29 listopada 2024

loader

Ronaldo goni Lewego

Prowadzącemu w klasyfikacji „Złotego Buta” Robertowi Lewandowskiemu mogą zagrozić już tylko dwa gracze z włoskiej Serie A – Ciro Immobile z Lazio Rzym i Cristiano Ronaldo z Juventusu Turyn.

W minioną sobotę Juventus w meczu 32. kolejki Serie A zremisował na własnym stadionie z Atalantą Bergamo 2:2. Zajmująca w tabeli trzecie miejsce drużyna gości dwukrotnie wychodziła na prowadzenie po golach Kolumbijczyka Duvana Zapaty i Ukraińca Rusłana Malinowskiego, jednak za każdym razem do remisu doprowadzał Cristiano Ronaldo, pewnie wykorzystując rzuty karne. Dla portugalskiego gwiazdora Juventusu były to 27. i 28. ligowe trafienia w obecnych rozgrywkach. Tym samym 35-letni Cristiano Ronaldo zmniejszył stratę do prowadzącego w klasyfikacji strzelców Serie A napastnika Lazio Rzym Ciro Immobile już tylko do jednego gola. Włoski piłkarz w trzech ostatnich kolejkach (w jednej pauzował za żółte kartki) nie powiększył swojego bramkowego dorobku i stanął na 29 trafieniach, odwrotnie niż Portugalczyk, który od wznowienia rozgrywek włoskiej ekstraklasy zdobył siedem bramek, a w ostatnich 18 meczach Serie A pokonywał bramkarzy rywali aż 23 razy. Wygląda więc na to, że prowadzący w klasyfikacji strzelców niemal od początku rozgrywek Immobile może na samym finiszu stracić tytuł na rzecz Cristiano Ronaldo.
Rywalizację tych dwóch graczy z pewnością z uwagą śledzi lider klasyfikacji „Złotego Buta” (nagroda dla najlepszego strzelca lig europejskich) Robert Lewandowski, który prowadzi z dorobkiem 34 goli i 68 punktów, bo tylko oni mają jeszcze realne szanse na pozbawienie go tej prestiżowej nagrody. Drugi w zestawieniu Immobile ma na koncie 28 goli i 58 punktów), a trzeci Cristiano Ronaldo 28 goli i 54 punkty. Najgroźniejszym rywalem „Lewego” będzie pewnie znajdujący się w znakomitej formie Portugalczyk, który „Zlotego Buta” po raz ostatni zdobył w sezonie 2014/15 jako zawodnik Realu Madryt. Juventus ma jeszcze do rozegrania mecze z Sassuolo, Lazio, Udinese, Sampdorią, Cagliari i Romą.

Jan T. Kowalski

Poprzedni

Odszedł Jack Charlton

Następny

Mocni rywale Bayernu

Zostaw komentarz