Zespół Cracovii przegrał w lidze z rzędu pięć meczów i praktycznie stracił już szanse na zdobycie mistrzostwa Polski
Pierwsza kolejka po restarcie rozgrywek obfitowała w gole. Piłkarze strzelili ich 24, co daje niezłą średnią trzech trafień na jedno spotkanie (średnia w sezonie to 2,54). Niestety, polscy piłkarze zdobyli tylko 10 bramek. Największymi niespodziankami były porażki u siebie zespołów Cracovii, Pogoni i Wisły Płock.
Ekipa lidera, Legii Warszawa, zdobyła tylko jedną bramkę, ale pokonując Lecha w Poznaniu 1:0 zaliczyła 17 wygrane spotkanie w tym sezonie. Stołeczny zespół utrzymał osiem punktów przewagi nad drugim Piastem Gliwice i ma już pewność, że w najgorszym przypadku rundę zasadniczą zakończy na drugim miejscu, ale jeśli wygra następny mecz (na wyjeździe z Wisłą Kraków), dowiezie prowadzenie do końca. Bardzo bliski zagwarantowania sobie miejsca w grupie mistrzowskiej jest też obrońca mistrzowskiego tytułu Piast Gliwice. W miniony weekend z zespołów zajmujących miejsca 2-6, tylko gliwiczanie nie stracili dystansu do prowadzącej Legii. Definitywnie szansę na awans do czołowej ósemki utraciły natomiast trzy ostatnie drużyny w stawce, czyli ŁKS Łódź, Arka Gdynia i Korona Kielce.
Szósty hat-trick w sezonie
Pierwszy raz od 27 października w ekstraklasie odnotowano hat-tricka, ale to już szóste takie osiągnięcie w bieżącym sezonie. Jego autorem został Flavio Paixao. Dzięki temu portugalski piłkarz wyśrubował dwa należące do niego rekordy – w liczbie goli strzelonych w naszej lidze przez obcokrajowców (78) oraz goli strzelonych przez gracza Lechii Gdańsk (54). Dzięki trzem trafieniom w spotkaniu z Arką Paixao powiększył swój bramkowy dorobek w obecnych rozgrywkach do 13 i do lidera klasyfikacji strzelców, grającego w Lechu Poznań Duńczyka Christiana Gytkjaera traci już tylko dwa gole. Taka samą stratę ma hiszpański napastnik Piasta Jorge Felix, który również w ten weekend poprawił swoje konto bramkowe. Paixao jest najstarszym autorem hat-tricka (35 lat 8 miesięcy 1 dzień) w ekstraklasie od czasów Marcina Robaka, który dokonując tego wyczynu w październiku 2018 roku miał dokładnie 35 lat 10 miesięcy i 2 dni.
Naszą nadzieję na lepszą przyszłość, czyli większy wkład polskich piłkarzy w strzeleckie popisy zespołów ekstraklasy (teraz są autorami 42 procent trafień), są gole dwóch nastoletnich zawodników – występującego w Zagłębiu Lubin Bartosza Białka, który w spotkaniu z Pogonią Szczecin zaliczył swoje szóste trafienie w tym sezonie, a miał tergo dnia 18 lat 6 miesięcy i 18 dni. Napastnik „Miedziowych” jest najskuteczniejszy wśród graczy ekstraklasy urodzonych w XXI wieku. Ale w 27. kolejce trafienie zaliczył piłkarz jeszcze młodszy od niego, bo urodzony 23 lipca 2002 Dawid Kocyła z Wisły Płock.
Cracovia weryfikuje cele
Zespół „Pasów” zaczął ten rok z przytupem, wygrywając dwa pierwsze mecze (z Arką na wyjeździe 1:0 i u siebie z Lechem 2:1), nic więc dziwnego, że zespół prowadzony przez Michała Probierza zaczęto wymieniać jako kandydata do zdobycia mistrzostwa. Na ten laur kibice tego krakowskiego klubu czekają już 72 lata. W poprzednim sezonie zespół wystartował fatalnie i długo pętał się w ogonie tabeli, ale finisz miał świetny, co pozwoliło mu zająć na koniec czwartą lokatę i popróbować sił w europejskich pucharach. W obecnych rozgrywkach Cracovia najniżej w stawce była na 11. pozycji, ale rok kończyła w ścisłej czołówce i rundę wiosenna zaczęła obiecująco. Niestety, sen o potędze 22 lutego przerwał brutalnie obrońca tytułu Piast Gliwice, pokonując u siebie „Pasy” 1:0. Od tego momentu ekipa Probierza zaczęła zbierać baty. Do przerwy spowodowanej wybuchem pandemii koronawirusa przegrała trzy kolejne spotkania – na wyjeździe 1:2 z Legią, u siebie w derbach Krakowa z Wisłą 0:2 i ponownie na wyjeździe 2:3 z Górnikiem Zabrze. Trzymiesięczna przerwa w rozgrywkach niewiele zmieniła. W niedzielę Cracovia przegrała 0:1 z Jagiellonią Białystok i obsunęła się w tabeli ekstraklasy na czwartą lokatę, ale nad zajmującą ósme miejsce białostocką drużyną ma jedynie dwa punkty przewagi, tylko jeden więcej od siódmej Pogoni i szóstej Lechii, a tyle samo co piąty Lech (42).
Nic dziwnego, że trener Probierz, który lubi prężyć muskuły i zwykle nawet w przypadku porażek niechętnie przyznaje się do własnych błędów, po wpadce z Jagiellonią nie krył przygnębienia. „Patrzę tak z boku i się zastanawiam, czy ja jestem jeszcze w stanie nauczyć tych piłkarzy czegoś więcej, jeszcze ich zmotywować? Na ten temat będę rozmawiał z profesorem Januszem Filipiakiem” – zapowiedział.
Słowa Probierza zostały odebrane jako zapowiedź dymisji, więc zaraz w poniedziałek prezes klubu Janusz Filipiak musiał wkroczyć do akcji i zapewnić, że nie ma tematu zmiany trenera w Cracovii. Wstrząs jednak był i niewykluczone, że podziała na zespół mobilizująco. Na mistrzowski tytuł, który ekipa „Pasów” po raz wywalczyła w 1948 roku, szans już jednak nie ma praktycznie żadnych, ale wciąż jeszcze może powalczyć o miejsce na podium, co i tak byłoby wielkim sukcesem, bo jeszcze za rządów Filipiaka trwającymi od 2004 roku tak wysoko w tabeli rozgrywek nie kończyła. A za trenerskiej kadencji Probierza Cracovia zajmowała dziewiąte i czwarte miejsce, zatem progres wynikowy może utrzymać. Chyba, że przeszkodzi mu w tym PZPN. W miniony wtorek rzecznik dyscyplinarny związku Adam Gilarski przedstawił Cracovii zarzut korupcji dotyczący kilkunastu meczów w sezonie 2003/2004. Cracovia grozi kara w postaci ujemnych punktów oraz kara finansowa.
Burzliwe derby Trójmiasta
Najbardziej ekscytujące widowisko w 27. kolejce stworzyli piłkarze Lechii i Arki. Do przerwy nic si nie działo i do szatni zespoły schodziły przy wyniku 0:0. Kanonadę zaczął w 50. minucie Paixao trafiając z rzutu karnego dla Lechii, potem dwa gole strzelili gdynianie – Marko Vejinović z karnego i Jarosław Kubicki po strzale samobójczym, następnie na 2:2 wyrównał Paixao, lecz w 82. minucie na 3:2 ponownie z karnego podwyższył Vejinović. Końcówka meczu należała jednak do gospodarz. Na 3:3 w 87. minucie wyrównał Łukasz Zwoliński, a zwycięskiego gola na 4:3 z „jedenastki” zdobył Paixao.
Poza stadionem też było gorąco. Policja miała sporo pracy z utrzymaniem porządku w lokalach, gdzie przed telewizorami gromadzili się fani obi zespołów. Zatrzymano trzy osoby – jedną za napaść na funkcjonariuszy, a dwie za posiadanie narkotyków. Ponadto funkcjonariusze interweniowali w przypadkach odpalania środków pirotechnicznych, spożywania alkoholu w miejscach publicznych, zakłócanie porządku, nieobyczajnych zachowań czy łamania zakazów związanych z pandemią koronawirusa.
Co ciekawe, mimo porażki, która znacznie zmniejsza szanse Arki na uniknięcie degradacji, prezydent Gdyni ogłosił, że miasto znów będzie wspierać finansowo klub.