Mercedes może już w niedzielę w Grand Prix Japonii zdobyć szósty z rzędu tytuł mistrza świata konstruktorów. Jeśli niemiecki zespół zdobędzie potrzebną liczbę punktów i osiągnie cel, wyrówna rekord Ferrari z lat 1999-2004.
Grand Prix Japonii będzie siedemnastym z 21 wyścigów tego sezonu. Ekipa Mercedesa zgromadziła dotąd 571 punktów, a drugi w klasyfikacji konstruktorów zespół Ferrari 409. Jeśli Brytyjczyk Lewis Hamilton i Fin Valtteri Bottas wywalczą w niedzielę łącznie o 14 pkt więcej niż reprezentant Monako Charles Leclerc i Niemiec Sebastian Vettel, Mercedes przypieczętuje sukces w tej kategorii. Nie jest to cel niemożliwy do realizacji, zwłaszcza gdy uwzględni się fakt, że niemiecki team wygrywał na torze Suzuka przez ostatnie pięć sezonów z rzędu. Jego szef, Toto Wolff, podkreślił jednak, że konkurenci są coraz silniejsi i dlatego jego ekipa musi być zmobilizowana w najwyższym stopniu. Nie trzeba o tym przypominać liderowi klasyfikacji generalnej kierowców Lewisowi Hamiltonowi.
Brytyjczyk jest przecież o krok od wywalczenia szóstego w karierze tytułu mistrza świata Formuły 1. W klasyfikacji generalnej ma 322 punkty, o 73 więcej od drugiego w zestawieniu kolegi z zespołu Fina Valtteriego Bottasa. Trzeci Leclerc traci do Brytyjczyka już 107 „oczek”, a do końca sezonu do zdobycia pozostało maksymalnie 130 punktów. To oznacza, że po rundzie w Japonii rywalizacja w tym sezonie o najważniejsze tytuły w Formule 1 może zostać rozstrzygnięta.
Te przewidywania może jednak przekreślić tajfun Hagibis, który w weekend ma dotrzeć w okolice Tokio, około 400 km od toru Suzuki. Istnieje nawet obawa, że wyścig trzeba będzie przełożyć lub odwołać. Niedzielne zmagania mają rozpocząć się o 7:10 polskiego czasu.