga- „Po coś ten Okrągły Stół robili. Ich poczynań nie dyktowała przecież miłość do Solidarności. Tę ideę w piśmie „Wiadomości” dezawuował np. Jan Olszewski. Tu doszukiwał się przyszłych podziałów w Solidarności. Grupa z „S”, która usiadła przy Okrągłym Stole, uznana była za „szkodliwych, którzy porozumiewają się z elitą władzy, celem „zabrania się z obozem władzy… Była to w gruncie rzeczy zapowiedź przyszłych podziałów, które miały zniszczyć Solidarność i zakwestionować związany z nią wspaniały mit, który swego czasu zjednał nam sympatię i podziw świata”. Oto przykład osobistej samokrytyki Pana Zbigniewa, zaledwie w 2 lata po udziale w tym „laboratorium przemian”. Przecież wtedy, jak mówił Generał – „Byliśmy zachęcającym przykładem, a nie odstraszającym argumentem. Ta linia zdała historyczny egzamin”. A czy dziś, po ponad 30 latach ówczesne myśli i oceny Generała straciły wartość?
Okrągły Stół- (osobny temat), od ponad 30 lat jest krytykowany i potępiany. Nie wszyscy przedstawiciele Solidarności akceptowali ideę rozmów z władzą ludową-negocjacje zbojkotowali Bogdan Borusewicz, Anna Walentynowicz, Andrzej Gwiazda, Bronisław Komorowski. Zwrócę Państwu uwagę na Andrzeja Gwiazdę- ten bojkot, obok internowania opłacał się – dostanie 425 tys. zł zadośćuczynienia za ponad rok internowania. Swoją „krzywdę” ocenił na 2 mln. zł. Sąd Apelacyjny w Gdańsku utrzymał wyrok Sądu Okręgowego z lata 2021. (GW, 24.12.2021)
Lech Wałęsa m.in. mówił-„Ten stół otacza narodowa nadzieja, ale także nieufność. Będą ludzie, którzy tego, czego się dopracujemy, nie zaakceptują. Nie możemy tego nie wiedzieć i nie uszanować”. Oczywiście, „uszanować” należy nie tylko z potocznej grzeczności. Pan Bujak też zasługuje na pewne „osobliwe uszanowanie”.
Profesor Janusz Tazbir w książce„Polska na zakręcie dziejów”, zawarł taką myśl- „W 1989 roku niepodległość odzyskano na drodze kompromisu i pertraktacji, co wywołało i nadal wywołuje taką wściekłość niektórych kół. Ich zdaniem, jest rzeczą dla Polaka nie honorową i nie zgodną z tradycją historyczną „wybijać się na suwerenność” bez rozlewu krwi”.
Efektem obrad przy tym „meblu” jest – legalizacja Solidarności oraz NSZZ Rolników Indywidualnych; częściowo wolne wybory do parlamentu; utworzenie Senatu.
Redaktorzy „Gazety Wyborczej” rozmawiając z Generałem – już Prezydentem, a rząd już składał się z szerokiej koalicji – nie pytali od kiedy zdecydował się na dopuszczenie opozycji, ale o „moment, w którym dojrzała świadomość, że z Solidarnością jednak należy rozmawiać?” Generał odpowiedział: „To nie było nagłe olśnienie. I nie kapitulacja. To była przemyślana uczciwa decyzja. W procesie jej dojrzewania niezwykle cenna była rola Kościoła. Wkrótce po X Zjeździe podjęto różne rozmowy np. Czyrka ze Stelmachowskim, takie badanie gruntu. Zaczęło się mówić „pluralizm socjalistyczny, koalicja proreformatorska”, następnie „konstruktywna opozycja”. I tak to szło krok po kroku…. My musieliśmy dojrzeć do tego, że kierowniczej roli partii, jej dominacji, nie wolno stawiać nadrzędnie wobec fundamentalnych spraw egzystencji narodu”.
„Przeproszenie”
„Solidarność w nowej sytuacji (po 1989) nie potrafi stać się ponownie obrońcą interesów najszerszych warstw. Natomiast stała się rzecznikiem wąskich elit, bo tylko wąskie elity mogą skorzystać na tak prowadzonej, jak obecnie polityce prywatyzacji wielkich zakładów produkcyjnych, jak i reprywatyzacji majątku kiedyś znacjonalizowanego… gdy przejęliśmy władzę, to dzielimy ją w kręgu kolegów. Ta sytuacja zabija ducha Solidarności , pozbawia nas efektywności w działaniu, odtrąca wielu wybitnych ludzi, a tym samym zabija nadzieję. Dlatego przepraszam za Solidarność”. Co jest istotą, sensem tego „przeproszenia”, wygłoszonego 12 lipca 1991 w Ursusie, niemal w 22 miesiące po utworzeniu rządu Tadeusza Mazowieckiego-proszę, zwróćcie Państwo uwagę. Prywata, kolesiostwo…, a gdzie ideały, co się zmieniło po 30 latach?
Właśnie to przeproszenie wywołało burzę, falę krytyki, stało się sensacją promującą tę książkę- rozmowę. To realny przykład rozumienia istoty władzy, a może też zaprzeczenia „pojmowania siebie” przez Autora tych słów. Proszę ponownie zwrócić uwagę na datę- 12 lipca. Od 22 grudnia 1990 r. prezydentem RP jest Lech Wałęsa. Ale od 3 stycznia 1991 r. premierem rządu nie jest Tadeusz Mazowiecki, przecież bliski współpracownik przewodniczącego, Pana Lecha! Przecież wtedy w lipcu 1991 r. dosłownie pełnię władzy w Polsce posiada Solidarność. Nie neguję- Pan Bujak jest bacznym obserwatorem, chętnie poznałbym głębię przemyśleń jakie miotały, nie dawały spokoju. A motywacje „nienawiści do władzy”- też zasługują na jakże uważne wysłuchanie i zapewne dodatkowe pytania – choćby o jakąś szansę na porozumienie w latach 1983-88, o różnicę między nienawiścią do władzy i ustroju. Stąd podaję pod rozwagę
kolejne myśli Generała.
1. Zmiana ustroju politycznego, to nie krok z krainy absolutnego zła do krainy powszechnego dobra. Tak nigdy nie było i nie będzie w historii. Ani minione zło nie było tak absolutne, ani dzisiejsza pomyślność nie jest tak powszechna.
2. Upadek systemu dotyczy realnego socjalizmu, a nie tych lewicowych, ideowo-moralnych wartości, które w różnej formie i zakresie , uznawane są w całym, demokratycznym świecie. Humanistyczne przesłanie idei socjalizmu jest ponadczasową wartością moralną. Ludzie będą zawsze dążyć do jej osiągnięcia w kształcie, który pozwoli uniknąć naszych błędów i porażek.
3. Niedawno ktoś mi powiedział: „Niezależnie od Pana subiektywnych intencji, pewna część społeczeństwa uważała – i dziś jeszcze uważa- że chciał Pan bronić starego porządku”. Jest to – mówiąc oględnie – przesada. Owszem, broniliśmy ówczesnego ustroju, a przede wszystkim realnego państwa, jego co prawda ograniczonej, ale suwerenności. Jednakże nie w imię „starego porządku”. A to różnica. Podjęliśmy reformy gospodarcze, polityczne, społeczne. Zupełnie inną kwestią jest, na ile były one szybkie, głębokie, konsekwentne. Na ile nam się to udało i czy w ówczesnych realiach było to do końca możliwe.
4. Prawda o PRL broni się sama. Tam, gdzie jest trudna, przykra, czasem wręcz zawstydzająca-wypełznie z każdej szczeliny, choćby zatykano ją puchem frazesów. Ale tam, gdzie jest realna, uczciwa, namacalna, czarną farbą zamalować się nie da.
5. Tyle będziemy warci, tak będziemy żyli, jak sami u siebie i na swoim urządzimy nasz polski dom. Wartością bowiem nadrzędną, najważniejszą, wyrastającą ponad wszelkie troski i zgryzoty – jest Rzeczpospolita, nasze państwo, nasza ojcowizna.
Podaję Państwu pod rozwagę – czy te myśli nie są świadectwem odpowiedzialności i mądrości tego Męża Stanu, szerokiego grona współpracowników, reformatorów – szacunek i wdzięczność po wsze czasy!
Na zakończenie.
Zbliża się czas rozliczeń podatkowych. Serdecznie proszę wszystkich Państwa by pamiętali – Fundacja na rzecz rozwoju Instytutu Centrum Zdrowia Matki – Polki, konto: Bank PKO SA 49 1240 1545 1111 0010 6173 3991 oraz sprawdzili na stronie internetowej Instytutu -Szpitala. Raz jeszcze serdecznie zachęcam, ku radości własnego serca.