21.10.2017 Warszawa Wystapienie liderow Zjednoczonej Prawicy n/z Jaroslaw Gowin , Jaroslaw Kaczynski fot.Witold Rozbicki
Zagłosujemy w lipcu, może w czerwcu, ale na pewno korespondencyjnie. Może nawet na tych samych kandydatów. Kaczyński z Gowinem się dogadali, Lewica pyta: ile nas to wszystko kosztowało?
Poseł Krzysztof Śmiszek oznajmił w Sejmie, że jego klub parlamentarny złoży do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez premiera Mateusza Morawieckiego oraz wniosek do Najwyższej Izby Kontroli. Chodzi o ustalenie, kto i ile pieniędzy publicznych wydał na przygotowania do wyborów, których 10 maja i tak nie będzie.
– To, co się wydarzyło musi się spotkać z reakcją, także reakcją prawną. Przez tygodnie, bez podstawy prawnej, PiS organizowało wybory, PiS zlecało wydatkowanie środków publicznych na druk materiałów wyborczych – oznajmił polityk krótko po głosowaniu, w którym – zgodnie z ustaleniami Kaczyńskiego i Gowina – odrzucono senackie weto wobec ustawy o głosowaniu korespondencyjnym 236 głosami przeciwko 213.
Dogadali się
Posłowie Porozumienia i Prawa i Sprawiedliwości głosowali w zupełnej zgodzie. Poparli scenariusz, który wczoraj wieczorem ogłosili liderzy obu partii: 10 maja nie będzie żadnego głosowania, Sąd Najwyższy uzna je za nieważne (bo niebyłe), a marszałek Sejmu ogłosi nowy termin. Byle zdążyć przed 6 sierpnia, kiedy skończy się kadencja Dudy. I – to już wniosek nieoficjalnym – byle je przeprowadzić, dopóki poparcie społeczne dla urzędującego prezydenta ciągle jest wysokie, a opozycja skłania się ku bojkotowi wyborów.
Gdy wszelkie próby „negocjacji z Gowinem”, jakie podejmowała Koalicja Obywatelska, spektakularnie się zawaliły, Lewica może z gorzką satysfakcją powiedzieć: a nie mówiliśmy?
– Miała być odrzucona ustawa, dzięki Gowinowi nie została. Miały być przesunięte o rok wybory, bo Gowin to obiecał – nie zostały. Po trzecie miał być wprowadzony stan klęski żywiołowej, nie został. Gowin miał zostać marszałkiem Sejmu, nie został. Po piąte miał rozbić rząd PiS – nie rozbił. Nie uczestniczyliśmy od początku w tej paradzie oszustów. Bo z oszustami się nie gada – podsumował całą sytuację przewodniczący SLD Włodzimierz Czarzasty.
Mamy klęskę żywiołową!
Z kolei jeszcze przed decydującym głosowaniem przedstawiciele Lewicy zadeklarowali, że są gotowi rozmawiać z PiS, ale na temat wprowadzenia stanu klęski żywiołowej. Socjaldemokraci od początku kryzysu epidemicznego podkreślają, że taka klęska już ma miejsce i przyjęcie stosownych rozwiązań byłoby po prostu uznaniem stanu faktycznego.
– Rozmawialiśmy z premierem Mateuszem Morawieckim o pierwszych Tarczach Antykryzysowych, czy też współpracowaliśmy z prezydium Sejmu w sprawie zdalnego głosowania. Lewica od początku tej kadencji mówiła, że w przypadkach trudnych i kryzysowych dla Polski, chce rozmawiać. Chcemy rozmawiać o wprowadzeniu stanu klęski żywiołowej i przeniesieniu wyborów na bezpieczny czas, pokazaliśmy niedawno konkretne daty, kiedy należałoby to zrobić – powiedział na konferencji prasowej Krzysztof Gawkowski, nawiązując do innego publicznego wystąpienia polityków Lewicy, w którym posłowie i posłanki pokazywali rozsądny i wykonalny kalendarz wyborczy.
Absurd goni absurd
Na stronie Państwowej Komisji Wyborczej ciągle tyka zegar, odliczający czas do… startu głosowania 10 maja. A część obserwatorów pyta: czy drugą turę, do której „z automatu” przejdą wszyscy kandydaci, też trzeba będzie anulować? I co z pakietami wyborczymi, które pełną parą drukowano w ostatnich dniach?
Robert Biedroń, kandydat Lewicy w wyborach prezydenckich, chce postawić Mateusza Morawieckiego przed Trybunałem Stanu – za całokształt wyborczych posunięć. Z kolei Jacek Sasin, który odpowiadał za druk pakietów wyborczych, przekonuje, że nic się nie stało i karty do głosowania, które już powstały, przydadzą się w nowym terminie. Takie będziemy mieć święto demokracji.