8 grudnia 2024

loader

Ukraina jest dla Polski najważniejsza w Europie

Polska jest jedynym krajem na świecie, gdzie świętem narodowym jest celebrowanie nieaktualnej konstytucji. Celem ustanowienia tego święta było przyćmienie obchodów 1 Maja wyraźnie niewygodnych dla sanacyjnej RP.

Nie wnikając bliżej w rodowód trzeciomajowego święta warto zauważyć, że można je obchodzić na różne sposoby. Prezydent Andrzej Duda postanowił uczynić zeń fetę na skalę międzynarodową, co prawda w mikroskali, ale zawszeć. Z tej okazji sprosił do Warszawy prezydentów Estonii, Litwy i Łotwy tj. krajów przynależnych do tego samego bloku militarnego oraz Ukrainy, która do tegoż bloku usilnie się dobija i jakoś dobić się nie może.
Duda najwyraźniej uznał, że spośród wszystkich krajów europejskich dla Polski najważniejsza jest Ukraina i dlatego wśród tych czterech głów państw wyróżnił Wołodymira Zełenskiego. Odbył z nim osobne spotkanie po którym obaj wystąpili na wspólnym briefingu zastępującym konferencję prasową podczas której musieliby odpowiadać na pytania dziennikarzy, a te mogłyby być różne. Znacznie bezpieczniej jest wygłosić kilka sloganów i do widzenia. Jak zauważa szewc Fabisiak, tego rodzaju praktyka staje się już polską normą w kontaktach z mediami, co można zauważyć na podstawie kilku ostatnich występów polskich polityków.

Przy okazji szewc Fabisiak zwraca uwagę na to, że honorując tylko jednego z równoprawnych pod względem swojego statusu zaproszonych osób polski prezydent popełnił gafę dyplomatyczną. To trochę tak jak gdyby zapraszając gości na imieniny gospodarz jednego z nich odciągnął od wspólnego stołu i wypił z nim dodatkową wódkę poza kolejką. Być może pan prezydent po raz kolejny chciał okazać swoje bezbrzeżne poparcie dla Ukrainy, mógłby to jednak uczynić w bardziej kulturalny sposób zapraszając na rocznicowe uroczystości samego tylko Zełenskiego.

Ucierpiała by jednak na tym polska wielkopańska duma narodowa jako że o rocznicowym spotkaniu mówiłyby tylko ukraińskie media a tak to o Polsce będą zmuszone napomknąć także środki przekazu w krajach nadbałtyckich. Samo spotkanie szefów państw miało wyłącznie wydźwięk propagandowy. Podpisana przez nich wspólna deklaracja nie wnosi bowiem niczego nowego a stanowi jedynie potwierdzenie dotychczasowej linii politycznej tych państw. Deklaracja ta pełna jest górnolotnych frazesów o poparciu dla fundamentalnych zasad demokracji, dumie z dotychczasowych osiągnięć wzajemnej współpracy, co pozwala na to by z nadzieją patrzeć w przyszłość. Jednakże w dokumencie tym brak jest jakichkolwiek odniesień co do tej przyszłości i planów odnośnie wspólnego działania. Widocznie takich planów i zamierzeń prezydenci nie wypracowali, co nie jest specjalnie dziwne skoro wypracowanie jakiejś długofalowej strategii wymaga większego wysiłku umysłowego niźli reagowanie na polityczną bieżączkę – uważa szewc Fabisiak. Wygląda zatem na to, że owa deklaracja służy przede wszystkim utwierdzeniu się w samozadowoleniu tych pięciu krajów. Co ciekawsze, dokument ten nie wspomina ani słowem o Rosji – mimo tego, że wszystkie te kraje łączy antyrosyjski kurs polityki zagranicznej – a jedynie mówi o solidarności wobec współczesnych zagrożeniach dla wspólnego bezpieczeństwa, która to solidarność jest kamieniem węgielnym m. in. pokoju, stabilności i rozwoju. Nie mówi się też wprost o Ukrainie wspominając tylko o integralności terytorialnej w kontekście jednej z wartości europejskich. Wartości tych – jak przypomina szewc Fabisiak – jakoś dziwnym trafem nie przestrzegano gdy na części rozpadał się Związek Radziecki na następnie Jugosławia i Czechosłowacja. Poparcie dla ukraińskiej integralności wyrażali natomiast w swoich przemówieniach poszczególni mówcy. I tak litewski prezydent Gitanas Nausėda nie omieszkał podkreślić, iż Litwa „nigdy nie uzna nielegalnej aneksji Krymu i będzie działać w kierunku zakończenia faktycznej okupacji wschodniej części Ukrainy”. Jak zadziała Litwa tego nie sprecyzował, bowiem – uważa szewc Fabisiak – w polityce takich państw jak np. Litwa ważne są deklaracje a nie konkrety. Nausėda oświadczył też, że wierzy w przyszłość Ukrainy jako członka Unii Europejskiej. Jednak biorąc pod uwagę realia szewc Fabisiak uważa, że wiara ta jest na tyle głęboka, że zapewne przetrwa całą prezydencką kadencję pana Nausėdy.

Ukraina ma zamiar nie tylko wstąpić do Unii ale też do NATO. Jednakże Wołodymir Zełenskyj uskarża się na nie dość wyraźne poparcie dla ukraińskich aspiracji ze strony innych państw bloku. Utyskiwał, że podczas spotkania z prezydentem Francji i niemiecką kanclerz jedynie ze strony Macrona wyczuł poparcie dla włączenia Ukrainy do natowskiego Planu Działań na rzecz Członkostwa (MAP) na który już się załapała choćby Bośnia i Hercegowina a Ukraina wciąż wyczekuje. Ujawnił też, że Polska jest dopiero drugim krajem wspierającym Ukrainę w tej materii. A przecież, jak twierdzi Zełenskyj, członkostwo Ukrainy w NATO będzie sprzyjać zakończeniu wojny w Donbasie. Szewc Fabisiak ma w tym temacie zdanie odrębne. Nie trzeba bowiem być wnikliwym analitykiem aby dojść do wniosku, że włączenie się NATO do tego konfliktu mogłoby jedynie przyczynić do jego zaognienia. Rosja mogła przełknąć rozszerzenie NATO o dawnych sojuszników z Układu Warszawskiego a nawet dawne nadbałtyckie części składowe ZSRR jednak wciągnięcia Ukrainy zwłaszcza w obecnej sytuacji już by nie zdzierżyła. Wydaje się, że rozumie to także administracja amerykańska zdając sobie sprawę z tego do czego doprowadziłaby bezpośrednia konfrontacja zbrojna między NATO a Rosją, której obie strony unikają jak nomen omen ognia. Dla Waszyngtonu jest zatem znacznie wygodniejsze wspomaganie militarne Ukrainy niż wikłanie się w tak groźny konflikt. Póki co USA zdecydowały się przeznaczyć kwotę 125 milionów dolarów na wsparcie ukraińskich sił zbrojnych. W ofercie tej mieści się oprócz różnego typu uzbrojenia także dostarczenie broni śmiercionośnej, która – jak twierdzi Pentagon – „ma umożliwić Ukrainie bardziej skuteczną obronę przed rosyjską agresją”. A mówiąc wprost: ma służyć zabijaniu swoich rodaków walczących po przeciwnej stronie ukraińskiej wojny.

Bolesław K. Jaszczuk

Poprzedni

Lewica znaczy empatia i postęp

Następny

Partactwem Obezwładnieni

Zostaw komentarz