7 listopada 2024

loader

Siatkarskie MŚ 2018: Powtórka z rozrywki

Nasi siatkarze po raz drugi z rzędu zagrali w finale mistrzostw świata

Cztery lata temu w katowickim Spodku reprezentacja Polski pokonała Brazylię w finale mistrzostw świata. W minioną niedzielę w Turynie kibice siatkówki mieli powtórkę z rozrywki, bo finale MŚ 2018 te dwie drużyny spotkały się ponownie.

 

Zanim jednak broniąca w Turynie mistrzowskiego tytułu reprezentacja Polski stanęła w szranki z aktualnymi złotymi medalistami olimpijskimi olimpijskimi, wcześniej musiała stawić czoła drużynie Stanów Zjednoczonych, uważanej za najlepszą obecnie na świecie. Biało-czerwoni nie wygrali z Amerykanami od Pucharu Świata w 2015 roku. Później mierzyli się z nimi czterokrotnie – dwa razy za trenerskiej kadencji Vitala Heynena, jeden raz pod wodzą Stephane’a Antigi i jeden raz za godnych zapomnienia rządów Ferdinando De Giorgiego. Wspólnym mianownikiem tych czterech meczów było to, że nasi siatkarze je przegrali. To właśnie Amerykanie zamknęli biało-czerwonym drogę do półfinału ostatnich igrzysk olimpijskich, wygrywając z nimi gładko 3:0. Nasi siatkarze mieli więc pełne prawo popaść w kompleks niższości wobec graczy z ekipy USA, albo też pałać do nich żądzą odwetu za doznane upokorzenia. Ku zaskoczeniu wszelkich ekspertów i większości fanów, serca polskich graczy zdominowało to drugie uczucie. Inna sprawa, że aktualnym mistrzom świata nie wypada wciąż przegrywać, nawet z tak dobrą drużyn jaką tworzą Amerykanie.

 

Ile razy można przegrywać?

Do półfinałowej potyczki tegorocznego czempionatu biało-czerwoni grali z Amerykanami 24 razy, połowę spotkań przegrywając, ale połowę jednak wygrywając . Niestety, w ostatnich latach to gracze zza oceanu regularnie udzielali im lekcji pokory. Nawet w 2014 roku, gdy nasz zespół zdobył prymat na świecie, to w drodze po tytuł z Amerykanami jednak przegrał. Od tamtej pory, z 11 rozegranych meczów o stawkę, tylko dwa zakończyły się wygraną polskiej drużyny. Wygrała z nimi w Krakowie w 2015 roku w jednym z dwóch meczów fazy interkontynentalnej Ligi Światowej oraz w Tokio w ostatniej edycji Pucharu Świata. Pozostałe potyczki nasi gracze kończyli na tarczy. Szczególnie bolesne okazały się porażki o brązowy medal Ligi Światowej w 2015 roku, wspomniana już na igrzyskach olimpijskich 2016 oraz w tegorocznym Final Six Ligi Narodów.
W światowym czempionacie nasi siatkarze rywalizowali z Amerykanami siedmiokrotnie. W dawnych czasach, w 1956, 1960, 1970 i 1974 roku, biało-czerwoni bili ich bez trudu. W czterech rozegranych meczach z nimi nasz zespół stracił ledwie dwa sety. Ale w „czasach nowożytnych” potyczki z nimi kończyły się na ogół sromotnymi porażkami (w 1986 i 2014). Zwycięstwo w półfinale tegorocznych mistrzostw świata było zatem pierwszym triumfem biało-czerwonych w starciach z Amerykanami w tych turniejach od 1974 roku.

W bułgarsko-włoskim turnieju Amerykanie byli niepokonani aż do trzeciej fazy turnieju, a nasz zespół po drodze zaliczył wpadki w spotkaniach z Argentyną i Francją. Ostatecznie biało-czerwoni awansowali do trzeciej rundy po wygranej 3:0 z Serbami, a potem znów zaliczył porazke w meczu z Włochami 2:3, chociaż bez konsekwencji, bo wcześniej ponownie ograł Serbów 3:0 i awansował do półfinału z pierwszego miejsca. Amerykanie natomiast wygrali z Rosją 3:0 i mając awans w kieszeni, w spotkaniu z Brazylia wystawili rezerwowy skład, który przegrał 0:3 i w efekcie ekipa USA w grupie I zajęła drugą lokatę, przez co trafiła w półfinale na Polaków. Niewykluczone, że taki miała zamiar licząc, że z nimi pójdzie jej łatwiej niż z Serbami.

 

Statystyki mówią prawdę

Ale z turniejowych statystyk wcale nie wynikało, że biało-czerwoni są jakoś wyraźnie słabsi od faworyzowanych Amerykanów, bo wprawdzie polski zespół ustępował im w ataku, ale był lepszy w grze blokiem. Spójrzmy, jak prezentowali się gracze obu zespołów w ogólnej turniejowej klasyfikacji: w kategorii najlepszy punktujący 6. był Aaron Russel, ale Bartosz Kurek siódmy wśród atakujących pierwszy był Matthew Anderson, a najlepszy z naszych, Artur Szalpuk, dopiero 13. Lecz wśród najlepiej blokujących wyżej był Michał Kubiak (4), a Maxwell Holt był piąty, wśród najlepiej serwujących Bartosz Kurek miał lepsze wyniki niż Taylor Sander, wśród najlepiej broniący Paweł Zatorski był wyżej od Erika Shoji. Na boisku to wszystko wyszło ja szydło z worka.

Po meczu amerykański portal „VolleyMob” narzekał, że Polacy wyeliminowali ich reprezentację głównie siłami dwóch graczy – Bartosza Kurka i Michała Kubiaka. Według statystyk zdobyli oni 65 procent punktów, wzięli na siebie 68 procent ataków i mieli ponad 50 procent skuteczności.

W niedzielnym finale większe szanse dawano jednak Brazylijczykom, dla których był to piąty z rzędu występ w decydującym meczu o mistrzostwo świata. Cztery lata temu z Polakami w Katowicach przegrali, teraz pałali żądzą rewanżu. „Dotarliśmy do finału w pięciu ostatnich edycjach czempionatu globu. Tylko nasza reprezentacja może się pochwalić takim osiągnięciem. Wystąpiliśmy też w czterech ostatnich finałach igrzysk olimpijskich i też tylko my tego dokonaliśmy. Mamy prawo oczekiwać od naszych zawodników zwycięstwa” – pisały przed meczem z Polską brazylijskie media. Spotkanie zakończyło się po zamknięciu wydania, podobnie jak wcześniejszy mecz o 3. miejsce USA – Serbia. Wrócimy do w następnym numerze.

Mistrzostwa świata w siatkówce mężczyzn 2018, reprezentacja Polski w siatkówce mężczyzn, Polska – USA 3:2, Brazylia – Serbia 3:0, Polska – Brazylia, Aaron Russel, Bartosz Kurek, Matthew Anderson, Artur Szalpuk, Michał Kubiak, Maxwell Holt, Taylor Sander, Paweł Zatorski, Erika Shoji, Vital Heynen, Jakub Kochanowski, VolleyMob,

 

Jan T. Kowalski

Poprzedni

Johaug ma narty po Bjoergen

Następny

Flaczki tygodnia

Zostaw komentarz