9 grudnia 2024

loader

Walka z wirusem na łapu capu

Walka z koronawirusem na łapu capu – oto specjalność rządu Mateusza Morawieckiego. Liczba przypadków rośnie, i będzie rosła nadal wraz z wprowadzeniem do użytku testów antygenowych, o nowych tarczach antykryzysowych nikt już nawet nie wspomina, za to liczba wolnych łóżek szpitalnych i respiratorów topnieje w oczach.

Szpital na stadionie narodowym nie pomoże, zwłaszcza wtedy, gdy wraz z rozwojem pandemii nie znikają przecież inne choroby.

Wszystko zamknięte

Społeczeństwo coraz gorzej znosi psychiczne obciążenie, jakim jest pandemia, a coraz mniej ma przestrzeni do odpoczynku. Jeszcze nie minął miesiąc odkąd Morawiecki pozbawił nas dostępu do basenów i siłowni, a premier zdecydował się na kolejne działanie pokazowe, nie mające wiele wspólnego z walką z rozprzestrzenianiem się wirusa. Mimo, że w teatrach, kinach i instytucjach kultury nie odnotowano dotąd żadnego ogniska zarazy, szef rządu poinformował 4 listopada o zamknięciu takich miejsc.
To jednak nie wszystko. Polacy nie odetchną już nawet w kapitalistycznych świątyniach konsumpcji. W galeriach handlowych pozostaną czynne tylko sklepy spożywcze, apteki i punkty usługowe. A więc o zakupie odzieży czy prezentów na święta możemy zapomnieć.

Ponadto, w sklepach o powierzchni poniżej 100 metrów kwadratowych będzie mogła przebywać 1 osoba na 10 metrów kwadratowych, w większych sklepach jak dotychczas – 1 osoba na 15 metrów kwadratowych.

Szkoły tylko zdalnie

Jedyne zrozumiałe obostrzenia dotyczyć będą placówek edukacyjnych. Premier ogłosił rozszerzenie nauki zdalnej na klasy od 1-3 oraz przedłużenie do końca listopada nauczania zdalnego dla uczniów klas starszych. Pojawia się jednak pytanie – dlaczego dopiero teraz? Lewica i nauczycielskie związki zawodowe ostrzegały jeszcze przed początkiem roku szkolnego, że pochopna zgoda na klasyczną edukację zamiast systemu hybrydowego skończy się katastrofą. Natomiast pomysł, żeby przyznać nauczycielom po 500 zł bonu na zakup niezbędnych sprzętów czy opłacenie prywatnych rachunków za prąd z tytułu prowadzenia zdalnego nauczania zakrawa na szyderstwo. Byłby to akt dobrych chęci wiosną, ale nie teraz, gdy nauczyciele już ponieśli potężne wydatki własne, na własną rękę opracowywali strategie skutecznego nauczania na odległość, a na dodatek kilka razy usłyszeli, że to przez nich, konkretnie przez ubiegłoroczny strajk, młodzież ma luki w wiedzy i umiejętnościach.

Spontaniczny premier

I kolejne pytanie – dlaczego nie odbyło się ostatnie posiedzenie Sejmu, na którym rozpatrywana miała być m.in. sprawa wyroku TK? Dlaczego zostało przełożone o dwa tygodnie, a więc na okres obowiązywania restrykcji? Czyżby premier podejmował decyzje o lockdownie z dnia na dzień? A może pod wpływem emocji chwili?

Co z takim razie pozostanie z możliwości spędzania czasu wolnego? Zawsze można wybrać się do kościoła, te będą otwarte do końca. Naszego bądź ich. Ostatnio są nawet pilnie chronione przez policję, ale czy jest tam bezpiecznie? Nie brak przecież duchownych, którzy od początku pandemii, bez względu na wszystko, twierdzą, że wirusa nie ma lub że dotyka on tylko grzeszników.

Na konferencji prasowej decyzję premiera skomentowały posłanki Lewicy. Joanna Scheuring-Wielgus stwierdziła, że jest oburzona tym, że „kościoły zostają otwarte, a kina, teatry i ośrodki kultury, zamknięte”. „Jak ma przeżyć aktor, reżyser, bileterka w kinie czy w teatrze, osoby, które zajmują się scenografią, cała obsługa teatralna czy filmowa” – pytała.

Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Poprzedni

Polska papugą narodów

Następny

Gospodarka 48 godzin

Zostaw komentarz