Z Robertem Biedroniem, kandydatem Lewicy na prezydenta RP rozmawiają Krzysztof Lubczyński, Tadeusz Jasiński i Piotr Gadzinowski.
Rozmawiamy po falstarcie wyborów 10 maja, po faktycznym zamrożeniu kampanii wyborczej i czekamy na oficjalne otwarcie nowej kampanii prezydenckiej. Jaki ma Pan plan na tę kampanię? Partyjno-rządowe media z TVP na czele nieustannie promują w kampanii urzędującego prezydenta Dudę, a Pan i inni kandydaci są jaskrawo dyskryminowani.
Lewica ma w tej kampanii zasadniczy cel: musimy się policzyć, pokazać ilu jest ludzi mających serce po lewej stronie, jako że jestem jedynym lewicowym kandydatem. O tym mówi wyraźnie Aleksander Kwaśniewski, który mnie popiera. Jestem kandydatem takich ludzi, którzy po prostu chcą dobrej pracy, dobrego szpitala, dobrej szkoły, dobrze zorganizowanego państwa, takiego, które weźmie odpowiedzialność za zwykłego człowieka. Inni kandydaci są mniej lub bardziej konserwatywni i o tym wszyscy wyborcy, także lewicowi, powinni pamiętać. Ostateczny cel, poza pokazaniem mojego lewicowego programu, mojej wizji, to dostać się do drugiej tury wyborczej. Nawiasem mówiąc, kuriozalny jest fakt, że rozmawiamy o wyborach, a nikt nie wie, kiedy się one odbędą, To miara chaosu, do jakiego doprowadziły państwo rządy PiS.
Skutkiem pandemii koronawirusa jest kryzys ekonomiczny, przede wszystkim upadek tysięcy firm i utrata pracy przez setki tysięcy ludzi. Jaki ma Pan pomysł na walkę z tym kryzysem?
Ludzie dziś masowo tracą pracę, co jest szczególnie dramatyczne w małych miejscowościach, choć nie tylko tam. Błyskawicznie, w reakcji na bieżącą sytuację złożyliśmy do laski marszałkowskiej, jako klub Lewicy, pakiet trzech projektów ustaw. Po pierwsze, ustawę gwarantującą utrzymanie miejsc pracy przy wsparciu państwa, poprzez dopłatę do każdej pensji w wysokości 75 procent jej dotychczasowej wysokości, pod warunkiem, że pracownik nie zostanie zwolniony. Drugi projekt dotyczy wsparcia dla samych przedsiębiorców w ponoszeniu kosztów kryzysu. Trzeci projekt jest ważny dla samorządów i mieszkańców miast, bo zakłada 50-procentową rekompensatę dla tych wszystkich, którzy utracili dochody z PIT i CIT, tak by samorządowcy mieli środki na utrzymanie miast, szkół, szpitali. Te trzy kwestie są paląco pilne do zrobienia, bo gdy minie pierwsza fala epidemii, to musimy zbudować bardziej sprawiedliwą gospodarkę. Dziś niestety sprawdza się to, co mówię od lat: niewidzialna ręka rynku nie wszystko ureguluje, nie uratuje miejsc pracy, szpitali, szkół, przedsiębiorstw. Za to musi wziąć odpowiedzialność dobrze zorganizowane państwo. Lewica jest jedynym środowiskiem politycznym, które gwarantuje to w praktyce, a ja, jako kandydat lewicy jestem jedynym realnym rzecznikiem dobrze zorganizowanego państwa dobrobytu.
Czy podtrzymuje Pan w tej sytuacji zamysł likwidacji „śmieciowych” umów o pracę? Z powodu tych umów miliony ludzi nie płaciły na ZUS, co skutkuje bardzo niskimi emeryturami, często nawet w wysokości około 400 złotych. Czy jest Pan zdeterminowany, by zawalczyć o ich głosy w wyborach?
Podtrzymuję te zamiary, tak jak podtrzymuje je lewica. W okresie poprzedniego kryzysu, w roku 2008, ówcześnie rządzący uważali, że jak się wyśle na „śmieciówki” kilka milionów ludzi, to pomoże to gospodarce. Okazało się to jednak zmorą naszego rynku pracy. I z tą zmorą trzeba skończyć. Ludzie w 2020 roku muszą pracować na warunkach gwarantujących im nie tylko godziwe zarobki, ale też stabilność zawodową, pracę na cywilizowanych zasadach, jak w Europie, a nie jak niewolnicy w zamierzchłych czasach.
Jaki ma Pan pomysł na handel w niedziele? To około trzydziestu tysięcy miejsc pracy, których zaczyna brakować. Widzi Pan sens przywrócenia handlu w niedziele na zasadzie dobrowolności za n.p. o 200-250 procent wyższą stawkę wynagrodzenia? Jaki jest Pana pogląd na pomysł emerytur obywatelskich? Czy jest Pan za zachowaniem 500 plus, trzynastej emerytury, obecnego wieku emerytalnego obniżonego przez PiS?
W sprawie handlu w niedzielę trzeba rozmawiać, wysłuchać przede wszystkim pracowników, także organizacji związkowych, nie tylko „Solidarności”. Jeśli OPZZ i inne organizacje związkowe są za tym, to jestem gotów do rozmowy w tej kwestii. Najważniejsza jest jednak ochrona pracowników, czyli jeżeli handel w niedziele miałby wrócić, to tylko za zgodą pracowników i przy ich dodatkowym, satysfakcjonującym wynagrodzeniu. Jeśli będzie zgoda ze strony pracowników i związkowców, to będę za tym. Akcentuję to, bo widzę nie od dziś lekceważenie przez władzę, nie tylko PiS, ale także za rządów Platformy Obywatelskiej, opinii pracowników, choć jest ich w Polsce około szesnastu milionów. Przypomnę, że to PO chciała likwidować związki zawodowe i wiele zrobiła, by głos pracowników nie był słyszany. Co do pozostałych wymienionych społecznych uprawnień, jestem za ich zachowaniem.
Prezydent to także zwierzchnik sił zbrojnych, które są w bardzo złym stanie, choćby jeśli chodzi o stan uzbrojenia, n.p. łodzie podwodne nadają się tylko na złom. Co by Pan chciał i mógł zrobić dla sił zbrojnych jako prezydent? Jaka byłaby Pana polityka kadrowa w siłach zbrojnych? I czy zachowałby Pan Obronę Terytorialną Kraju jako formę rezerwowego wojska obywatelskiego?
PiS rozbroiło Polskę, przejąwszy zresztą także niedobrą w tej mierze schedę po rządach PO-PSL. Doprowadzono do zapaści spółki należące do Polskiej Grupy Zbrojeniowej, dopuszczono do buszowania w nich rozmaitych klonów niesławnej pamięci Misiewicza. Polską armią zawiadują nie fachowcy, ale dyletanci. Jest mi tym bardziej przykro, że akurat lewica zawsze bardzo dbała o armię. Takie nazwiska, jak świętej pamięci Jerzy Szmajdziński czy jak Janusz Zemke wiele znaczyły dla polskich sił zbrojnych i wiele nadal znaczą. Chciałbym, by w przyszłości tacy eksperci mogli decydować o kształcie polskiej armii. Wojsko to także morale żołnierzy i oficerów, to także dobrostan ich rodzin, o które także trzeba dbać. Trzeba również strzec ich honoru, by nie zmuszano ich do salutowania rozmaitym „misiewiczom” i im podobnym, by ich nie upokarzano. To może zmienić tylko prezydent, zwierzchnik sił zbrojnych, który stanie po stronie żołnierzy. Co do Obrony Terytorialnej Kraju, to dobrowolne zaangażowanie społeczeństwa w obronę ojczyzny, sensowne szkolenia obronne, zawsze mają sens, o czym świadczy choćby przykład Szwajcarii, ale to musi być formacja wolna od partyjniactwa i od dętej ideologii. W obecnej postaci, OTK to zabawka skonstruowana na potrzeby Macierewicza, która przybrała postać karykaturalną. To infantylna zabawa podstarzałego chłopca ołowianymi żołnierzykami, to parodia, a nie obrona terytorialna z prawdziwego znaczenia. Lewica zorganizowałaby tę formację zupełnie inaczej, najkrócej mówiąc – racjonalnie.
Tysiącom emerytów, byłych pracowników służb mundurowych, obniżono świadczenia w wyniku haniebnej ustawy, tzw. „dezubekizacyjnej”. Ich walka o przywrócenie nabytych praw jest blokowana administracyjnie. Co by Pan zrobił dla nich jako prezydent?
Tym ludziom haniebnie, łamiąc wszelkie zasady prawa, w tym zasadę niedziałania prawa wstecz, odebrano prawa nabyte. To dramat, który dotknął ogromnej liczby osób i ich rodzin, doprowadził do licznych tragedii. Trzeba te prawa tym ludziom przywrócić i ja zamierzam się do tego przyczynić jako prezydent.
Czy jest Pan za zachowaniem mediów publicznych? A jeśli tak, to czy w obecnej formie organizacyjnej i z zachowaniem ich dotychczasowego kształtu przyporządkowania politycznego? Czy może odpowiada Panu pomysł ich likwidacji, ogłoszony przez Pana rywala, Rafała Trzaskowskiego? Jakie wnioski wyciąga Pan z afery cenzuralnej w radiowej Trójce?
Nie ulega wątpliwości, że w obecnej sytuacji, TVP i Polskie Radio zostały skrajnie upolitycznione, a mówiąc jeszcze dobitniej – upartyjnione przez PiS. Dla przykładu podam, że w kwietniu Andrzej Duda obecny był w TVP na wizji i fonii przez 542 minuty, a kandydat Lewicy dziesięć minut. To mówi samo za siebie. Mimo to nie uważam, że z tego powodu należy media publiczne, mówiąc kolokwialnie, „zaorać”. Platforma Obywatelska sprywatyzowała szpitale, połączenia kolejowe i autobusowe, sprywatyzowała wszystko, co dało się sprywatyzować, choćby na siłę, bez racjonalnego uzasadnienia, niezależnie od czego czy był sens czy nie. To doprowadziło, w realnym efekcie, do degradacji państwa. W wielu miejscowościach nie ma komunikacji, nie ma komisariatów policji, nie ma szkół, placówek służby zdrowia i tak dalej. Prywatyzacja usług publicznych w wydaniu Platformy Obywatelskiej przyniosła skutki katastrofalne dla społeczeństwa i dla państwa. W przywołanej deklaracji Rafała Trzaskowskiego pobrzmiewa chęć sprywatyzowania mediów publicznych. A przecież około trzydziestu procent Polaków nie ma dostępu do mediów innych niż publiczne. Odpowiedź Lewicy jest taka – odebrać politykom zabawki w postaci mediów publicznych i zamienić je w media pluralistyczne, które nie będą tubą jednej partii, jakiejkolwiek partii, które będą należeć do całego społeczeństwa i będą źródłem rzetelnej informacji dla ludzi o różnych poglądach. I że weryfikując rozmaite informacje pojawiające się w różnych mediach, będzie można sięgać z pełnym zaufaniem także do mediów publicznych, co od objęcia rządów przez PiS stało się niemożliwe.
Jak ocenia Pan sytuację w Sądzie Najwyższym, po mianowaniu sędzi Małgorzaty Manowskiej na funkcję I Prezesa SN? Czy to jest domknięcie systemu kontroli władzy przez PiS, czy jednak widzi Pan możliwość kompromisu?
Niestety, sama nowo mianowana pani I Prezes Sądu Najwyższego może być na bakier z prawem, bo ma zawieszoną sprawę dyscyplinarną, co nie jest dobrym prognostykiem na przyszłość dla tej instytucji. Prezes PiS chce mieć wierne kadry, które będą mogły bronić polityków jego formacji, gdy w przyszłości staną w obliczu rozliczeń z powodu naruszania prawa. Niestety, nadal legitymacja partyjna, niekoniecznie formalna, decyduje o nominacjach na kluczowe stanowiska w państwie. To pokazuje skalę patologii w państwie zarządzanym przez PiS.
Jak powinny wyglądać relacje Polski z: Unią Europejską, USA, Chinami, Rosją, Ukrainą, Grupą Wyszehradzką?
Lewica wprowadzała Polskę do NATO i Unii Europejskiej oraz dała Polsce Konstytucję. Im silniejsza będzie pozycja Polski w UE, tym będzie ona silniejsza w skali generalnej, także w ramach Trójkąta Weimarskiego, z Niemcami, Francją. Niestety, dziś nieskazitelne stosunki dyplomatyczne mamy tylko z państwem San Escobar. Z drugiej strony bardzo ważne są nasze stosunki ze wschodnimi sąsiadami, z Rosją, Ukrainą, Białorusią, ale także z Chinami, których pozycja w świecie rośnie. Niestety, także relacje z najbliższymi wschodnimi sąsiadami są bardzo złe. Jestem przekonany, że tylko lewica może je naprawić, a jednocześnie przywrócić równowagę w naszych relacjach między Wschodem a Zachodem, która jest kluczowa. Silna Polska w UE, w NATO, w Trójkącie Weimarskim oraz w ramach współpracy atlantyckiej, to silna Polska budująca mosty w relacjach ze wschodnimi sąsiadami i partnerami. Za rządów PiS Polska jest nieprzewidywalna w stosunkach ze wszystkimi sąsiadami i partnerami.
Władza PiS trwa i ciągle ma w ręku silne aktywa, ale utraciła Senat, w parlamencie pojawiła się Lewica. Poza tym PiS niespodziewanie utraciło kontrolę nad Najwyższą Izbą Kontroli i nadal, mimo intensywnych wysiłków nie zdołało spacyfikować w pełni wymiaru sprawiedliwości. Czy Pana zdaniem PiS ma przed sobą długi czas sprawowania władzy, czy też może na horyzoncie rysuje się już jej kres? Ostatnio daje się też zauważyć wzmożenie brutalności policji. Zasłaniając się przepisami stanu epidemii, nie tylko atakuje ona nawet niewielkie, spokojne demonstracje, nie respektuje immunitetu parlamentarnego, ale nęka nawet pojedyncze osoby, które nie naruszają żadnych przepisów. Niedługo strach będzie wyjść na ulicę, a już zwłaszcza przechodzić obok jakichkolwiek „newralgicznych” miejsc czy gmachów, być ubranym w koszulkę w jakimś „nieprawomyślnym” napisem, bo można będzie zostać zatrzymanym policję i ukaranym mandatem…
Każda władza, która przekracza swoje uprawnienia, popada w pychę i zaczyna brunatnieć. Wysyłanie policji na ulicę przeciw spokojnym demonstrantom, kneblowanie ust artystom, wprowadzanie cenzury jest oznaką tego, że Kaczyński zaczyna się bać, że utraci władzę. Spadające notowania wyborcze PiS spowodują nasilenie tej brutalności, ale to jest także szansa na odwojowanie władzy przez nas i rozliczenie ich, a następnie na budowę sprawiedliwego państwa, z dobrymi usługami publicznymi dla wszystkich obywateli, państwa dbającego o ich dobrostan i szczęście. Tylko lewica może tego dokonać.
Czy podtrzymuje Pan swoją deklarację, co do zdecydowanych, w przyszłości, rozliczeń karnych i konstytucyjnych w stosunku do osób odpowiedzialnych za łamanie prawa? Coraz bardziej odsłania się też korupcyjne oblicze władzy PiS i podejrzanych powiązań jej funkcjonariuszy, ostatnio choćby poprzez aferę „maseczkową” oraz związaną z majątkiem ministra Szumowskiego.
Oczywiście, że podtrzymuję to stanowisko, ale jednocześnie zwracam uwagę, że w tym względzie nie można liczyć na Platformę Obywatelską. Przypominam, że już kiedyś politycy tej partii mieli szansę na postawienie Zbigniewa Ziobry i Jarosława Kaczyńskiego przed Trybunałem Stanu, ale stchórzyli i nie zrobili tego. Tylko lewica jest nie tylko wiarygodna, ale i zdeterminowana, by tych rozliczeń w stosunku do obecnie rządzących dokonać. To jest nieuchronne tym bardziej, że od dawna nie mamy niemal tygodnia bez jakiejś afery w wykonaniu PiS, wręcz afera goni aferę. Zawiódł nawet minister Szumowski, który ze swoimi podkrążonymi z przepracowania oczami wydawał się być „jedynym sprawiedliwym” w obozie PiS. Pan Szumowski nadal pozostaje jednak bezkarny, a atakuje się przeciwników politycznych, n.p. państwa Kwaśniewskich, choć nie ciążą na nich żadne zarzuty. Degeneracja tej władzy polega na tym, że atakuje się ludzi niewinnych, a broni się Morawieckiego z jego działkami czy Szumowskiego z jego podejrzanymi powiązaniami, czy broniło się Mariana Banasia i jego szemranych interesów w kamienicach, w których posiadanie wszedł w dziwny sposób.
Jak planuje Pan przebieg swojej kampanii w ciągu najbliższych tygodni? Czy będzie Pan wyłącznie przedstawiał poszczególne składniki swojego programu, czy będzie Pan też ustosunkowywał się do wypowiedzi i programów swoich rywali wyborczych? Czy widzi Pan potrzebę ponownej debaty prezydenckiej wszystkich kandydatów?
Przede wszystkim chciałbym wrócić do mojej podróży po Polce, bo Polki i Polacy których spotykam, dodają mi skrzydeł. Kryzys epidemiczny bardzo utrudnił taką kampanię, a na pewien czas nawet uniemożliwił taką podróż. Chcę się upomnieć o większy dostęp do mediów publicznych, co nie jest respektowane, a co gwarantuje obowiązujące prawo. Mam nadzieję, że jako lewica się policzymy i damy Polakom alternatywę. Raz jeszcze przypominam, że od 15 lat Polską rządzi prawica, tyle że w kilku odmianach. Jej rządy pokazały, że większości problemów Polaków nie są w stanie, a może i nie chcą rozwiązać. Do kolejnej debaty jestem zawsze gotowy.
Określa się Pan jako jedyny kandydat postępowy. Na czym polega istota tej Pana deklaracji, poza sztandarową kwestią przywrócenia praw kobiet i zniesienia dyskryminacji mniejszości seksualnych ?
Postęp rozumiem tak, że każdego dnia ludziom żyje się lepiej, że mają dostęp do coraz lepszych szpitali, szkół, do mieszkań, że coraz lepiej zarabiają, że coraz pełniejsza jest realizacja praw kobiet, że Kościół jest coraz wyraźniej oddzielny od Państwa. Prawica rządząca nieprzerwanie od 15 lat powstrzymała ten postęp, zdegradowała usługi publiczne i de facto zacieśniła relacje z Kościołem. Nie tylko ogranicza prawa kobiet, n.p. prawo do przerywania ciąży, ale co pewien czas stawia w sytuacji zagrożenia nawet obecny, restrykcyjny stan prawny w tym zakresie. Postęp to ciągły ruch do przodu, to nie pozostawianie nikogo z tyłu, to dbanie o państwo, gospodarkę, usługi publiczne, o armię – czyli w konsekwencji o społeczeństwo. To także pamięć o przeszłości, w tym o PRL, która nie była czarno-biała i w której działo się wiele rzeczy dobrych.
Dziękujemy za rozmowę.