27 kwietnia 2024

loader

Sousa znów w Polsce

Nowy selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Polski Paulo Sousa zastąpił Jerzego Brzęczka na tej posadzie 21 stycznia tego roku. Po pięciu tygodniach pracy zdalnej portugalski szkoleniowiec i jego sztab zjadą w końcu do Polski.

Paulo Sousa ma coraz mniej czasu na zestawienie kadry Polski. Pierwszy mecz w tym roku biało-czerwoni rozegrają już 25 marca na wyjeździe z Węgrami, trzy dni później u siebie zmierzą się z Andorą, a na koniec marcowej serii spotkań eliminacji MŚ 2022 zagrają ponownie na wyjeździe z faworytami grupy I Anglikami. W najbliższy piątek (5 marca) zgodnie portugalski szkoleniowiec ma ogłosić listę kadrowiczów. Być może tylko z klubów zagranicznych, ale niewykluczone, że ogłosi pełny skład kadry i zerwie z wcześniejszym zwyczajem dzielenia kadrowiczów na „krajowych” i „zagranicznych”. Tak czy owak dopiero wtedy poznamy jego pierwsze personalne wybory. Na razie wiemy jedynie tyle, że wybrał już pierwszego bramkarza kadry, chociaż nie podał jego nazwiska oraz że kapitanem zespołu i jego najważniejszym graczem pozostanie Robert Lewandowski, z którym Sousa zdążył się już spotkać osobiście.
Jeśli wierzyć pogłoskom, portugalski selekcjoner biało-czerwonych planuje w najbliższy wtorek osobiście obejrzeć mecz Pucharu Polski Lech Poznań z Rakowem Częstochowa. W zespole „Kolejorza” zapewne będzie uważnie przyglądał się piłkarzom, którymi interesował się już Jerzy Brzęczek, czyli Alanowi Czerwińskiemu, Tymoteuszowi Puchaczowi i Jakubowi Kamińskiemu, natomiast w ekipie z Częstochowy będzie przyglądał się uważnie Kamilowi Piątkowskiemu, który po transferze w zimowym oknie transferowym już jest graczem RB Salzburg, a w Rakowie występuje tylko do końca tego sezonu na zasadzie wypożyczenia. W środę Sousa ma z kolei gościć na pucharowym meczu Legii Warszawa z Piastem Gliwice. W warszawskiej drużynie na pewno będzie uważnie przyglądał się występowi Bartosza Kapustki, Mateusza Wieteski i być może Pawła Wszołka, zaś w ekipie gliwiczan Patryka Lipskiego i Jakuba Świerczoka.

Jan T. Kowalski

Poprzedni

PKO Ekstraklasa: Grać trzeba do końca

Następny

Liga Europy UEFA: Teraz powalczą o awans do ćwierćfinału

Zostaw komentarz