10 lipca 2024

loader

Pytania, pytania… (cz. I) – stan wojenny

wikimedia.org

„Historia każdego narodu jest nie tylko sumą faktów dokonanych, lecz również takich, którym udało się zapobiec. Niech doświadczenia przeszłości będą dla nas wszystkich nauką i przestrogą”.

                                gen. Wojciech Jaruzelski 

Wciąż jeszcze zatrzymując Państwa uwagę na minionej, 40-ej rocznicy stanu wojennego – możemy powiedzieć, że jest to już historia, w pełnym tego słowa znaczeniu. W tym przypadku to także w części „historia …faktów,…którym udało się zapobiec”. I można postawić wstępnie pytania – jakim, którym faktom udało się zapobiec, kto i kiedy do nich zmierzał? Kto, kiedy i czym, jakim sposobem im zapobiegł? Jakie to przyniosło skutki dla Polski, dla Polaków, dla dalszego biegu wydarzeń, spraw w Polsce i Europie? Kto ponosi tu odpowiedzialność? Jak za ten okres są oceniani jego główni uczestnicy i dlaczego? Mam świadomość, że Państwo znają już od dawna odpowiedzi, choćby z publikacji zamieszczanych na łamach Trybuny, dzięki Redakcji, jej Sekretarzowi, przez cały ubiegły rok. Serdecznie dziękuję. Z Państwa pytań wnioskuję o „sile” argumentów za i przeciw, o skali trudności w zajęciu stanowiska w danej kwestii czy ocenie faktu. Stąd poniższy tekst mający charakter polemiki, w pewnym stopniu porządkuje myślenie, ocenianie faktów i na tej podstawie wskazanie odpowiedzialnych.

Racje Państwa Czytelników 

Choć kilka razy zarzekałem się, że nie będę podejmował polemiki z aktualnie głoszonymi ocenami i poglądami-jednakże Państwa kolejna „seria pytań” nie pozostawia mi wyboru. Do tego Państwa argumenty, m.in. po publikacji tekstu Redaktora Marka Barańskiego- „Rechot starucha” (DT, 19-20 stycznia 2022), w rodzaju- „przecież Pan Michnik szanował i potrafił docenić wagę i znaczenie decyzji Generała”; „pan zna zdjęcia Pana Michnika z Generałem i królową Hiszpanii”; „cytował pan ciekawe oceny ówczesnej sytuacji, jaką  Pan Michnik przedstawiał już w 1980 r.” Oczywiście, nie zaprzeczę. Powaga autorytetu i publicystyczny dorobek Redaktora Naczelnego Gazety Wyborczej, na łamach której wiele razy bronił rozsądku ocen ówczesnych uwarunkowań lat 1980-1983, nie wszystkich Czytelników przekonywały, ale i nie pozwalały na obojętność, skłaniały do „uruchomienia” rozumu i wyobraźni, do obiektywizmu myślenia. Mam sposobność, by obu Szanownym Panom Redaktorom -Adamowi Michnikowi i Markowi Barańskiemu- na łamach Trybuny najserdeczniej podziękować za publikacje, medialne wypowiedzi i dyskusje traktujące -w szerokim ujęciu- o„Historii Polski…(która) jest nie tylko sumą faktów dokonanych, lecz również takich, którym udało się zapobiec”. Proszę Panów Redaktorów o przyjęcie słów uznania i poważania.

Dla przypomnienia

Pan Redaktor Marek Barański we wspomnianej publikacji -„Rechot starucha”, cytuje wypowiedź Pana Adama Michnika, której tu interesujący nas fragment przywołuję -„Nie można powiedzieć, że tylko jedni mają rację, a drudzy nie mają żadnych racji. I tak samo będzie z gen. Jaruzelskim. On nie będzie jednoznacznie oceniony w ten sam sposób przez wszystkich. Ja należę do pokolenia, które nigdy nie pogodziło się wewnętrznie ze stanem wojennym. Jak ja to na spokojnie analizuję, muszę powiedzieć, że ja naprawdę uważam, że Polsce groziła rosyjska interwencja i lepiej się stało –  przy wszystkich tragicznych aspektach stanu wojennego, ofiary kopalni Wujek i lepiej, że był to stan wojenny, a nie rosyjska interwencja, która mogła się skończyć nie stoma ofiarami a stoma tysiącami ofiar. Jak sobie przypomnimy, jak uparcie w tym czasie armia sowiecka walczyła w Afganistanie, co przedtem wyczyniała na Węgrzech… Kiedy ja poklepywałem Jaruzelskiego, to już nie miał żadnej władzy. To był człowiek bardzo często atakowany, flekowany przez ludzi, którzy przed 13 grudnia marzyli, żeby mu buty czyścić”.

Uwaga wstępna

Podejmując próbę odpowiedzi na pytania Państwa Czytelników, a zarazem polemikę z treścią wypowiedzi zacnego Pana Redaktora, czynię takie uwagi wstępne. Pisząc teksty, które ukazały się na łamach Trybuny w 2021 r. (i wcześniej)- serdecznie dziękuję Panu Redaktorowi Naczelnemu i Panu Sekretarzowi Redakcji- starałem się konsekwentnie trzymać zasady – co było wiadomo w momencie zaistnienia, powstania danego faktu czy wydarzenia Jaki miał czy mógłby mieć wpływ- głównie negatywny – na dalszy bieg spraw wewnętrznych w kraju, danym regionie. Stąd nie wybiegać interpretacją, komentarzem w „znaną przyszłość” lat późniejszych, choć kilka razy od niej odstąpiłem. Zasada ta, ograniczona do lat 1980-1983 pozwalała, niejako zmuszała do zastanowienia, do odpowiedzi – co by Pani, Pan w tym momencie, z tym faktem zrobił, jak ocenił i postąpił, jakie wydał dyspozycje, polecenia „stawiając siebie” najczęściej w roli Generała. Właśnie to „wchodzenie” czy „wczuwanie się” w rolę decydenta- konkretnie szefa Rządu, Partii- Generała albo Stanisława Kani niejako „otwierało oczy”. Z otrzymywanej korespondencji wiem, że takie podejście wielu uznawało za słuszne. Jest grupa Czytelników, który mieli inne zdanie w tej kwestii mówiąc- przecież pan wie, to się później wyjaśniło! Dlaczego mam niejako „zapominać” skoro znam wyjaśnienie tego faktu. Wtedy czasami mówiłem-przecież Generał tego nie wiedział, a decyzję musiał podjąć, którą teraz Pan krytycznie, nawet surowo ocenia. Należało zastanowić się- co w danej chwili -przed podjęciem decyzji „wiedział” oraz co doradzali najbliżsi współpracownicy, co sam myślał. By wykazać praktyczny sens tego wywodu, przypomnę taki szczegół. Stanowisko Solidarności po I Zjeździe czyniło rozmowy z rządem jałowe, oceniał prof. Jerzy Bafia i Mieczysław Rakowski. Stanisław Ciosek po  kolejnej serii rozmów w sprawie Rady Gospodarki, realizacji uchwał I Zjazdu- zakończonych 17 listopada, wezwany na nocne spotkanie Generała z grupą generałów, przedstawił treść trwających kilka dni negocjacji. „Na kilkakrotnie stawiane pytanie o jakąkolwiek szansę na porozumienie -odpowiadałem nie!” Właśnie -to jest ten „decyzyjny szczegół”. Po kilku latach udzielając wywiadów, odpowiadał tak samo. „Wtedy już naprawdę nie widziałem cienia szansy na kompromis. I uważam tak do tej pory. Zdania nie zmieniłem, przeciwnie, utwierdzałem się w nim tym bardziej, im więcej informacji do mnie docierało”, mówił Pan Minister Ciosek- pisałem w Odpowiedzialność władzy (DT, 8-9.12.21).

Zatem do rzeczy …groźba interwencji  

Zachęcam Państwa do powtórnego i uważnego przeczytania powyższej wypowiedzi Pana Adama Michnika. I do nie mniej uważnego czytania i krytycznej oceny mojej, poniższej polemiki – do której Państwo „wyrozumiale” mnie „przymusili”!

Mówi Pan Redaktor- „ja naprawdę uważam, że Polsce groziła rosyjska interwencja”. O tej groźbie interwencji wiedział Pan już we wrześniu 1980 r. pisząc tekst „Czas nadziei”(„Biuletyn Informacyjny”).Czytelnikom podaję pod rozwagę fragment- „Prawda jest taka, że bez umowy władzy ze społeczeństwem, tym państwem nie da się rządzić. I taka, że wbrew przemówieniom wygłaszanym na akademiach, nie jest to państwo suwerenne. I taka również, że z faktem ograniczenia suwerenności przez interesy państwowe i ideologiczne ZSRR, Polacy muszą się liczyć. I taka wreszcie, że jedynym rządcą Polski, akceptowanym przez ZSRR, są komuniści i nic nie wskazuje na to, by ten stan rzeczy miał jutro ulec zmianie. Co z tego wszystkiego wynika? Wynika z tego, że każda próba rządzenia wbrew społeczeństwu musi wieść do katastrofy; wynika z tego również, że każda próba obalenia komunistycznej władzy w Polsce jest zamachem na interesy ZSRR. Taka jest rzeczywistość. Można jej nie lubić, ale trzeba przyjąć do wiadomości. Wiem, że niejeden z kolegów zarzuci mi faktyczną rezygnację z dążeń do niepodległości i demokracji. Tym odpowiem z całą szczerością: nie wierzę, aby w obecnej sytuacji geopolitycznej realne było wybicie się na niepodległość i parlamentaryzm. Wierzę, że możemy organizować naszą niepodległość od wewnątrz, że stając się społeczeństwem coraz lepiej zorganizowanym, sprawniejszym, zamożniejszym, wzbogacającym Europę i świat o nowe wartości, pielęgnującym tolerancję i humanizm – pracujemy dla niepodległości i demokracji (…) Musimy to wszystko od władz wydzierać i wymuszać, bo nigdy żaden naród nie dostał swoich praw w prezencie. Wszakże, wydzierając i wymuszając pamiętajmy, by nie rozedrzeć na strzępy tego, co jest państwem polskim, państwem nie suwerennym, ale państwem, bez którego nasz los byłby nieporównanie bardziej uciążliwy”. Zachęcam Czytelników do namysłu nad tą wnikliwą oceną.

Wiem z różnych późniejszych publikacji i rozmów z Generałem, że tekst i Pan osobiście był poddany druzgocącej krytyce, głównie przez skrajne, KOR-owskie skrzydło. Przedstawiciele, min. prof. Karol Modzelewski miał inne zdanie, co szczególnie raziło np. Prymasa Tysiąclecia. Po odwołaniu Profesora z funkcji rzecznika Solidarności w pamiętniku zapisał, że Warszawa „rozbrzmiewa radością, że nie doszło do strajku generalnego. Zdaje się, że Solidarność odczyszcza się z KOR. Odszedł p. Modzelewski, usunięty przez kierownictwo Solidarności. To był zły duch zrywu wolnościowego. W Polsce trzeba bronić spraw własnej Ojczyzny, a nie obcych zamówień”(marzec 1981). Warto zastanowić się – co Prymas mógł mieć na myśli mówiąc -„zły duch zrywu”, „własna Ojczyzna” czy „obce zamówienia”. Oczywiście, że po odwołaniu prof. Karol Modzelewski nie zrezygnował ze swoich przekonań, radząc kierownictwu Związku Solidarności skupienie wysiłku na jednoczesnym niszczeniu gospodarki i działaniach na obalaniu ustroju, które wyraziście wybrzmiały na I Zjeździe (pisałem poprzednio). Sens Profesor wyłożył w książce „Modzelewski-Werblan, Polska Ludowa” mówiąc-„Uważałem, że konfrontacja władz ze związkiem, tylko polskimi siłami jest nie do wygrania. Że jak się zacznie – to nieuchronna będzie interwencja. Zresztą taką rozmowę miałem, prywatną zupełnie, z Romanem Zimandem. Mówiłem mu, że nasze szanse na przetrzymanie, polegają na podtrzymywaniu takiej sytuacji, w której polscy komuniści nie będą w stanie sami, własnymi siłami, z nami się rozprawić. A on tak spojrzał na mnie i powiedział, że jest na odwrót- nasze szanse polegają na tym, żeby to polscy komuniści byli w stanie z nami się rozprawić”. Werblan – „Miał rację Roman Zimand” (s.467).

Moja opinia

Powyższa ocena wypowiedź Profesora – dla historyków, polityków i Polaków chcących obiektywnie poznać, zrozumieć i ocenić powody i przyczyny wprowadzenia stanu wojennego – ma fundamentalne znaczenie. Dlaczego – pokazuje cel działania Solidarności, obalenie władzy. Obrazuje proces myślenia doradców KOR, ich kalkulację „sił”- tak swoich czyli Solidarności, z którymi „władza” sobie „nie poradzi”, więc stan swoistego zwarcia będzie trwał! Jak długo, nikt nie wiedział. Profesor w rozmowie ze mną uważał, że może nawet do roku czasu, do nowych wyborów, które zakładał I Zjazd, a miały być ogłoszone 17 grudnia (to wciąż okrywa milczenie). Oczywiście, w kalkulacjach brano pod uwagę interwencję, ale była tu chytra rachuba. Wiedziano (po cichu doceniano), że Generał, że reformatorskie skrzydło w Partii nie chcą żadnej pomocy wojskowej sąsiadów. Skoro tak-to dobrze, trzeba więc postępować, stwarzać takie sytuacje, gdzie „polscy komuniści nie będą w stanie sami, własnymi siłami, z nami(czytaj Solidarnością) się rozprawić”. Nie wiedział tego ani Profesor, ani Generał, że na 14 grudnia Moskwa zakładała – za namową i poparciem Pragi i Berlina- termin „wyręczenia” władzy w „zaprowadzeniu porządku” w Polsce O tym dowiedziano się wiele lat później. Czy tak by się stało14 grudnia – też nigdy się nie dowiemy. Natomiast  odsunięcie Partii od władzy i zmianę ustroju politycznego zakładano po wyborach, których wygrania byli pewni. Stąd manifestacje 17 grudnia miały kluczowe znaczenie.

Jestem wdzięczy Profesorowi za tę wypowiedź, a Panu Robertowi Walenciakowi za taką inicjatywę i tę książkę. Profesor nie musiał tego mówić w 2017 r., a ujawniając, dał argument, dowód  niepodważalny, że to Solidarność „swoimi kalkulacjami” doprowadziłaby do interwencji sojuszników. Niestety, wszechobecne „zaklęcia patriotyczne”, „czułe pragnienie” wolności, tłumi trzeźwość myślenia i  oceny – kto odpowiada za stan  wojenny? Generał spełnił wolę „panny S”!

Wspomnę, że Generał pamiętał Profesorowi wypowiedź w 20 -lecie stanu wojennego –  „I choć wiele rzeczy mogliśmy zrobić lepiej albo gorzej, nie sądzę, abyśmy byli w stanie uniknąć dramatycznego finału (stanu wojennego- GZ). Ale odpowiadamy za ten finał, bo do wszystkiego przykładaliśmy rękę, po obu stronach. I nie w jedną pierś trzeba się uderzyć”…A dalej – mówiąc o tragedii w kopalni Wujek: „ Ja też ponoszę moralną odpowiedzialność za śmierć tych ludzi. Odpowiedzialność, od której nikt z nas, biorących czynny udział w podejmowaniu decyzji, nie może się wykręcić i nie powinien składać jej wyłącznie na kogoś innego”. Tę szczerą ocenę, cytował wiele razy, przy różnych okazjach. Pytanie, czy w 1981 r. zakładał ofiary Solidarności i „Bogu ducha winnych” Polaków- Profesor zbył głębokim westchnieniem.

Ocena prof. Jerzego Wiatra

Rozwagę Pana Redaktora dostrzegł i docenił prof. Jerzy Wiatr w rozmowie „O Wojciechu Jaruzelskim i o Polsce”, przypominając, że Adam Michnik pisał otwarcie o ówczesnej groźbie interwencji  radzieckiej i zadał kluczowe pytanie „czy politykowi wolno skazywać własny kraj na taką wojnę bez nadziei, na takie ryzyko, na taką ruletkę?”. „Nie da się – pisał dalej Michnik-…unieważnić pytania zasadniczego: jaką cenę zapłaciłaby Polska, gdyby gen. Jaruzelski wybrał wariant heroiczny – tak jak węgierski premier i komunista Imre Nagy? Otóż skończyłby pewnie na szubienicy jak tamten, dziś może wysławiany byłby jako bohater, może stawiano by pomniki, ale Polska zapłaciłaby za ten heroiczny gest wysoką cenę – nie kilkudziesięciu tragicznych ofiar stanu wojennego, ale zapewne kilkudziesięciu tysięcy i kolejnego „straconego pokolenia’” (Gazeta Wyborcza,17-18 grudnia 2005).  Ten wybitny działacz dawnej opozycji demokratycznej, którego poznałem w czasie Okrągłego Stołu i z którym się później zaprzyjaźniłem, dobrze rozumie dylemat, przed którym w 1981 r. stał gen. Wojciech Jaruzelski. Wielka szkoda, że jego głos jest głosem mniejszości dawnej elity Solidarności. Podobnie jednak myśli większość Polaków a także bardzo znaczna część zagranicznych obserwatorów”.

Moja ocena

Stanowisko Pana Redaktora- „że Polsce groziła rosyjska interwencja”- podzielam w pełni. Choć pamiętam – tu świadomie pomijam kwestię dyslokacji wojsk sąsiadów (ZSRR, CSRS, NRD), znaną Generałowi, władzom Polski z oficjalnych rozmów i doniesień wywiadu, a później z ujawnionych raportów CIA. Więcej, jestem o tym przekonany! Uważam, że za to zagrożenie w pierwszej kolejności odpowiada Solidarność, jako związek (wielu mówi „ruch społeczny”, itp.) – Głównie jej Kierownictwo, w tym KOR-owskie skrzydło, które do tego się przyczyniało, dążyło od sierpnia 1980 r. Dlaczego „w pierwszej kolejności”- za skrótowe i czytelne tego wyjaśnienie niech posłuży taka ocena Generała- „W żagle naszych „pryncypialnych recenzentów” dął wicher radykałów Solidarności. To paradoksalnie się sumowało. Stan wojenny to ich wspólna „zasługa”. Niestety, wszystko było na odwrót. Powstał więc swoisty pat. Stan wojenny był próbą jego przełamania”. Stawiam więc konkretne pytanie- podzieli Pan Redaktor tę moją ocenę?

„Umowa ze społeczeństwem”

Pisząc, „że bez umowy władzy ze społeczeństwem, tym państwem nie da się rządzić”, miał Pan na myśli porozumienia sierpniowe, głównie 21 postulatów – to oczywiste. Stawiam konkretne pytanie-co Solidarność – podkreślę – konkretnie uczyniła, od września 1980 r. do 13 grudnia 1981 r. by te 21 postulatów zrealizować? Czym i jak odpowiedziała na apel Generała o 90 spokojnych dni, ogłoszony w sejmowym ekspose, 12 lutego 1981 r. Kilka razy w poprzednich tekstach stawiałem to pytanie Czytelnikom. Przypomnę tu cztery takie przykłady.

Pierwszy- z raportu prof. Jana Szczepańskiego jako Przewodniczącego Nadzwyczajnej Komisji Sejmu do spraw kontroli realizacji porozumień sierpniowo-wrześniowych. W lipcu 1981 roku informował, że wartość około 700 lokalnych, głównie wystrajkowanych umów przekroczyła dwukrotnie poziom dochodu narodowego kraju. Lawina  pieniądza pustoszyła rynek. Związana z tym panika poprzez wykupywanie „na zapas”, pojawiających się niektórych towarów, pogłębiała niedobory. Szalała spekulacja. W konsekwencji nie kończące się kolejki, puste półki, brak elementarnych artykułów, zakłócenia nawet w zaopatrzeniu kartkowym. W tym miejscu trzeba przypomnieć długotrwałe protesty i strajki, żądające niezwłocznego wprowadzenia wszystkich wolnych sobót.

Drugi–  fragment listu otwartego prof. Wacława Wilczyńskiego do doradców i ekspertów Solidarności (Polityka, 11 lipca 1981), m.in. pisząc: „Wypada stwierdzić, że Wasza działalność prowadzi obiektywnie do wyobcowania społeczeństwa. Jest to jednocześnie działanie stwarzające sztuczne zapotrzebowanie na centralne  decyzje, na które rząd – w trosce o uspokojenie umysłów – daje się niestety „nabierać”, nie wykorzystując możliwości przesuwania na niższe szczeble i inne organizacje – załatwiania konkretnych spraw. Tak więc wypada postawić Wam pytanie zasadnicze: dokąd idziecie, dokąd zmierzacie? Czy do przezwyciężenia zbiorowym wysiłkiem wielkiego kryzysu społeczno-gospodarczego, w oparciu o socjalistyczne podstawy ustrojowe i istniejący układ stosunków politycznych w świecie? Czy też może do porażki socjalistycznego państwa na rzecz systemu, w którym Polsce na pewno nikt nie zagwarantuje niczego? Nie chcę dopuścić myśli, że o to Wam właśnie chodzi”.

Trzeci- Robotnik nr. 78 z 27 sierpnia 1981 roku opublikował fragmenty dyskusji, zorganizowanej przez redakcję. Mówią m.in. – Jan Lityński: „obserwujemy rozpad gospodarki i rozpad państwa.    Solidarność ten rozkład przyspieszyła, paraliżując niejako organy władzy. W tej sytuacji powstają wielorakie niebezpieczeństwa. Jednym z nich jest radykalizm typu KPN-owskiego. Drugie niebezpieczeństwo, któremu Związek już uległ, to rozprzestrzenienie się ruchu walki o żywność”; Jacek Kuroń:  „po raz pierwszy zaczynam myśleć, że mogła by nam grozić wojna domowa”; Bronisław Geremek:  „kraj znajduje się w sytuacji zagrożenia narodowego, jakich było niewiele w historii Polski. Grozi nie tylko interwencja, ale i upadek z przyczyn wewnętrznych … Katastrofa jest faktem oczywistym. Jest to katastrofa wciągająca. Nikt, z siedzących przy tym stole nie wie jak wyjść z kryzysu”.

Czwarty- Rząd podjął uchwałę nr 199 by zachęcić górników do dodatkowej pracy w wolne soboty. Lech Wałęsa, na spotkaniu z górnikami kopalni „Katowice” powiedział – „Cieszę się, że zrozumieliście, co mówiłem kiedyś, że walka dopiero się zaczęła. Rząd mówił, że sytuacja jest ciężka, a Solidarność tylko blokuje, więc wyszliśmy z apelem o dodatkową pracę w osiem sobót. Podrzuciliśmy rządowi gówno, z którym nie wiedział co zrobić. Teraz rząd nam to gówno odrzucił. Daje pieniądze a Solidarność znowu blokuje. Zastanówmy się, jak znów to gówno odrzucić. Zastanówmy się jak przechytrzyć rząd”. („Stan wojenny”. Dlaczego”, rozdział „Uwaga nadchodzi”, s.286).

Istota „praktycznej odpowiedzi”

Proszę się nie obrażać Panie Redaktorze. Dosłownie, szczerze szukam listy faktów, praktycznych dowodów, że Solidarność faktycznie ma swój wymierny wkład w realizację tych 21 postulatów i osiągnięcie porozumienia z władzą-cytowałem wyżej Pana Ministra Stanisława Cioska. Pamiętam – „takiej listy” szukałem, gdy Generał pisał mowę obrończą przed Sądem (lato 2008). Niestety, robocze zestawienie zostało w „rezerwie”. Kilka razy cytowałem w tekstach zawołanie Lecha Wałęsy: „Socjalizm tak, wypaczenia – nie”! Jak długo było aktualne, ważne dla Solidarności, jej ekspertów i doradców? Pan był jednym z nich! Cytowana Pana wypowiedź nasuwa pytanie – czy realizacja przez władze 21 postulatów była „próbą rządzenia wbrew społeczeństwu”? A stąd „musiała wieść do katastrofy”? Nie ma w tym żadnej mojej złośliwości!

I drugie pytanie- o przykłady, dowody chęci czy dążenia Solidarności do porozumienia z władzą w latach 1980-81. Oczywiście za taki dowód możemy uznać samo podpisanie- najpierw w Szczecinie a potem w Gdańsku tych porozumień! Znam jeszcze jeden przykład – rezygnacja ze strajku generalnego (tylko 4-godz. protestacyjny) w marcu 1981 r. Natomiast za skalę strajków poniżej oczekiwań Kierownictwa krajowego i regionalnych, od sierpnia 1981 do 13 grudnia, a także po tym dniu- uważam świadomość członków Solidarności, którzy tak wyrażali dezaprobatę dla decyzji swoich „szefów”. Idzie mi głównie o wyjaśnienie Czytelnikom Pana postrzegania tamtej rzeczywistości, wtedy, w 1981 r. i z dystansu czasu.

„Ograniczona suwerenność”

Pisał Pan Redaktor, że „z faktem ograniczenia suwerenności przez interesy państwowe i ideologiczne ZSRR, Polacy muszą się liczyć… że jedynym rządcą Polski, akceptowanym przez ZSRR, są komuniści i nic nie wskazuje na to, by ten stan rzeczy miał jutro ulec zmianie. Co z tego wszystkiego wynika?…, że każda próba obalenia komunistycznej władzy w Polsce jest zamachem na interesy ZSRR. Taka jest rzeczywistość”.

Nasuwają się  pytania- czy zwrot-„Polacy muszą się liczyć”, w myśleniu Solidarności 1981 r. Pana zdaniem – obejmował tylko władzę, PZPR, wszystkich Polaków (czyli ok. 26 mln.), bez 10 mln. członków Solidarności? Czy całą Solidarność, ekspertów, doradców i Kierownictwo, członków KOR? Czy Kierownictwo Solidarności, głównie jej skrajne, właśnie KOR-owskie skrzydło nie zakładało jako celu obalenia ówczesnej władzy, a tym samym nie zmierzało do radzieckiej interwencji? (Generał mówił – „na zaproszenie”). I nieco „filozoficzne” pytanie- czy właśnie KOR-owskie skrzydło nie dostrzegało, że władzę w PRL sprawowała PZPR, wespół ze stronnictwami sojuszniczymi? Tu moja uwaga -jakby je wtedy i po latach krytycznie nie oceniać. Zresztą od lat 90-tych same -zarówno b. ZSL, b. SD, a także wyłonieni z PZPR członkowie PPS – odżegnują się od udziału w sprawowaniu władzy, a stąd i jakiejkolwiek współodpowiedzialności.   Wyjaśniam-nie ma w pytaniach żadnej mojej złośliwości. Zwracam tylko uwagę – „panna S” ciągle podkreślała, że nie bierze odpowiedzialności za decyzje władzy. Tu przykłady.

Pierwszy- Lech Wałęsa w wywiadzie opublikowanym w Sztandarze Młodych z 1-3maja 1981 roku mówi: „Jeśli będziemy szli na zwady, bez przerwy do konfrontacji, jeżeli będziemy atakować – nie tak, jak powinniśmy – to znaczy frontalnie milicję, SB, urzędy, to przecież ktoś nie wytrzyma. I zacznie się chaos, bałagan, bijatyka między nami. I wtedy ktoś trzeci będzie błogosławiony, jeśli nas rozbroi, to jest największe niebezpieczeństwo – nie interwencja. Interwencja, to będzie wtedy nawet wybawienie. I tego się boję”. Czy komentarz jest potrzebny?

Drugi- to wspomniana wyżej wypowiedź prof. Karola Modzelewskiego, która także wyraziście odnosi się do podnoszonej tu przez Pana Redaktora kwestii, a  którą przywoływałem w poprzednich tekstach i komentowałem na użytek Czytelników.

Na zakończenie

Tę, pierwszą część odpowiedzi na pytania Czytelników, spowodowane tekstem „Rechot starucha”, kończę Generała oceną wydarzeń lat 1980-1981 -„My, ówczesna władza, mieliśmy rację aktualną, sytuacyjną, pragmatyczną. Pozwoliło to uniknąć większego zła, wielowymiarowej katastrofy, niejako „zamrozić” pewne procesy”. I dopowiem do tego Pana Redaktora słowami -„by nie rozedrzeć na strzępy tego, co jest państwem polskim, państwem nie suwerennym, ale państwem (w 1981 r.-moje G.Z), bez którego nasz los byłby nieporównanie bardziej uciążliwy”.

Czy zacny Pan Redaktor podpisze się pod tym, jednoznacznym stwierdzeniem Generała?

Gabriel Zmarzliński

Poprzedni

Przyłębska vs. Świączkowski? Nie widzę różnicy

Następny

Beduińskie kobiety na pierwszej linii walki