Dwa pneumokoki wykaszlane przez siedzącego na lotnisku w Berlinie Chińczyka polują na zakatarzonego grubasa, u którego łatwo chyba będzie wywołać zapalenie płuc. Specjalnie im się nie spieszy. Jest miło, odpoczynkowo, pada deszcz, więc i wilgotność powietrza w budynkach lotniska jest wysoka. Zastanawiają się, czy dobrze wybrali obiekt ataku.
Podróże kształcą
– Sprawdziłeś, dokąd on ma lecieć?
– Oczywiście – leci do Polski, do przyjaciół, którzy mieszkają w jakiś Markach pod Warszawą.
– To chyba dobrze. bo w Polsce ostatnio bardzo rozrabiają nasi koledzy, te ukoronowane wirusy. To dla nas nie będą mieli czasu. Poznamy nowy kraj i nowe zwyczaje. O – grubas drapie się po nosie! Idźmy ta drogą.
Lot był krótki i sympatyczny. Zadomowili się w grubasie i po jego dotarciu do Warszawy, a potem do Marek uznali, że parę dni będą odpoczywać, a potem wskoczą do płuc i zainicjują zapalenie. Albo przeskoczą na kogoś innego, kto będzie im się bardziej podobał.
W czasie kolacji u przyjaciół grubasa usłyszeli, że Pani Domu chce się właśnie zaszczepić przeciwko pneumokokom i proponuje załatwienie szczepienia także ich grubemu nosicielowi.
– Wiesz – mówiła – poważni profesorowie medycyny i wysocy urzędnicy naszego ministerstwa zdrowia bardzo do tego namawiają. W połączeniu ze szczepieniem przeciwko grypie może to radykalnie zmniejszyć możliwość komplikacji przy zakażeniu korona wirusem! Zaraz zadzwonię do naszego ośrodka zdrowia w Markach i załatwię szczepienie dla siebie i ciebie.
Pneumokoki się nieco zdenerwowały, ale uznały, że zanim dojdzie do tego niemiłego dla ich zabiegu, zdołają przenieść się na innego nosiciela. I z zaciekawieniem podsłuchiwały i obserwowały rozwój sytuacji.
Zagrożenie
Pani domu zadzwoniła do Ośrodka Zdrowia o pięknej nazwie, kojarzącej się z medycyną. Miły głos komputera poinformował ją, że jest 14 w kolejce do rozmowy z „konsultantem”. Potem, że jest 13, 12 itd. Dokładnie w 32 minucie połączenia odezwał się także miły głos żywej konsultantki. Pani domu wytłumaczyła, o co chodzi. Konsultantka bardzo się zdziwiła – dawno nikt się nie szczepił na pneumokoki. Ona nie wie czy jest szczepionka dla dorosłych, nie wie czy apteki ja mają, Ale i tak trzeba zapisać się do lekarza – najpierw na poradę telefoniczną. Pan doktor sam zadzwoni jutro ok. 12.00. On chyba będzie coś wiedział o tych szczepionkach.
Pneumokoki noc przespały spokojnie. Pan doktor zadzwonił rzeczywiście ok. 12.00. Powiedział, że konieczna będzie osobista wizyta i badanie, na które trzeba się znowu zapisać. On się „w międzyczasie” zorientuje, jaka szczepionka powinna być zastosowana, jeszcze raz zadzwoni i przygotuje papierową receptę. Dlaczego papierową a nie elektroniczną? Bo sprawa nie jest typowa i nie wiadomo, czy i gdzie można kupić odpowiednią szczepionkę. Rzeczywiście zadzwonił i podał nazwę pożądanej szczepionki dla dorosłych – Pneumo 23.
Pani domu zadzwoniła do bardzo dobrej, lokalnej apteki z pytaniem, czy mają albo mogą zamówić w hurtowni taką szczepionkę. Też się zdziwili, powiedzieli, że nie mają, ale sprawdzą czy jest na rynku i zadzwonią. Zadzwonili, ze w Polsce jej nie ma i że stosuje się zastępczo dla dorosłych szczepionki Prevenar 13 i Synflorix, dedykowane głównie dla dzieci.
Ponowny telefon do pana doktora, który wystawił stosowną receptę papierową na Synflorix. I zaproponował, aby zainteresowani szczepieniem odwiedzili go w piątek tego tygodnia. „Zrobi się„ badanie i wystawi zlecenie na szczepienie.
Finał
Była już środa. Pani domu wsiadła w samochód, pojechała do przychodni odebrać papierową receptę i zanieść ją do apteki. Prosiła panie w recepcji, aby zapisały ją na uzgodnioną z lekarzem wizytę w piątek. Nie można – zapisuje się tylko poprzedniego dnia, czyli w czwartek. A jest dopiero środa! Żadne tłumaczenia nie pomogły, a lekarz tego dnia nie przyjmował i nie mógł potwierdzić uzgodnienia.
Pneumokoki pokładały się ze śmiechu, jak następnego dnia o godzinie 10.00 Pani Domu zadzwoniła, aby potwierdzić wizytę w piątek. Nie można. Już jest za późno – wszystkie godziny są zajęte. Można się zapisać na poniedziałek, w godzinach popołudniowych. Znowu nie pomogły tłumaczenia, że przecież poprzedniego dnia usiłowano się zapisać na uzgodnioną z lekarzem wizytę w piątek. Ale teraz rozmawia inna pani z recepcji i nic o tym nie wie.
W poniedziałek, po siedmiu dniach starań, Pani Domu pojechała do Ośrodka Zdrowia, odebrała receptę, poszła do apteki i wykupiła w końcu szczepionkę za jedyne 292 złote. Wróciła do Ośrodka i – po kilkudziesięciu minutach oczekiwania – dostała się do gabinetu lekarza, została pobieżnie zbadana i uzyskała dokument zezwalający na zaszczepienie. Ale była już godzina 14.00 i panie w gabinecie zabiegowym zrobiły to niechętnie, bo normalnie szczepią na cokolwiek tylko do 12.00.
Pneumokoki obserwując starania Pani Domu poczuły się ważne i uznały, że Polska to dla nich bezpieczny kraj. Aby gościnna Pani domu mogła się zabezpieczyć przed ich wizytą w swoim organizmie i ochronić gościa, potrzeba było 7-miu dni, zaangażowania 5-ciu osób i wydania 292 złotych. Gość musiał wydać więcej, bo jeszcze 150 złotych za wizytę u lekarza. Pobieżnie obliczyły, że na załatwienie prostej sprawy Pani Domu poświęciła co najmniej 15 roboczogodzin i musiała złożyć kilka wizyt w środku zdrowia i w aptece.
Słyszałem jak Niemcy mówiąc o Polsce – powiedział jeden z pneumokoków – używają czasem określenia „polnische ordnung”. Myślałem, że to rodzaj uznania. Teraz widzę, że to ma raczej pejoratywne znaczenie.
A teraz poważniej
Wielce Szanowny Panie Premierze!
Równie Szanowny Panie Ministrze Zdrowia!
Wiem doskonale, że organizacja ochrony zdrowia Panów a także innych ministrów, posłów i senatorów oraz ważniejszych członków partyjnej elity, pozwala na znacznie sprawniejsze załatwienie w wyznaczonych szpitalach nie tylko szczepienia, ale każdej „usługi” służby zdrowia. Sądzę, że każde życzenie związane ze zdrowiem Najważniejszego, Zwykłego Posła zwanego ostatnio Naczelnikiem Państwa, jest załatwiane niemal na klęczkach. Tak się dzieje także w wielu innych krajach, ma to pewien sens i trzeba się z tym pogodzić. Negatywnym skutkiem ubocznym tego stanu jest jednak oderwanie Wielce Szanownych Panów od szarej rzeczywistości. Jeśli obywatele powinni się szczepić, to trzeba stworzyć warunki organizacyjne pozwalające na realizację takiego życzenia w ciągu jednego, lub maksimum dwóch dni i przy jednej wizycie w ośrodku zdrowia. Szczepionki powinny być dostępne w ośrodkach za taką samą odpłatnością, jak w aptekach lub – jeśli gmina albo ktoś inny decyduje się na pokrywanie kosztów szczepień – bezpłatnie. I to trzeba organizować właśnie teraz, w lecie. Bo na jesieni utworzą się kolejki chętnych do szczepień przeciwko grypie i być może także nowymi szczepionkami, ograniczającymi lub eliminującymi zagrożenie zarażenia koronawirusem. Nieśmiało sądzę, że w tej sprawie trzeba patrzyć nie tylko na zachód, ale także na wschód. Tam już szczepią personel medyczny i osoby z grup największego ryzyka, a od grudnia lub stycznia następnego roku szczepionka ma być powszechnie dostępna. Że to nie w pełni sprawdzona szczepionka? No to ją sprawdźmy. I zapytajmy 20 krajów, które już tą szczepionkę zamówiły lub prowadzą w tej sprawie negocjacje, dlaczego im to nie przeszkadza.