Michał Haratyk
Reprezentacja polskich lekkoatletów zajęła w Londynie drugie miejsce w pierwszej edycji Pucharu Świata. Pierwsze miejsce wywalczyła ekipa Stanów Zjednoczonych, a za plecami biało-czerwonych znalazły się zespoły Wielkiej Brytanii, Jamajki, Francji, Niemiec, Republiki Południowej Afryki i Chin.
Lekkoatletyczny Puchar Świata odbywał się po raz pierwszy w nowej formule. Osiem najlepszych ekip narodowych z klasyfikacji punktowej zeszłorocznych mistrzostw świata zostało zaproszonych do rywalizacji w Londynie. Oprócz biało-czerwonych startowali lekkoatleci z Wielkiej Brytanii, USA, Niemiec, Francji, Jamajki, Chin i RPA. Ale tylko Polska wyznaczyła do startu niemal same największe gwiazdy. Czołowi zawodnicy zespołów rywali zdecydowali się na start w piątkowym mityngu Diamentowej Ligi w Rabacie i odpuścili występ w stolicy Wielkiej Brytanii.
Zasady punktacji w Pucharze Świata są proste – zwycięzca konkurencji otrzymuje osiem punktów, za drugie miejsce przyznawane jest siedem punktów, za trzecie sześć, a za zajęcie ostatniej w stawce ósmej lokaty jeden punkt. Im wyższe miejsce w końcowej klasyfikacji zbiorczej, tym większa finansowa nagroda. W Londynie w puli nagród organizatorzy zmagań przygotowali dwa miliony dolarów. Najwięcej z tego tortu uszczknęła oczywiście zwycięska ekipa USA (450 tys. dolarów), ale nasi lekkoatleci też nieźle się obłowili inkasując 400 tys. dolarów.
Biało-czerwoni w 34 konkurencjach zdobyli 162 punkty. Więcej od nich uzbierali tylko Amerykanie (219). Drugie miejsce nasza reprezentacja wywalczyła jednak trochę w szczęśliwych dla niej okolicznościach, bo dzięki dyskwalifikacji brytyjskiej sztafety 4×400 metrów. To była niezwykła sytuacja. Jednego z Brytyjczyków złapał skurcz i stwierdził, że nie da rady pobiec. A kiedy rezerwowy dotarł na miejsce, zaczynała się już trzecia zmiana. Przed tą konkurencją Polacy i gospodarze imprezy mieli tyle samo punktów. Brytyjczycy przez wpadkę w sztafecie zmarnowali szansę na wyprzedzenie Polaków.
Władze Polskiego Związku Lekkiej Atletyki zapewniają, że około 60 procent z wygranych w Londynie 400 tys. dolarów trafi do kieszeni zawodników. „Wypłacimy według zdobytych punktów. Dla niektórych zawodników będzie to pewnie najwyższa premia w życiu. Pozostałe 40 procent przeznaczmy na nagrody dla zespołu trenerskiego i zadania statutowe” – wyjaśnia wiceprezes PZLA Tomasz Majewski.
Nasz znakomity przed laty kulomiot, dwukrotny mistrz olimpijski, z zadowoleniem przyjął zwycięstwo w konkursie pchnięcia kulą swego młodszego kolegi Michała Haratyka. Oprócz niego swoje konkurencje wygrali też Anita Włodarczyk i Wojciech Nowicki w rzucie młotem, Marcin Lewandowski w biegu na 1500 m, Sofia Ennaoui na 1500 m i Karol Hoffman w trójskoku.
W najbliższy weekend naszych lekkoatletów czeka rywalizacja w mistrzostwach Polski, które odbędą się w Lublinie. W tej trzydniowej imprezie wyłoni się zapewne ostateczny skład reprezentacji Polski na rozpoczynające się 6 sierpnia w Berlinie mistrzostwa Europy. Sympatycy „królowej sportu” mają prawo oczekiwać gradu medali biało-czerwonych w tej imprezie.