Robert Lewandowski w trofeami ligowymi za sezon 2019/2020
Robert Lewandowski w końcu wygrał prestiżową w Niemczech klasyfikację tygodnika „Kicker” na najlepszego piłkarza sezonu. To było ostatnie z najważniejszych trofeów w niemieckim futbolu jakiego nie miał jeszcze w kolekcji. Teraz jego ambicję mogą zaspokoić już tylko laury europejskie i światowe.
W Niemczech wyróżnienia przyznawane przez redakcję „Kickera”, chociaż mają mocną konkurencję, bo wszystkie media w tym kraju to robią, to jednak ten największy tygodnik piłkarski robi to nieprzerwanie od 57 lat, czyli od momentu powstania Bundesligi. „Kicker” ocenia piłkarzy w skali 1-6, gdzie „1” oznacza klasę światową i jest notą marzeń dla każdego gracza, natomiast „6” oznacza „występ poniżej krytyki”. Trudno uwierzyć, że dopiero w dziesiątym sezonie spędzonym w niemieckiej ekstraklasie Lewandowski doczekał się tego prestiżowego wyróżnienia.
Najwyżej cenią swoich graczy
Tylko raz był bliski zwycięstwa, w sezonie 2015/2016, ale niemal na samym finiszu rozgrywek został wyprzedzony przez ówczesnego pomocnika Borussii Dortmund Henricha Mchitarjana, który do Bundesligi przybył wprawdzie z Armenii, ale miał niemieckie pochodzenie. To trochę tłumaczy przyczynę, z powodu której „Lewy” tak długo musiał czekać na uznanie ze strony redaktorów „Kickera”, którzy nigdy nie ukrywali, że preferują swoją ligę, swój futbol i swoich rodaków.
Lewandowskiego przez te lata ostentacyjnie wręcz nie doceniali jednak nie dlatego, że był Polakiem. Traktowali go ozięble, bo „Kicker” nie darzy sympatią i uznaniem graczy, którzy traktują Bundesligę jako trampolinę do innych europejskich lig, a Lewandowski nie krył przecież swoich ambicji przejścia do Realu Madryt.
Dopiero gdy porzucił te plany i postanowił związać się na dobre i złe z Bayernem, jego występy zaczęły być relacjach „Kickera” premiowane wyższymi notami. A w tym sezonie zaniżanie mu ocen byłoby już wręcz kompromitacją, zwłaszcza w meczach rozegranych po restarcie zawieszonego w marcu z powodu pandemii sezonu. „Lewy” zagrał w ośmiu spotkaniach „koronarundy” i zdobył w nich 9 bramek.
Nikt w Bundeslidze nie strzelił więcej goli od niego, w „Kicker” wystawił mu za te występy oceny o średniej 2,5. To też był najlepszy wynik niemieckiej ekstraklasie. Noty z całego sezonu złożyły się na rewelacyjną średnią 2,42. Dwa kolejne miejsca w zestawieniu „Kickera” także zajęli zawodnicy Bayernu – drugi na liście Leon Goretzka miał średnią 2,71, a trzeci Thomas Mueller 2,74. Od pięciu sezonów lidera klasyfikacji „Kickera” nie dzieliła taka duża różnica w średniej not.
Inna sprawa, że wcześniej występów „Lewego” tak dobrze nie oceniano. Wcześniej najlepszą średnią (2,63) miał we wspomnianym sezonie 2015/2016, a w innych nie lokował się nawet na podium, chociaż był najlepszym strzelcem mistrza kraju – najpierw Borussii Dortmund (2011/2012), a potem Bayernu (2014/2015, 2015/2016, 2017/2018, 2018/2019).
Gablota już pełna trofeów
Po wygraniu klasyfikacji „Kickera” Lewandowski ma w dorobku już wszystkie możliwe do zdobycia na niemieckiej ziemi laury. Mistrzem Niemiec został już osiem razy, jest najskuteczniejszym obcokrajowcem w historii Bundesligi (236 gole), pięciokrotnie zdobył tytuł króla strzelców (tylko Gerd Mueller ma ich więcej, bo siedem). A zdobywając w tym sezonie 34 bramki został najskuteczniejszym obcokrajowcem w historii Bundesligi. Więcej goli od niego w jednym sezonie strzelił już tylko wspomniany Gerd Mueller (40, 38 i 36). Pobić te jego dokonania będzie „Lewemu” piekielnie trudno.
Lewandowski nie może jednak czuć się piłkarzem w pełni spełnionym, bo nie zdobył jeszcze żadnego trofeum na arenie międzynarodowej. W finale Ligi Mistrzów zagrał dotąd tylko raz, w barwach Borussii Dortmund, ale jego zespół przegrał wtedy z Bayernem Monachium. Nigdy nie był też królem strzelców Ligi Mistrzów, choć ma już w dorobku 14 takich tytułów zdobytych w innych rozgrywkach.
W tym nietypowym sezonie może jednak zaspokoić swoją ambicję. Nie ulega wątpliwości, że „Lewy” znajduje się w życiowej formie, a zespół Bayernu odkąd prowadzi go trener Hansi Flick jest niepokonany – wygrał 19 z 20 spotkań we wszystkich rozgrywkach, a jedno zremisował. Po wygranej w pierwszym meczu 1/8 finału w Londynie z Chelsea 3:0 rewanż w Monachium wydaje się formalnością i Bayern raczej na pewno zagra w zaplanowanym w sierpniu w Lizbonie turnieju finałowym. Lewandowski prowadzi w klasyfikacji strzelców Champions League – w sześciu występach strzelił aż 11 goli, trafiając do siatki w każdym ze spotkań. To dorobek, jakim na tym etapie rozgrywek w przeszłości mogli się pochwalić się jedynie Lionel Messi (2011/12) i Cristiano Ronaldo (2013/14, 2015/16 i 2017/18).
Lewandowski zaczął robić rzeczy nieosiągalne dla piłkarskich śmiertelników, które dotąd były zarezerwowane tylko dla najlepszych piłkarzy naszych czasów. Jak zdobycie więcej niż 50 bramek w roku kalendarzowym (2019). Na tej liście jest też wygranie plebiscytu „France Football”, który Argentyńczyk i Portugalczyk zdominowali w ostatnich dwunastu latach.
Skok na półkę Messiego i CR7
Ale w tym sezonie to właśnie Lewandowski jest w tej chwili najpoważniejszym kandydatem do zdobycia „Złotej Piłki”. Z 49 bramkami na koncie zdobytymi we wszystkich rozgrywkach jest zdecydowanie najskuteczniejszym piłkarzem obecnego sezonu. Messi strzelił dotąd 27 goli, a Cristiano Ronaldo 28. A „Lewy” w sobotę zagra w finale Pucharu Niemiec z Bayerem Leverkusen i może osiągnąć, a nawet przekroczyć magiczną barierę 50 trafień w jednym sezonie. Eksperci od marketingu sportowego nadal jednak uważają, że Lewandowski nie jest jeszcze „marką globalną”, jak Messi i Cristiano Ronaldo. To może się jednak zmienić tylko wtedy, gdy kapitan reprezentacji Polski do swojej kolekcji trofeów dołączy tytuły dla najlepszego piłkarza w Europie i na świecie.
Ale i bez tego już dzisiaj „Lewy” jest najbogatszym polskim sportowcem, zaś w kategorii „open” też nie wypada najgorzej, bo w najnowszym rankingu najbogatszych Polaków tygodnika „Wprost” znalazł się wraz z żoną Ann na 80. miejscu. W najbliższych latach jego pozycja raczej nie będzie słabła, bo obecny kontrakt z Bayernem wygasający z końcem czerwca 2023 roku gwarantuje mu roczne zarobki przekraczające 20 mln euro netto. Pod tym względem „Lewy” nie może narzekać na dyskryminację w niemieckiej lidze, należy bowiem elity najlepiej opłacanych graczy Bundesligi. W Bayernie nikt nie zarabia więcej od niego, a to oznacza, że nikt nie zarabia też więcej w całej lidze.
Poza tym Lewandowski z coraz większym rozmachem zaczyna inwestować swoje pieniądze w rozmaite biznesowe projekty (deweloperskie, aplikacje internetowe, startupy), ale jak na tym wychodzi, owiane jest mgłą tajemnicy. Więcej wiadomo o jego dochodach z reklam, a jest w tej chwili najlepszym „słupem ogłoszeniowym” z naszych sportowców. W 2017 roku założył z żoną agencję Stor9 oraz dom mediowy RL Media, którego zadaniem jest zarządzanie kampaniami reklamowymi, w których biorą udział. O wielu jego aktywnościach dowiemy się pewnie dopiero wtedy, gdy przestanie grać w piłkę. Oby jak najpóźniej.