2 grudnia 2024

loader

Zbigniew – jeden, Mateusz – zero

Znowu chorują. I chorować będą. Na początku kwietnia rząd mówił, żeby siedzieć w domach jak chorych było mniej na dobę niż dzisiaj, a teraz, kiedy obrodziło, premier przekonuje że covidu już nie ma. Ale może to jednak ja jestem inny, bo za krótko byłem w wojsku.

Jakby tego było mało, towarzystwo rządowe żre się miedzy sobą o strefy wpływów. Z jednej strony mości się premier, a z drugiej obrasta w pretorianów i pokazuje kły minister Ziobro. Prezes siedzi sobie tymczasem wygodnie i patrzy, jak mu się gówniażeria bije na podwórku. Raz podszczypie jednego, to znowu napuści drugiego i kąsają się jak szczury w klatce nawzajem, raz za razem.

Sulejówkiem dla Kaczyńskiego i zwieńczeniem jego misji dziejowej wcale nie byłaby prezydentura, jak jeszcze do niedawna uważali naiwni. Koroną ziemi polskiej polityki Jarosława Kaczyńskiego jest i pozostanie wsadzenie Donalda Tuska do więzienia. Niestety dla Kaczyńskiego, jaki by Tusk słaby nie był, w najbliższym czasie jest to bardzo mało prawdopodobne. Zadowolić więc musiał się prezes głową Sławomira Nowaka. Kamień węgielny pod zatrzymanie Nowaka położył oczywiście Mariusz Kamiński i jego chłopcy z CBA, ale nie obyłoby się toto bez aktywnego wsparcia resortu pana Zbyszka. Zapunktował więc minister u prezesa mocno, dając do zrozumienia niezdecydowanym w obstawianiu, na kogo należy postawić w tych regatach. Z drugiej strony premier Morawiecki też nabrał wiatru w żagle i przywiózł z dalekiej wyprawy z Brukseli sporo kapusty. Tzn. przywiózł mniej niż inni premierzy dotychczas, ale i klub skąpców nie był dla biedoty europejskiej w tym roku aż taki hojny, więc na jedno wyszło. Zbigniew Ziobro nie zamierzał jednak czekać na swoją szansę długo i postanowił wyprzedzić ruch przeciwnika. Uderzył mocno. Mniej więcej tak, jak pijany mąż-sadysta leje jak worek swoją żonę i progeniturę. Zapowiedział, że Polska w najbliższym czasie wycofa się z tzw. konwencji stambulskiej.

Konwencja stambulska, czyli Konwencja Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, zobowiązuje państwa, które ją podpisały, m.in. do zmiany prawa, tak by definicja przestępstwa przemocy seksualnej opierała się na braku zgody osoby pokrzywdzonej. Są w niej również inne, progresywne rozwiązania i zapisy, mające chronić słabszych i słabsze przed ciemiężycielami w ich własnych domach. Zbigniewowi Ziobrze konwencja stambulska nie podoba się dlatego, że znalazł w niej słowo LGBT oraz wzmianki o edukacji seksualnej. Zdaniem ministra Ziobry, to wystarczające przesłanki do tego, żeby wyrzucić zapisy konwencji stambulskiej do kosza, bo polskie kodeksy gwarantują te same prawa bitym żonom i dzieciom, ale bez lewackiej ideologii sączonej do głów maluczkich oraz plucia na krzyż i godło. Zapunktował więc minister u prezesa po raz drugi, a twarde jądro partii aż pisnęło z zachwytu, jakiegoż mamy mocnego i mądrego ministra. Jak mamy krajowe, a do tego lepsze, to po co ludziom mącić w głowach obcym i zdegenerowanym? Genialne w swojej prostocie.

Covid rośnie u nas na potęgę. Gdzie indziej też, więc akurat nie powinniśmy się tym specjalnie przejmować, że tak nas Pan Bóg pokarał za grzechy ojców. W domach z betonu siedzą na kwarantannach, na bezrobociu albo na hołmofisie ludzie razem ze swoimi rodzinami. Frustrują się, bo nie mogą wyjść z domu, napić się, zadzwonić po dilera, po kumpla z roku albo spod celi, a jak wiemy, frustracja rodzi agresję. Chyba jeszcze nikt się nie wysilił na to, żeby zbadać, jak bardzo wzrósł u nas odsetek bijących mężów i ojców wraz z zabetonowaniem narodu pod rygorem i sankcją. Nie trzeba jednak być specjalnie lotnym ze statystyki, żeby zaryzykować sąd, że coś na pewno się w tej materii ruszyło. Nie trzeba też profesury z politologii, żeby wiedzieć, z jakimi konsekwencjami społecznymi i politycznymi wiąże się śmiała deklaracja Zbigniewa Ziobry. Przez grzeczność tylko pomijam ogólny wydźwięk tego kroku w cywilizowanym, zachodnim świecie, bo tam już od jakiegoś czasu wiedzą, że nie należy się po Polsce spodziewać niczego specjalnie mądrego. Tę rundę zdecydowanie wygrywa zawodnik w prawym narożniku. Zbigniew – jeden, Mateusz – zero, albo odwrotnie, jak mawiał klasyk.

Jarek Ważny

Poprzedni

Trzeba więcej solidaryzmu w dobie kryzysu

Następny

Zanika w powszechnym zapomnieniu

Zostaw komentarz