2 grudnia 2024

loader

Ekstraklasa w ogniu

Tak wyglądały sektory zajmowane przez kibiców Lecha po pirotechnicznych „popisach” kiboli Lechii Gdańsk

Legia coraz wyraźniej zaczyna dominować w ekstraklasie. Stołeczny zespół po wygranej 4:0 z Jagiellonią odskoczył drugiej w tabeli Cracovii na trzy punkty, a trzeciej Pogoni już na pięć. Także pod względem frekwencji jest zdecydowanym liderem ze średnią po 23 kolejkach 20 862 widzów. Na innych stadionach jest zdecydowanie gorzej, bywa też, jak ostatnio w Poznaniu, także niebezpiecznie.

Liczby obrazujące średnią frekwencję na stadionach PKO Ekstraklasy nie odzwierciedlają miejsc w tabeli zajmowanych przez poszczególne kluby, oprócz rzecz jasna Legii. Druga w tabeli Cracovia ma już jednak średnią poniżej bariery 10 tysięcy widzów (8618), a ten wynik daje jej w lidze dopiero ósmą lokatę. Jeszcze słabiej wypada Pogoń, na której spotkania w Szczecinie przychodzi średnio 3772 kibiców, co daje „Portowcom” przedostatnie miejsce w stawce szesnastu zespołów. Gorzej wypada jedynie frekwencja występującej gościnnie na stadionie w Bełchatowie ekipy Rakowa Częstochowa (3068 widzów). Inna sprawa, że w Szczecinie trwa akurat przebudowa stadionu i z tego powodu na obiekcie czynny jest jedynie fragment trybun. Podobne ograniczenia mają miejsce na także modernizowanym stadionie ŁKS Łódź, ale mimo tego łódzki klub pod względem średniej frekwencji (5217) zajmuje 11. lokatę, wyższą nie tylko od Pogoni i Rakowa, lecz także Zagłębia Lubin (4143), broniącego mistrzowskiego tytułu Piasta Gliwice (4505) i zajmującej ósme miejsce w tabeli Wisły Płock (4756).
Gdyby średnia widzów, a nie wyniki meczów miała decydować o miejscu w tabeli, w grupie spadkowej oprócz wymienionych klubów znalazłyby się jeszcze Korona Kielce (5365) i Arka Gdynia (7309). Zaś grupę mistrzowską utworzyłyby Legia (20 862), Wisła Kraków (15 584), Lech Poznań (15 408), Śląsk Wrocław (15 325), Górnik Zabrze (13 829), Lechia Gdańsk (10 506), Jagiellonia (9596) i Cracovia (8618).
Kibice to nieujarzmiony żywioł
Fani potrafią jednak komplikować życie klubowym władzom. W 23. kolejce do skandalicznych ekscesów doszło na stadionie w Poznaniu, gdzie grupa kibiców Lechii obrzuciła racami sektor trybun zajmowany przez sympatyków zespołu Lecha. Policja zatrzymała po tym zajściu sześć osób, ale tylko jednej z nich mają zostać postawione zarzuty. Bezmyślni w swoim zachowaniu przybysze z Gdańska doprowadzili pirotechnicznymi wygłupami do zranienia 17-letniej dziewczyny oraz przerwania meczu na kilkanaście minut. „Wylegitymowaliśmy ponad pięciuset kibiców z Gdańska. Zatrzymanych zostało łącznie sześć osób, spośród których pięć zostało już zwolnionych, zaś jedna usłyszy zarzut zniszczenia zabezpieczeń bramy. Prowadzimy działania w celu identyfikacji pozostałych kibiców, którzy złamali prawo na tym meczu” – poinformował rzecznik prasowy wielkopolskiej komendy policji Andrzej Borowiak.
Oba kluby potępiły sprawców tej bezsensownej stadionowej „zadymy”. Każdego rozsądnie myślącego człowieka z pewnością zaszokują banalne powody, przez które doszło do zamieszek. Zaczęło się od tego, że służby porządkowe poznańskiego stadionu nie zgodziły się na wniesienie na obiekt przez kibiców Lechii elementów tzw. oprawy meczowej, czyli flag, banerów itp. akcesoriów. Gdańszczanie zdeponowali je jednak w niezbyt uważnie strzeżonym pomieszczeniu, co wykorzystali kibole ekipy gospodarzy i je wykradli, a następnie tuż po rozpoczęciu drugiej połowy spotkania ostentacyjnie spalili na zajmowanej przez siebie części trybun. W świecie kibolskich porachunków taka zniewaga jest niewybaczalna, stąd wzięła się natychmiastowa pirotechniczna odpowiedź szalikowców Lechii. Dlaczego jednak zaatakowali sektor zajmowany przez normalnych kibiców? No i jakim sposobem przemycili na stadion taką ilość rac i flar?
Oba kluby czekają surowe konsekwencje. Wojewoda wielkopolski może zamknąć cały stadion stadion lub część trybun, może to zrobić też Komisja Ligi, ale nawet jeśli uda się Lechowi uniknąć tej dotkliwej sankcji, bo skutkującej utratą znacznych wpływów ze sprzedaży biletów, to tak czy owak dostanie solidnie po kieszeni. Podobnie zresztą jak Lechia, bo za ekscesy kibiców w naszym kraju wciąż karze się nie ich sprawców, tylko kluby.
Lech wyprzedzając decyzję władz nadrzędnych nałożył dwuletni zakaz wstępu na swój stadion dla zorganizowanych grup kibiców Lechii, a także zapowiedział, że w trzech najbliższych spotkaniach ligowych nie wpuści kibiców zespołów przyjezdnych, ale te decyzje raczej nie wpłyną na złagodzenie wyroku.
Wisła pogrążyła Koronę
Dzielnie poczyna sobie krakowska Wisła, skazywana po jesiennej części rozgrywek na degradację. Ekipa „Białej Gwiazdy” w 23. kolejce pokonała na własnym stadionie Koronę Kielce 2:0 i było to jej trzecie ligowe zwycięstwo z rzędu, co oznacza, że w tym roku wiślacy są jak na razie niepokonani. Wcześniej wygrali u siebie z Jagiellonią 3:0 i na wyjeździe z Zagłębiem 1:0. Dziewięć punktów i bilans bramkowy 5:0 pozwoliły krakowskiej drużynie wydobyć się ze strefy spadkowej, do której po niedzielnej porażce wpadła natomiast Korona. Kieleckiemu klubowi nie wróży to najlepiej na przyszłość, bo ten zespół nie dysponuje praktycznie „siłą ognia”, bo w 23 spotkaniach zdobył ledwie 12 bramek. W XXI wieku gorszego dorobku w ekstraklasie na tym etapie rozgrywek nie miał jeszcze żaden inny zespół. Dość powiedzieć, że jeden Jarosław Niezgoda, lider klasyfikacji strzelców, który w przerwie zimowej wyjechał za ocean do MLS, sam ma na koncie więcej goli od wszystkich graczy Korony (14). Tyle samo ligowych trafień co kielczanie (12) ma z kolei duński snajper Lecha Poznań Christian Gytkjaer, a tylko jedno mniej Jesus Imaz z Jagiellonii, Damjan Bohar z Zagłębia i Jorge Felix z Piasta. Po 10 goli na koncie mają Igor Angulo z Górnika Zabrze i Jose Kante z Legii.
Jeszcze wyraźniej strzelecką niemoc graczy Korony widać przy porównaniu ich obecnych dokonań z najmniej skutecznymi zespołami na tym etapie rywalizacji w poprzednich sezonach. Przed rokiem outsiderem pod tym względem była Cracovia, ale miała w dorobku 25 trafień. Dwa lata temu najsłabsza była ekipa Bruk-Betu Nieciecza z 23 golami na koncie, trzy lata temu na spółkę Górnik Łęczna, Piast i Śląsk (po 22 bramki). W ostatnich dwóch dekadach tak słabej w ofensywie ekipy jak jest teraz Korona, nie było. A bez goli obronić się przed spadkiem raczej się nie da.

Jan T. Kowalski

Poprzedni

48 godzin sport

Następny

Wyniki 23 kolejki PKO Ekstraklasy

Zostaw komentarz