Sądowa potyczka Roberta Lewandowskiego z jego byłym menedżerem Cezarym Kucharskim to nie jedyna taka sprawa w polskim sporcie. Pieniądze od Igi Świątek próbuje też wycisnąć agencja Warsaw Sports Group.
Spór między tenisistką a WSG dotyczy rozliczeń za okres, gdy agencja miała z nią podpisaną umowę, którą w ubiegłym roku wypowiedział ojciec zawodniczki Tomasz Świątek, zarzucając WSG złe prowadzenie kariery Igi oraz niestaranne realizowanie zapisów umowy, zerwanej na krótko przed osiemnastymi urodzinami mistrzyni French Open 2020.
Chociaż od zerwania umowy minęło półtora roku, obie strony nie doszły do porozumienia. WSG uważa, że klauzula wykupu uruchomiona przy wypowiedzeniu umowy opiewała na 350 tysięcy dolarów, czyli ok. 1,4 mln złotych, a do tego agencja żąda zwrotu poniesionych przez siebie kosztów, które szacuje na kolejne 600 tys. złotych. W sumie zatem oczekuje od Igi Świątek około dwóch milionów złotych. Co ciekawe, nie widzi w swoich żądaniach żadnej niestosowności i podkreśla, iż w zerwanej umowie był też zapis gwarantujący, że gdyby Świątek nie udało się zrobić kariery, nie musiałaby zwracać kosztów, a ponieważ osiągnęła sukces, to oprócz oczekiwanej kwoty „będącej zwrotem ryzyka oraz wysiłku pracujących na to osób”, WSG domaga się jeszcze odpowiedniego procentu od premii turniejowych i kontraktów marketingowych.
Żądania te tenisistka i jej rodzina uznała za wygórowane i wszystko wskazuje, że spór rozstrzygnie się na drodze prawnej. Świątek i jej otoczenie pozwali WSG by na drodze sądowej potwierdzić brak obowiązywania umowy od maja 2019 roku oraz skuteczność wypowiedzenia jej z przyczyn leżących po stronie agencji. Z kolei Artur Bochenek, prezes WSG, przekonuje, ze umowa między nimi a tenisistką nadal obowiązuje, bo formalnie nie została wypowiedziana.
Na razie pierwszego gema w tym starciu wygrała Świątek, bo Sąd Okręgowy w Warszawie na posiedzeniu niejawnym w dniu 13 października wydał WSG zakaz udzielania wypowiedzi o obowiązywaniu umowy łączącej ją z Igą Świątek.