7 listopada 2024

loader

Sędzia ograbił Lecha

Prowadząca w tabeli przed 28. kolejką Pogoń nieoczekiwanie przegrała u siebie z Wisłą Płock 2:1. Z wpadki „Portowców” mógł skorzystać Lech i odskoczyć im w tabeli na dwa punkty, ale lechici tylko zremisowali z Legią 1:1. Inna sprawa, że zostali oszukani przez arbitra, który w ostatnich sekundach gry powinien podyktować „jedenastkę”.

Mecz Lecha z Legią okrzyczano hitem 28. kolejki, ale pięknego piłkarskiego widowiska blisko 40 tysięcy widzów przybyłych na stadion przy Bułgarskiej nie obejrzało. Była to typowa ligowa rąbanina bez ładu i składu, a obie bramki padły ze stałych fragmentów gry. Spotkanie zakończyło się jednak niezasłużonym remisem, bo sędziowie popełnili koszmarny błąd w ostatniej akcji meczu, nie zauważając ewidentnego zagrania piłki ręka przez obrońcę Legii Lindsaya Rose’a, po wstrzeleniu jej w pole karne przez portugalskiego pomocnika Lecha Joela Pereirę. Do zdarzenia doszło w sporym tłoku przez bramką legionistów i od biedy arbiter główny Damian Sylwestrzak oraz jego asystent na linii mogli zagrania ręką nie zauważyć, ale powinien ich w tym bezdyskusyjnie wyręczyć obsługujący system VAR sędzia Krzysztof Jakubik. „Lechowi należał się rzut karny w ostatniej akcji spotkania” – przekonuje na łamach Sport.pl były sędzia międzynarodowy Marcin Borski. „Nie ma wątpliwości, że Lindsay Rose zagrał piłkę ręką, blokując strzał swojego przeciwnika, a ręka ta była odwiedziona od ciała w celu powiększenia powierzchni broniącej. To jest podręcznikowy rzut karny i szczególnie dziwię się, że VAR w tej sytuacji nie zareagował. Co więcej, obrońca Legii powinien był zostać ukarany także żółtą kartką, gdyż zablokowana przez niego piłka zmierzała w kierunku bramki” – zapewnia Borski.
W tej sytuacji nie miało znaczenia, że arbiter główny chwilę później odgwizdał koniec spotkania, bop wedle zapisów protokołu VAR sędzia Sylwestrzak miał prawo wrócić do tej sytuacji nawet po swoim ostatnim gwizdku. Arbiter może tak zareagować dopóki wszyscy zawodnicy znajdują się jeszcze na boisku. W takiej sytuacji należy przytrzymać obie drużyny do końca analizy kontrowersyjnej sytuacji przez VAR. Nie zrobił jednak tego, bo pewnie nie dostał żadnego sygnału od sędziego VAR, czyli Krzysztofa Jakubika, zatem cała wina za ten błąd powinna spaść na niego, chociaż z drugiej strony za sędziowanie odpowiadają wszyscy członkowie sędziowskiego zespołu wyznaczonego do obsługi meczu. Konsekwencje poniesie jednak najprawdopodobniej właśnie Jakubik, bo jak ujawniono w studiu pomeczowym w stacji Canal+, miał on zasygnalizować Sylwestrzakowi, że wszystko w tej spornej sytuacji było w porządku. Potwierdził to ponoć także trener Lecha Maciej Skorża, który rozmawiał o tym zaraz po meczu z arbitrem głównym.
Mimo remisu z Legią Lech Poznań wyprzedził Pogoń w tabeli i przynajmniej do niedzieli, a konkretnie do zakończenia meczu Rakowa Częstochowa ze Śląskiem Wrocław, objął prowadzenie w tabeli ekstraklasy, bo miał lepszy bilans bezpośrednich potyczek z „Portowcami”, a oba zespoły maja obecnie po 56 punktów. Raków zjechał na trzecie miejsce z 55 punktami na koncie, lecz w przypadku wielce prawdopodobnej wygranej z wrocławskim zespołem częstochowianie odzyskają prowadzenie i będą mieli dwa „oczka” przewagi nad Lechem i Pogonią. Remis lub ewentualna porażka będzie sensacją. Warto też podkreślić, że w następnej kolejce „Kolejorz” zmierzy się na wyjeździe z Wisłą Płock, którą dwie kolejki wcześniej pokonał na jej stadionie Śląsk, zaś przed tygodniem wrocławian na ich boisku ograł Lech. Przewidzieć zatem wyniki spotkań nawet z udziałem zespołów ze ścisłej czołówki jest zadaniem nadzwyczaj trudnym.
Ekipa Legii wróciła do domu z tarczą, ale „Wojskowi” ten sezon mogą już spisać na straty, bo po odpadnięciu z Pucharu Polski stracili ostatnią szansę na zakwalifikowanie się do europejskich pucharów, bo w ekstraklasie raczej już nie doskoczą do premiowanej udziałem w kwalifikacjach Ligi Konferencji Europy czwartej lokaty. Tak więc mecze w ostatnich kolejkach trener Aleksandar Vuković powinien wykorzystać na przetestowanie przydatności wszystkich piłkarzy, jakich ma do dyspozycji, nawet jeśli już wie, że po tym sezonie dalej trenerem Legii nie będzie. Degradacja legionistom już nie grozi, bo mają w tej chwili na koncie 36 punktów i bezpieczną przewagę nad zespołami ze strefy spadkowej.

Jan T. Kowalski

Poprzedni

48 godzin sport

Następny

ZAKSA w finale Ligi Mistrzów