27 kwietnia 2024

loader

Tonący się chwyta

fot. red

Pan prezes wraca do przeszłości. Każdy zna bonmot Karola Marksa o powtarzających się wydarzeniach. Pierwszy raz jako tragedia, drugi jako już farsa.

Pan prezes był już wicepremierem w tym rządzie. Obiecał, że poprawił bezpieczeństwo Polski. Zaczynał przy dźwiękach fanfar, odchodził cichutko, po angielsku. Nieróbstwo pana prezesa dobitnie ujawniły rosyjskie rakiety. Bezkarnie osiągające cele w środku Polski. Jedną szczęśliwie znaleziono, dwie inne, na sojuszniczych radarach zauważone, nadal czekają na miłośników jazdy konnej lub grzybiarzy.

Powrót pana prezesa do rządu dowodzi utraty kontaktu z rzeczywistością przez elity PiS. Żyjące w rzeczywistości kreowanej przez TVP info, lizusowskie „Sieci” i „Gazetę Polską”. Wierzące, że prawicowy konserwatyzm to powrót do przeszłości. Czasu minionej szczęśliwości.

Nic dziwnego, że coraz częściej zamieniają się w polityczne grupy rekonstrukcyjne. Pragnąc wygrać obecne wybory, odtwarzają minione chwalebne kampanie wyborcze. Zachowują się jak generałowie minionych wojen.

Ale nawet zapiekłych wyborców PiS, ten przysłowiowy „ciemny lud”, trudno dziś zmobilizować strasząc wczorajszymi zagrożeniami. Trudno straszyć narodowo- katolickich obywateli homoseksualistami, skoro najczęściej mogą ich spotykać wśród katolickich księży. Można wciskać bajeczki o przymusowym przebieraniu chłopców w sukienki w „marksistowskich przedszkolach”. Ale to nieskuteczne kiedy każdych przedszkoli w okolicy brakuje. Można straszyć lewackim przymusowym jedzeniem robaków, ale co wtedy zrobić ze św. Janem Chrzcicielem, który, wedle Ewangelii, żywił się tylko „miodem i szarańczą”. Uznać go marksistowskiego lewaka?

Można „bronić dobrego imienia papieża Jana Pawła II”. Ale wtedy nie wolno przypominać, że wybrano go przy poparciu hierarchów niemieckiego kościoła katolickiego. Że przez cały swój pontyfikat papież- Polak kooperował z Rosją, bo chciał zawitać tam z pielgrzymką. Że był facetem, ale chodził w sukienkach. I zmienił swe prawdziwe imię na inne, choć nie był wtedy w „marksistowskim przedszkolu”. Można też wezwać do zorganizowania referendum w obronie Polski przed niespełna dwoma tysiącami grożących jej „przymusowych migrantów”. Ale tylko tych, którzy nie wychodzą z „bańki informacyjnej” TVP info. Można obiecać, jak premier Morawiecki, że Polska zwróci się do Grecji o wydanie podejrzanego o zabójstwo młodej Polski. „Aby stanął przed polskim sądem i otrzymał najwyższy możliwy wymiar kary”, grzmiał premier w mediach. Ale ten notoryczny kłamca nie wspomniał, że w „lewackiej” Grecji za takie przestępstwa wyższe są kary niż w Polsce.

Można powtórzyć obietnicę obniżenia wieku emerytalnego, która dała kandydatom PiS decydujące o zwycięstwie poparcie ludzi starszych. I teraz obiecać jeszcze „emerytury stażowe”. To rzeczywiście może skłonić nawet kilkaset tysięcy wahających się do oddania głosów na partię pana prezesa. Nawet jeśli będą to niskie emerytury.

Elity PiS czują, że toną politycznie. Chwytają się pana prezesa, licząc, że znów poprowadzi ich do zwycięstwa. Niektórzy chcieliby nawet, aby został on premierem. Ale pamięć jest okrutna. Bo kiedy pan prezes był premierem, to przegrał wybory. Z Donaldem Tuskiem co gorsza. Elity PiS nie chcą widzieć, że dziś prezes jest już „lane duck”. Coraz bliżej mu do farsy.

Piotr Gadzinowski

Poprzedni

Gospodarka 48 godzin

Następny

Półprzewodniki ćwierćprzewodników
w krainie montażu