Takie dwa warianty dealu zawartego między PiS a większością opozycji w sprawie poselskich podwyżek rozpatruje szewc Fabisiak.
Sprzedaż wiązana polega na tym, że sprzedawca uzależnia zakup butów od jednoczesnego nabycia szczotki i pasty do obuwia. Tego rodzaju praktyki są w Polsce zakazane, ale tylko w handlu, a nie w polityce – zauważa szewc Fabisiak. Być może taki rodzaj transakcji miał miejsce pomiędzy siłą rządząca a ugrupowaniami opozycyjnymi. Dostaniecie wyższe dotacje na swoje partie, ale za to przegłosujecie podwyżki wynagrodzeń dla siebie i dla nas też przy okazji. Jednak prawdopodobny był także inny układ. Szacowni wybrańcy i wybrańczynie narodu zwyczajnie połasili się na kasę, wykazując tym samym, że nie są masochistami czy też niedojdami, niepotrafiącymi zadbać o własne interesy.
Bez względu na to, jakie były rzeczywiste kulisy całej afery, jedno jest pewne. PiS zrobił w jajo opozycję, a przynajmniej jej większość za wyjątkiem dwóch skrajnych ugrupowań: Razem i Konfederacji. Polityczny środek wykazał się kunktatorstwem tym razem indolentnym. Jak zauważa szewc Fabisiak – to opozycja mogła zrobić w jajo pisowców. Wystarczyło zagłosować przeciw. Ustawa i tak przeszłaby większością pisowskich głosów, ale to na PiS spadłoby całe odium pazerności. Opozycja otrzymałaby prezent w postaci lepszych uposażeń i większych dotacji, a rządzący wyszliby na głupków. A tak głupkami okazali się opozycjoniści.
Dopóki Senat nie uwalił owej nieszczęsnej inicjatywy ci, którzy głosowali za projektem ustawy, a ściślej rzecz ujmując ustawki pomiędzy klubami tym razem nie piłkarskimi, starali się w sposób delikatnie mówiąc mało przekonywający uzasadnić swoją decyzję. Do annałów parlamentaryzmu przejdzie wypowiedź Barbary Nowackiej. Jak się wyraziła, dowolnego posła można kupić za 2 tys. zł miesięcznie podczas gdy wiceminister zarabia 7 tysięcy. Szewc Fabisiak nie dostrzega żadnego związku logicznego między poselskim łapówkarswem a zarobkami wiceministra, lecz być może nie jest w stanie wczuć się w głębię rozumowania pani posłanki. Z kolei poseł Krzysztof Paszyk z PSL napomknął o nieznaczących podwyżkach poselskich apanaży. Ciekawe czy, gdyby obcięto mu zarobki o 40 proc, to też mówiłby o nieznacznej obniżce? – zadaje retoryczne pytanie szewc Fabisiak. Ów poseł, podobnie jak kilku innych, starał się uwypuklić to, że podwyżki mieli też otrzymać samorządowcy. Jednak w tym celu można było przygotować odrębną ustawę i obyłoby się bez skandalu i kompromitacji.
Szewc Fabisiak uważa, że osoby z najwyższej półki, których tknęła ustawa mają zagwarantowane dochody na poziomie zapewniającym dostatni żywot. Zwłaszcza, gdy porówna się je z tymi, których dochody na skutek epidemii drastycznie spadły. Szewc Fabisiak jest zdania, iż osoby usytuowane w politycznej czołówce powinny mieć co roku waloryzowane pensje tak jak to dotyczy emerytów. A jeśli im się nie podoba posłowanie za marne 8 tys., to niech sobie poszukają lepiej płatnego zajęcia. Jednak jakaż poważna firma chciałaby zatrudnić u siebie takich partaczy, jak choćby – i tu szewc Fabisiak wstrzymuje się z wymienianiem nazwisk.
Projekt rzeczonej ustawy zakładał również uhonorowanie wysoką pensją tzw. Pierwszej Damy. Na ten temat szewc Fabisiak już raz wypowiadał się w Trybunie (8.07.2020) wskazując, że żona prezydenta z punktu widzenia konstytucji jest zwykłą obywatelką. Zaliczenie jej w poczet najważniejszych osób w państwie jest sprzeczne z ustawą zasadniczą, co jednak niespecjalnie kręci do niedawna tak aktywnych obrońców konstytucji. Pani prezydentowa miałaby dostawać miesięcznie tyle samo co ministrowie oraz wicemarszałkowie obu izb parlamentarnych. Osoby te, które jednak coś tam robią, powinny być tym do cna oburzone. A jednak nie są. Z opłacaniem Pierwszej Damy wiązałyby się też pewne problemy proceduralne. Kto miałby ją zatrudnić i na jakim etacie? Kto ustalałby zakres jej obowiązków i na czym miałyby one polegać oprócz milczącego towarzyszenia małżonkowi podczas krajowych i zagranicznych spotkań oraz uczestnictwa w celebracyjnych uroczystościach i mszach świętych?
Zdroworozsądkowy Senat uwolnił politycznych decydentów od tej uciążliwej myślówy. Na jak długo? – zastanawia się szewc Fabisiak domniemując, że temat ten kiedyś ponownie stanie na wokandzie, gdyż nie do pomyślenia jest, aby małżonka samego pana prezydenta musiała przez drugą już kadencję za darmo przymilnie się uśmiechać.