Dawid Kubacki jest obecnie filarem polskiej kadry skoczków narciarskich
Dobre skoki Dawida Kubackiego i Kamila Stocha nie wystarczyły. Reprezentacja Polski w drużynowym konkursie PŚ w Zakopanem zajęła dopiero piąta lokatę. Triumfowała prowadzona przez Stefana Horngachera ekipa Niemiec, a Dawid Kubacki na dodatek stracił rekord Wielkiej Krokwi, który Japończyk Yukiya Sato wyśrubował do poziomu 147 metrów.
Zawody Pucharu Świata w Zakopanem po raz kolejny były wielkim sportowym wydarzeniem. Komplet widzów na trybunach jak zawsze w ostatnich latach stworzył niepowtarzalna atmosferę, którą tak zachwycają się skoczkowie z innych krajów. W sobotę w konkursie drużynowym zabrakło jednak najważniejszego dla gospodarzy składnika, czyli zwycięstwa polskiej drużyny. Co prawda mało kto na nie liczył, bo ostatnie wyniki biało-czerwonych nie napawały optymizmem. W rywalizacji drużynowej do sukcesu potrzebne są dalekie skoki całej czwórki zawodników, a w polskiej ekipie wysoki poziom gwarantowali jedynie znajdujący się w tej części sezonu w znakomitej formie Dawid Kubacki oraz nie schodzący poniżej mistrzowskiego poziomu Kamil Stoch. Pewną niewiadomą był jak zawsze występ Piotra Żyły, natomiast z góry można było przewidzieć słaby wynik czwartego skoczka, albowiem w ostatnich tygodniach Maciej Kot, Stefan Hula, Jakub Wolny czy Aleksander Zniszczoł mocno odstawali od czołówki. Trener polskiej kadry Michal Doleżal wystawił w drużynie Wolnego, mimo iż ten skoczek przepadł w kwalifikacjach. „Mamy teraz problem, bo brakuje nam czwartego, stabilnie skaczącego skoczka w drużynie. Postawiłem na Wolnego, bo u niego najmniej jest do poprawy, a poza tym on zawsze lepiej radził sobie w drużynie. Zaryzykowaliśmy i wyszło jak wyszło” – tłumaczył się po zawodach czeski szkoleniowiec. Do rywalizacji drużynowej przystąpiło dziewięć reprezentacji. Po pierwszej serii ostatnie 9. miejsce zajęła ekipa Rosji. Wygrali Niemcy (1182,2 pkt), przed Norwegią (1142,2), Słowenią (1125), Japonią (1122,5), Polską (1118,6), Austrią (1114,9), Czechami (974,6) i Szwajcarią (965,1).
Zgodnie z przewidywaniami w naszej ekipie nie zawiedli jedynie Kubacki i Stoch, którzy w obu próbach skakali daleko i dotrzymywali kroku rywalom. W pierwszej serii najbardziej zawiódł jednak nie Wolny, który uzyskał odległość 122,5 m, lecz Żyła, bo w jego przypadku 123 metry to była przykra wpadka. Gdyby w pierwszej serii skoczył równie dobrze jak zrobił to w drugiej (136,5 m), to nawet mimo słabego wyniku Wolnego w drugiej próbie (118 m) biało-czerwoni znaleźliby się na najniższym stopniu podium, przed Słoweńcami i Japończykami. Na wyprzedzenie bezkonkurencyjnych w sobotę Niemców oraz drugich w klasyfikacji Norwegów już by to nie wystarczyło, ale miejsce na podium, nawet to najniższe, byłoby dla polskich kibiców piękną nagrodą za fantastyczną frekwencję i żywiołowy doping.
Wypada mieć nadzieję, że selekcjoner naszej kadry ma należyte rozeznanie w formie poszczególnych zawodników, ale trochę zastanawia decyzja o wysłaniu Klemensa Murańki akurat w ten weekend na zawody Pucharu Kontynentalnego do Sapporo. W sobotę zawodnik ten zajął tam drugą lokatę skacząc 135,5 i 130 m, zaś w niedzielę wygrał bezdyskusyjnie uzyskując 138 i 133 m. Kto wie, może na Wielkiej Krokwi w Zakopanem szybowałby równie daleko.
Ale przed niedzielnym konkursem indywidualnym (zakończył się po zamknięciu wydania) obiecujące było to, że w drużynówce liderzy kadry, Dawid Kubacki i Kamil Stoch, trzymali wysoki poziom i nie odstawali od najlepszych.